niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 9.

Było już późno. Wszyscy zdążyli zasnąć oprócz Legolasa i mnie. Blondyn stał nad brzegiem jeziora i wpatrywał się w głąb lasku. Wyszłam spod koca i powoli podeszłam do elfa odwróconego do mnie plecami. Stanęłam obok niego i spojrzałam na przepływającą rzekę.
-Czemu nie śpisz? - spytał po chwili blondyn i popatrzał na mnie.
-Nie mogę zasnąć - Odparłam po chwili.
Legolas wziął mnie za rękę i poprowadził do wielkiego głazu, na którym usiadłam, a sam stanął przede mną.
-Jak się czujesz? - spytał niepewnie i złapał moją dłoń.
-Tak.. Dziwnie. - Powiedziałam. - Mimo tego, że do niczego poważniejszego między mną a Boromirem nie doszło, czuję się taka brudna. Jak bym to ja zawiniła. - Szepnęłam i opuściłam głowę czując napływające łzy do moich oczu.
-To nie jest twoja wina. - Rzekł cicho blondyn i dwoma palcami chwycił mój podbródek i uniósł go. - To wina Boromira, że chciał skrzywdzić ciebie. Ale to już nie ma znaczenia. Ważne jest to, że nic ci się nie stało, i to, że dopóki jesteś tutaj ze mną, nic ci się nie stanie. Nie dopuszczę do tego. - Wytarł łzę spływającą po moim policzku i mocno przytulił. Chwilę byłam w jego objęciach, aż ze zmęczenia usnęłam.
Następnego dnia obudziłam się na ziemi, przykryta kocem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam, że nikt już nie śpi i wszyscy siedzą wokół ogniska jedząc śniadanie. Szybko wygramoliłam się spod przykrycia i podeszłam do nich siadając na wolnym miejscu obok Gimliego i Aragorna.
-Zostawcie to co zbędne. - Mruknął po jakimś czasie Aragorn. - Pójdziemy bez balastu. Nie skażemy Merrego i Pippina na mękę i śmierć. Czas zapolować na orków. - Powiedziawszy to, wsunął sztylet do pochwy przypiętej do pasa i pobiegł w głąb lasu. Chwilę staliśmy patrząc za Aragornem. Uśmiechnęłam się i pobiegłam za nim, a zaraz za mną Legolas wraz z Gimlim.
                                                                    ***
-Przyśpieszyli kroku. - powiedział Aragorn przykładając ucho do ziemi. - Widać, że zwięszyli nasz zapach. Szybko! - Wstał z ziemi i pobiegł za tropem orków i dwójki Hobbitów.
Biegłam za nim już lekko dysząc a za mną podążał Legolas.
-Chodź Gimli - Krzyknął widząc krasnoluda daleko za nami
-Trzy dni i noce pościgu, bez pożywienia, bez postoju - Jęczał Gimli. - I nigdzie nie widać naszej zwierzyny, tylko ślady na skałach. - Powiedziawszy to, przyśpieszył bieg.
Biegliśmy już dość długo. Słońce wisiało wysoko na niebie, więc wywnioskowałam, ze jest już dobre południe. Przebiegliśmy jeszcze kilka kilometrów, aż zobaczyłam na ziemi połyskujące coś. Podeszłam do niego i wzięłam do ręki.
-Liście z Lorien nie spadają na próżno - szepnęłam gdy podszedł do mnie Legolas wraz z Aragornem.
-Może jeszcze żyją. - powiedział z nadzieją blondyn - Są niespełna dzień drogi od nas. - Powiedział i ruszył na przód. Wstałam i już miałam zacząć biec, gdy usłyszałam za sobą jak ktoś upada ze skały. Odwróciłam się i zobaczyłam Gimliego turlającego się po ziemi. -Szybko Gimli! Dogonimy ich!
-Męczą mnie biegi przełajowe - wstał z ziemi i podbiegł do mnie - Krasnoludy to urodzeni sprinterzy, zabójczy na krótkich dystansach. - Powiedział a ja się zaśmiałam i dogoniłam Legolasa, który wspinał się na skałę.
-Rohan - Rzekł Aragorn. - Ojczyzna jeźdźców. - Powiedział i zaczął zbiegać ze stromej górki. Legolas chwycił mnie za rękę i pomógł schodzić a na końcu jak zwykle biegł Gimli.
-Legolasie! - krzyknął po chwili Aragorn. - Co widzą oczy elfa?
-Skręcają na południowy wschód. Wiodą Hobbitów do Isengardu!
-Do Sarumana.. - szepnął Aragor i zaczął biec.
                                                                  ***
-Oddychać, to podstawa - szeptał Gimli podczas pogoni.
-Biegną jakby czuli na plecach bat swoich panów. - skomentował Legolas, gdy zauważył orków gnających kilka kilometrów od nich.
Powoli zaczęło się już ściemniać, a my bez przerwy biegaliśmy.
-Może zrobimy postój? I tak nic nie zobaczymy w ciemnościach. Mogę się założyć, że orkowie też nie będą biec w nocy. - Powiedziałam trochę zmęczona i zobaczyłam jak Gimli kłądzie się na ziemi i ciężko oddycha.
Aragon spojrzał pierw na mnie, później na Gimliego a następnie na Legolasa.
-Myślę, ze Hermiona ma racje. Powinniśmy zrobić postój - zgodził się ze mną blondyn a ja się lekko uśmiechnęłam. Aragorn kiwnął głową i usiadł na skale zapalając swoje fajkowe ziele. Usiadłam obok niego i patrzyłam na Legolasa jak rozgląda się po okolicy.
-Lubisz go, prawda? - odezwał się nagle Aragorn wypuszczając dym z ust.
Spojrzałam na niego a następnie odwróciłam głowę i zobaczyłam jak Legolas rozmawia z Gimlim.
Kinęłam głową w milczeniu i zobaczyłam kącikiem oka jak Aragorn lekko się uśmiecha i zaciąga się fajką.
-On ciebie też lubi - odezwał się po jakimś czasie a ja poczułam jak policzki mi się rumienią a lekki uśmiech zagościł na mojej twarzy.
Gdy mężczyzna skończył palić swoją fajkę, poklepał mnie lekko po ramieniu i wstał z wielkiego głazu i podszedł do Legolasa. Nie wiedząc co dalej robić, ułożyłam się w miarę wygodnie na głazie i po chwili zasnęłam.
Czułam, jak bym spała zaledwie godzinę gdy podszedł do mnie blond włosy elf i obudził mnie, mówiąc, że musimy wyruszać. Niechętnie wstałam i od razu poczułam skutki leżenia na twardym kamieniu. Plecy bolały mnie niemiłosiernie ale nie dałam tego po sobie poznać. Od razu po pobudce zaczęliśmy poranny jogging za orkami.
-Wschodzi czerwone słońce. Dziś w nocy przelano krew. - Powiedział podczas biegu Legolas.
Biegliśmy jeszcze chwilę, gdy usłyszeliśmy galop wielu koni. Aragorn dał nam znak ręką, żebyśmy schowali się za skałą, więc tak zrobiliśmy. Po chwili zobaczyliśmy dość dużą grupkę ludzi.
-Jeźdźcy Rohanu! - krzyknął Aragon i wyszedł z kryjówki - Co nowego w Marchi?
Zobaczyłam jak grupa jeźdźców zawraca, więc przybliżyłam się do elfa, który objął mnie opiekuńczo ramieniem. Konie zaczęły nas otaczać, więc nie mieliśmy możliwości ucieczki. Jeźdźcy wymierzyli nas włóczniami a ja cofnęłam się jeszcze bardziej.
-Co sprowadza człowieka, elfa, krasnoluda i kobietę do Ridermarchii? - Wyjechał na przód ich przywódca - Gadać prędko!
-Podaj swoje imię a poznasz moje. - odparł cięto Gimli.
Ich przywódca zeskoczył z konia i podszedł do krasnoluda. - Uciął bym ci łeb, krasnoludzie, gdyby choć trochę wystawał spośród traw.
Legolas szybko wyjął strzałę i łukiem wycelował w wysokiego mężczyznę. - Nie zdążył byś zadać ciosu. - rzekł a jeźdźcy wymierzyli w niego wszystkie włócznie.
Widząc co się święci, opuściłam jego łuk na dół i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.
-Jestem Aragorn, syn Arathorna, to jest Gimli, syn Gliona, to jest Legolas, książę Mrocznej Puszczy, syn Thranduila, a to jest Hermiona.. córka Elronda, sojusznicy Rohanu i króla Theodena.
-Theoden nie odróżnia sojusznika od wroga - rzekł blond włosy mężczyzna, po czym zdjął swój hełm, ukazując swoją twarz. - Nawet w rodzinie - dodał - Saruman zatruł mu umysł i zawładnął krajem. Mój oddział pozostał wierny Rohanowi i za to nas wygnano. Biały czarodziej jest przebiegły, zjawia się tu i tam pod postacią starca w kapturze. Jego szpiedzy drwią sobie z naszych sił.
-Nie jesteśmy szpiegami - zaprzeczył Aragorn - Jedziemy na zachód za Uruk Hai, pojmali dwóch naszych druhów.
-Wyrżnęliśmy ich w nocy - powiedział mężczyzna.
-Byli z nimi dwaj Hobbici?! - spytałam szybko.
-Nie duzi, wydaliby się wam dziećmi - rzekł Aragorn.
-Nikogo nie oszczędziliśmy - powiedział smutno ich dowódca. - Spaliliśmy truchła na stosie - pokazał palcem na dymiące się ciała.
-Zabici? - zapytał z niedowierzeniem pomieszanym ze smutkiem krasnolud.
Łzy pojawiły mi się w oczach, więc szybko wtuliłam się w tors Legolasa, a ten objął mnie ramieniem.
-Żałuję - odparł przywódca i po chwili zagwizdał - Hasufel! Arod! - wezwał dwa konie. Jeden biały a drugi brązowy.
-Oby spotkał was lepszy los niż ich poprzednich właścicieli. Żegnajcie. - powiedział mężczyzna i poszedł do swojego konia, po czym wsiadł na niego i podjechał na nim do nas - szukajcie druhów, lecz nie miejcie nadziei. Opuściła tę krainę. - rzekł i wraz z innymi jeźdźcami odjechali. Podeszłam do białego konia a Legolas pomógł mi się na niego wdrapać, po czym sam zwinnie na niego wskoczył. Pojechaliśmy do palącego się stosu. Szybko zeskoczyłam z Aroda i podeszłam do truchła. Na jednej wbitej w ziemię włóczni wisiała głowa orka, przez co zebrało mi się na wymioty. Zobaczyłam jak Gimli odgarnia popiół swoim toporem i podnosi coś. - To ich pasek - pokazał czarny zwęglony pas.
-Oby znaleźli ukojenie w śmierci - szepnął elf a ja do niego podeszłam i przytuliłam. Przez łzy zobaczyłam jak Aragorn się wścieka i kopie hełm, a następnie z krzykiem klęka przed palącymi się ciałami.
-Zawiedliśmy ich. - Powiedział smutno Gimli, a Aragorn zobaczył ślady na ziemi. - Tu leżał Hobbit. - Rzekł a ja spojrzałam na niego z nadzieją. Aragorn przeczołgał się trochę i odgarnął źdźbło trawy. - a tu drugi. Pełzli. - Aragorn poszedł trochę dalej a my nadal wpatrywaliśmy się w niego - Mieli skrępowane ręce. - poszedł jeszcze dalej i zobaczył przecięte liny - więzy przecięto. Pobiegli tędy. - mówił i szedł po ich śladach. - Byli ścigani. uciekli z miejsca bitwy - pobiegł po śladach i zatrzymał się przy czarnym lesie - w głąb Fangornu - dokończył.
-Jakiś obłęk ich tam zagnał? - spytał Gimli.

2 komentarze:

  1. Czemu oni sie jeszcze nie pocałowali??? no czemu!?!? sorka ze pod tamtym nie zostawilam po sobie sladu ale czasu nie bylo...

    Ostatnio zauwazylam ze wkradlo sie tu kilka literowek co mogli sie zdarzyc kazdemu ale blagam uwazaj na to bo niektore wyrazy maja zupelnie inne znaczenie...

    Poza tym nie zauwazylam wiekszych bledow

    Mam nadzieje ze kolejna nota (w ktorej mam nadzieje sie wreszcie pocaluja) pojawi sie szyyybkooo!!!

    Weny i wgl..

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny jak zawsze zresztą :) nie mogę się doczekać aż będzie następna notka. Błędów póki co w tym rozdziale nie widziałam. Nie mogę się doczekać aż oni się pocałują :P życzę weny i oby blog był tak samo świetny jak do tej pory

    OdpowiedzUsuń