czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 1.

-Ej, Ron, podasz mi skrzydełka muchy siatkoskrzydłej? - Spytała Hermiona podczas mieszania eliksiru wielosokowego.
-Jasne, trzymaj - podał jej upragnione opakowanie a sam wrzucił kilka pijawek do mikstury.
Po kilku minutach profesor Snape zaczął chodzić po klasie i oglądać wypociny uczniów.
-Co to jest Longbottom? - wziął metalową wazówkę i nabrał na nią trochę obślizgłej mazi. - Umiesz czytać? - warknął i zgrabnym ruchem ręki odwrócił głowę Neville'a w stronę tablicy - Czytaj!
Brunet głośno przełknął ślinę i zaczął czytać - Dodaj pięć skrzydeł muchy siatkoskrzydłej, po czym zamieszaj dwa razy zgodnie z wskazówkami zegara i raz w przeciwną stronę, następnie dodaj szczyptę sproszkowanego rogu dwurożca..
-Stop - Snape mruknął cicho, ale wszyscy go dokładnie usłyszeli. - Dodaj pięć skrzydeł muchy siatkoskrzydłej i wymieszaj. A ty co zrobiłeś?
-Nie wymieszałem. - mruknął prawie nie słyszalnie.
-Kretyn - Powiedział Severus i ruszył dalej, lecz po chwili się zatrzymał. -A, i -20 punktów od Gryffindoru. - uśmiechnął się z satyswakcją, a Ślizgoni zaczęli się śmiać.
Następnie przeszedł obok Hermiony Granger, spojrzał w jej kociołek, i mruknął coś niezrozumiałego. Przeszedł ławkę do przodu a w jego czarnych, niczym węgiel oczach, coś zaiskrzyło. Z złowrogim uśmieszkiem stanął między Potterem a Weasleyem, i zaczął cicho cmokać.
-Coś czuję, że Gryffindor straci kolejne dwadzieścia punktów. Od osoby.
Na szczęście zadzwonił dzwonek i wszyscy się podnieśli.
-Za tydzień chcę widzieć wypracowanie na dwa pergaminy o zastosowaniach eliksiru wielosokowego! - Profesor krzyknął, a uczniowie mruknęli z niezadowoleniem i wyszli. Złota trójca od razu skierowała się do Wielkiej Sali na obiad. Już z daleka dało się wyczuć smażone ziemniaczki, kurczaka, oraz przeróżne potrawy, przyrządzone przez skrzaty służące w Hogwarcie. Usiedli przy stole Gryfonów, a Ron od razu zabrał się za jedzenie.
-Jesteś obrzydliwy, Ronald. - powiedziała zniesmaczona Hermiona, patrząc jak rudzielec wpycha sobie kurczaka do ust.
-No cho? Eść ne moszna? - Wymamrotał z ustami pełnymi jedzenia, a dziewczyna z grymasem odwróciła się do Wybrańca. - Podasz mi tą sałatkę, Harry?
Chłopak wstał i sięgnął po sałatkę z tuńczykiem.
-Dzięki - szatynka uśmiechnęła się i nałożyła trochę sałatki.
Po dziesięciu minutach przyjaciele skończyli jeść, a Hermiona udała się do Dormitorium w celu odświeżenia się. Gdy znalazła się w łazience, odkręciła kurki z ciepłą wodą i zaczęła kolejno zdejmować części garderoby. Po chwili była już całkowicie naga, więc wyciągnęła rękę, aby sprawdzić, jaka jest woda. Kiedy brązowo włosa wyczuła idealną temperaturę, weszła do brodzika i stała tam relaksując się po ciężkim dniu. Lubiła chwilę, w której ciepłe kropelki wody spływały po jej zimnych plecach. Gdy wyczuła, że jest już całkowicie zamoczona, chwyciła jej ulubiony żel pod prysznic o zapachu bzu, i nalała go sobie na dłoń, po czym zaczęła wcierać w ciało. Hermiona zawsze zaczynała od dołu, co było jej dziwnym zwyczajem, a gdy dojechała do obojczyka, wyczuła zimny medalion. Chwyciła go w dłonie i zaczęła obracać.
"Tak długo, jak będziesz nosić ten medalion, zostaniemy przyjaciółmi" Przypomniały jej się słowa blond chłopca ze snu. To był ten sam wisiorek, który jej podarował. Nie pamiętała jednak, skąd go miała. Wiedziała, że w dzieciństwie, kiedy jeszcze nie wiedziała, że jest czarodziejem, często go nosiła. Medalion był srebrnego koloru, miał dziwny podłużny kształt. Jedyne co było w nim rozpoznawalne to tej samej barwy kwiat, z sześcioma płatkami.
Dziewczyna westchnęła, gdy poczuła zimną wodę, więc szybko zakręciła kurek i sięgnąwszy ręcznik, wyszła, owijając się w niego. Starannie się wytarła, po czym owinęła się po raz kolejny ręcznikiem i wyszła z łazienki. Podchodząc do swojej szafy w dormitorium, zaczęła wybierać wygodne ubrania. W ostateczności wzięła biały, luźny top z napisem "Stay with me", i czarne legginsy. Założywszy to, zaczęła szukać swoje szczotki, gdy do pokoju weszła Ginny.
-Widziałaś gdzieś moją szczotkę? - spytała.
-Ciebie też miło widzieć, Hermiono - Ruda zaśmiała się, ale gdy zobaczyła minę szatynki, od razu spoważniała. - Ostatnio widziałam ją na twoim łóżku - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie i oparła się plecami o ścianę, przyglądając się Grangerównie.
Miona szybko podeszła do swojego łóżka, i zobaczyła swoją czarną szczotkę, którą od razu po złapaniu zaczęła czesać włosy. Uchwyciła natrętnie spojrzenie najmłodszej latorośli Weasley'ów i wzdychnęła. -Co?
-Nic, nic.. - odpowiedziała lekko zmieszana - po prostu.. Ehh.. Ron chciał z tobą porozmawiać - powiedziała na jednym wydechu i zarumieniła się.
-O-okej - odparła cicho brązowo włosa nadal się czesząc - Gdzie jest?
-W pokoju wspólnym - powiedziawszy to, wyszła.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i odłożyła szczotkę na szafce po czym ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego. Po zejściu ze schodów, w oczy rzuciła się jej ruda czupryna, wystająca zza oparcia kanapy. Poszła w tamtą stronę, a gdy była bliżej, ruda osoba odwróciła się ukazując pokrytą piegami twarz Rona.
-Hej, słyszałam, że chciałeś ze mną pogadać. - mruknęłam i usiadłam na fotelu blisko kanapy.
-Em.. T-tak - zmieszał się. - Może pójdziemy... Gdzieś? -zarumienił się, ale lekko uśmiechnął.
Pokiwałam tylko głową i wstałam z wygodnego siedzenia, po czym ruszyłam za Ronem. Szliśmy korytarzami, gdy chłopak postanowił przerwać tą niezręczną ciszę.
-Słuchaj, Hermiono. Znamy się dość długo, i ten.. Pomyślałem sobie, że zaczniemy ze sobą chodzić.. Znaczy gdybyś tylko chciała, bo wiesz, podobasz mi się i w ogóle.. -Rudzielec podrapał się po włosach i spojrzał na mnie wyczekującą.
-Ron, eh.. - chciałam mu powiedzieć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, i nic do niego nie czuję, ale przerwał nam Malfoy.
-O, czyżby łasic przystawiał się do naszej małej kujonki? - zaśmiał się a jego świta mu zawtórowała - Nie masz na co liczyć, kto by chciał takiego beztalencia, jak ty? - ponownie się zaśmiał, ale Miona mu przerwała.
-Ja bym chciała, a ty tutaj nie masz nic do gadania, kretynie. Jak śmiesz gadać takie rzeczy o Ronie, kiedy sam nie jesteś lepszy?! Idź się lepiej liż z Parkinson, to jak na razie wychodzi ci najlepiej. -warknęłam i złapałam Rona za rękę po czym poprowadziłam w stronę Pokoju Wspólnego.
-Czyli, że się zgadzasz? - uśmiechnął się.
-E, tak, oczywiście Ron - powiedziałam lekko przesłodzonym głosem, "matko, w co ja się wpakowałam" pomyślałam, ale po chwili zgoniła się za tą myśl . "Przecież Ron jest całkiem fajnym facetem..." mówiłam próbując się do tego sama przekonać.
-Truskawkowy sorbet - mruknęłam hasło, a portret przedstawiający Grubą Dame odsunął się, ukazując tajne przejście do pokoju.
-Musze iść odrobić lekcje, widzimy się później - uśmiechnęłam się do chłopaka, który nadal trzymał mnie za rękę. Gdy chciałam go puścić, rudzielec niespodziewanie pociągnął mnie, przez co wylądowałam na jego torsie. Uniosłam głowę zdziwiona, a on mnie pocałował. Po chwili niechętnie odwzajemniłam pocałunek, a gdy mogłam się już od niego oderwać, szybko poszłam do dormitorium.
Wchodząc po schodach myślałam o tym, co przed chwilą się wydarzyło.
-Matko, jak on się ślini - mruknęłam i otworzyłam drzwi do pokoju. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a po chwili zasnęłam.

-Hermiona! - krzyknął blond włosy chłopczyk. -Gdzie jesteś?!
Siedziałam skulona za ogromnym głazem i chichotałam, ale gdy zobaczyłam jego łzy w niebieskich oczkach, zrobiło mi się go szkoda. Szybko wyszłam zza swojej kryjówki i krzyknęłam - Leggi! 
Chłopiec szybko się odwrócił na dźwięk swojego imienia, a gdy mnie zobaczył, uśmiech przyozdobił jego piękną twarz. Podbiegł do mnie i mocno przytulił - Nigdy więcej mi tak nie znikaj- wyszeptał młody elf i pocałował mnie w policzek. -Nie zniósł bym tego, gdybyś kolejny raz mi się tak ukryła - Znowu dostrzegłam w jego oczach łzy i pocałowałam go w policzek
-Przepraszam - wyszeptałam i chwyciłam go za małą rączkę - Już nigdy więcej ci się tak nie ukryje - uśmiechnęłam się promiennie a blondyn to odwzajemnił. 

------------------------------------------------------------------------------------------------

 Pierwszy rozdział :D Mam nadzieje, że się podoba ;)
A oto medalion Hermiony :

środa, 29 kwietnia 2015

Prolog

         -Hej! - krzyknął mały chłopczyk z długimi blond włosami - Zobacz, co znalazłem!
          Dziewczynka odwróciła się i zobaczyła biegnącego chłopczyka z jakimś wisiorkiem.
         -Co to jest? - spytała, po czym wstała z ziemi z bukietem polnych kwiatów, które przed
          chwilą nazbierała.
         - Znalazłem go blisko tamtego drzewa - powiedziawszy to, odwrócił się i palcem wskazał duży dąb, znajdujący na pagórku .
         -A jeżeli ktoś go zgubił i teraz za nim tęskni? - zapytała zmartwiona dziewczynka.
         -Nie martw się - uśmiechnął się blondyn - Odwróć się.
         - Po co? - Brązowo włosa odwróciła się, a chłopczyk odgarnął jej włosy z szyi po czym zapiął    wisiorek - Teraz jest twój. Tak długo jak go nosisz, pamiętaj, że zawsze będziemy przyjaciółmi - chłopczyk uśmiechnął się lekko, obejmując zaskoczoną dziewczynę.
          -Już na zawsze?
          -Na zawsze.