piątek, 29 maja 2015

Rozdział 10.

Niewiele myśląc weszliśmy do czarnego lasu. Coś w nim było, co dawało mi złe przeczucia, ale także spokój. Wewnątrz lasu było o wiele ciemniej niż na normalnej polanie, na której przed chwilą byliśmy. Przechodziliśmy obok starych wysokich drzew i ostrych krzewów. Na jednym z liści zobaczyłam czerwony ślad. Gimli podszedł obok mnie i palcem przejechał po czerwonej substancji. Chwile na nią popatrzał i wsadził palec do buzi, sprawdzając co to jest.
-Krew orków. - powiedział natychmiast i wypluł ślinę z pozostałościami czerwonej mazi. Przeskoczyliśmy nad płynącą rzeką, i kierowaliśmy się dalej śladem krwi, która - mieliśmy taką nadzieję - doprowadzi nas do zagubionych Hobbitów. Z czasem w lesie zaczęło się robić duszniej. Na chwilę przystanęliśmy, żeby zapoznać się z otoczeniem.
-To stary las. - Rzekł po chwili Legolas. - Bardzo stary, pełen wspomnień.. i gniewu.
Patrzyłam na elfa w skupieniu, gdy usłyszeliśmy dość głośny szum. Gimli natychmiast podniósł topór gotowy do walki, a ja złapałam się za pas blisko różdżki, żebym mogła się bronić, gdyby coś nas zaatakowało.
-Drzewa rozmawiają ze sobą - mruknął blondyn a ja uniosłam jedną brew.
-Gimli, opuść topór - szepnął Aragorn, a krasnolud niechętnie spełnił jego żądanie.
Legolas stanął koło mnie i rozejrzał się uważnie.
-Zbliża się biały czarodziej - kiwnął głową do tyłu, tak, żeby Aragorn mógł to zobaczyć. Staliśmy przez chwilę w zupełnej ciszy, wyczekując ataku białego czarodzieja.
-Nie daj mu przemówić - szepnął Aragorn - rzuci na nas zaklęcie. - Złapał za rękojeść swojego miecza i powoli wysunął go z pochwy. Gimli uniósł ponownie swój topór, a Legolas naprężył cięciwę swojego łuku, gotowy do strzału.
Chwyciłam za swoją różdżkę i ostrożnie ją wyjęłam zza pasa.
-Musimy być szybcy - Kontynuował Aragorn, a gdy usłyszeliśmy coś za nami szybko się odwróciliśmy. Biała poświata wokół czarodzieja oślepiała nas przez co zmrużyłam swoje oczy. Gimli rzucił w niego toporem, ale ten go odbił jak zwyczajom piłeczkę. Podobnie postąpił ze strzałą Legolasa. Czarodziej swoją mocą sprawił, że miecz Aragorna rozgrzał się do czerwoności, przez co opuścił go. Zostałam z bronią tylko ja. Wycelowałam koniec różdżki w białą postać, i wymówiłam zaklęcie werbalne. Niestety czarodziej jak by przewidział mój ruch i odbił zaklęcie, wysyłając je w moją stronę. Szybko skoczyłam w bok unikając pocisku, który trafił w drzewo.
-Dążycie śladem dwóch młodych Hobbitów - Rzekł spokojnie biały czarodziej.
-Gdzie oni są?! - Krzyknął Aragorn zasłaniając swoje oczy przed jego blaskiem.
-Szli tędy przed wczoraj. Spotkali kogoś, kogo się nie spodziewali. Czy to dla was pociecha? - Spytał dość znajomy głos.
-Ktoś ty? - szepnęłam.
Biała poświata wokół czarodzieja zaczęła blaknąć, przez co zdołałam ujrzeć zarysy jego szczęki. Po chwili ujrzałam coś, co sprawiło mnie jednocześnie w zachwyt, strach i szczęście.
-To nie możliwe - powiedział cicho Aragorn, po czym uklęknął na jedno kolano. To samo uczynił Legolas i Gimli a zaraz po nich również i ja.
-Poległeś.. - szepnęłam i uniosłam głowę.
-W ogniu i w wodzie. - powiedział z uśmiechem Gandalf - w otchłani, na szczycie gór walczyłem z Balrogiem, aż w końcu strąciłem wroga i rozbiłem w perzynę na zboczu góry. Zawładnęła mną ciemność i znalazłem się poza myślą i czasem. Gwiazdy toczyły się nade mną, a każdy dzień stawał się epoką w dziejach ziemi, ale nie był to koniec. Znów poczułem w sobie życie. Przysłano mnie z powrotem bym wypełnił misję. - Skończył swoją wypowiedź.
-Gandalf - powiedział Aragorn.
-Gandalf? - spytał ze zdziwioną miną czarodziej i zmrużył swoje brązowe oczy. - Tak, tak mnie ongiś nazywano. Gandalf Szary, takie nosiłem imię - odrzekł z miłym uśmiechem. - Jestem Gandalf Biały - Powiedział a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. -Znów jestem z wami. Ale teraz musimy już iść, rozpoczyna się nowy etap w podróży, wojna przyszła do Rohanu, śpieszmy do Edoras. - Powiedział i zaczął nas prowadzić do wyjścia z ciemnego lasu. Na skraju puszczy przystanął i rozejrzał się po rozświetlonej łące i wzgórzach a po chwili zagwizdał. Z horyzontu wyłonił się biały koń, pędzący w naszą stronę.
-To Mearas, chyba że mój wzrok omamił jakiś czar - powiedział z podziwem elf i przyglądał się galopującemu koniowi.
-Cienisto grzywy - Mruknął z uśmiechem Gandalf i pogłaskał konia bo pysku. - Władca wszystkich koni i mój wierny druh w wielu niebezpieczeństwach.
Szybko wspięliśmy się na nasze wierzchowce i ruszyliśmy do Edoras. Jechaliśmy kilka dni, aż moim oczom nie ukazał się wysoki pagórek z miastem wybudowanym na nim. Jak się domyśliłam, to było Edoras. Podjechaliśmy do bramy i zobaczyliśmy spadającą zieloną flagę z wygrawerowanym białym koniem.
-Baczcie na słowa, nie liczcie na miłe przyjęcie - Powiedział czarodziej i wjechał do miasta, a my podążyliśmy za nim. Pierwsze co rzuciło mi się tam w oczy bym ogromny budynek, coś w podobie zamku, tylko trochę mniejszego. Na szczycie schodów stała kobieta, młoda, o długich jasnych włosach i jasnej cerze. Miała na sobie białą sukienkę a długimi i szerokimi sukniami. Patrzała się w naszym kierunku, po czym weszła do budynku.
-I na cmentarzu bywa weselej - mruknął Gimli widząc małą ilość ludzi. Niektórzy sprzątali, inni patrzyli się na nas. Wszyscy byli ubrani w ciemne ubrania. Dojechaliśmy do schodów a ja zwinnie zeskoczyłam z konia. Wspięłam się po wysokich, betonowych schodach. Na ich szczycie stali straże, którzy od razu do nas podeszli.
-Nie możecie stanąć przed królem z orężem - Powiedział natychmiast jeden z nich. Gandalf kiwnął na nas głową, więc wyjęłam swoją różdżkę i dwa sztylety i podałam jednemu z mężczyzn. Legolas rozpiął pas, na którym wysiał jego kołczan i wraz z łukiem, dwoma sztyletami i mieczem oddał je drugiemu mężczyźnie. Następnie spojrzałam na Aragorna, który po kolei wyjmował swoje miecze lub sztylety z różnych części ubrań co wyglądało dosyć śmiesznie. Następny był Gimli, który oddał im swój ulubiony topór. Jedyny, który nie oddał swojego oręża był Gandalf, który z uśmieszkiem staruszka podtrzymywał się na swojej białej długiej różdżce.
-Twój kij. - Mruknął strażnik.
-Och, chyba nie pozbawisz starca podpory? - Udał smutną minkę i kiwnął na mnie głową, żebym do niego podeszła, więc tak zrobiłam. Czarodziej złapał mnie pod ramie i dla stworzenia pozorów ruszyliśmy wolno, udając, że go prowadzę. Cicho się zaśmiałam z pomysłowości Gandalfa a ten do mnie mrugnął. Za nami podążali Legolas, Gimli i Aragorn, którzy także się uśmiechali a za nimi szli strażnicy. Weszliśmy do wielkiej sali, w której na środku był podest, na którym stał wielki tron. Siedział na nim władca, który jak dla mnie, wyglądał strasznie. Był cały blady i miał posiwiałe włosy. Niby nic takiego, ale jak się spojrzało w jego oczy, nie dostrzegło się w nich nic. Były białe, bez tęczówki, a źrenic prawie nie było widać. Podeszliśmy trochę bliżej, a czarodziej mnie puścił i podszedł sam do wielkiego tronu. Stanęłam obok Legolasa i spojrzałam na władcę. Obok niego siedział blady człowiek, ubrany cały na czarno, który właśnie szeptał mu coś do ucha.
-Gościnność twojego dworu ostatnio zmalała, królu Theodemie. - Powiedział na powitanie czarodziej.
-Czemu miał bym cię witać z radością, Gandalfie, zwiastunie burzy - Mruknął cicho Król, jak by się zmęczył samym mówieniem.
-Późną godzinę wybrał sobie czarodziej. Lathspel, tak go nazwałem. Zły to gość, co złe wieści niesie. - Powiedział doradca króla.
-Trzymaj jadowity język za zębami. Nie szedłem przez ogień i śmierć, żeby wieść spór z bezrozumnym gadem. - Powiedział czarodziej i wymierzył w niego różdżką.
"Żmija" cofnęła się przerażona. - Jego laska, zabierzcie mu jego laskę! Mieliście mu ja odebrać! - Krzyknął a strażnicy podbiegli do niego ale my byliśmy szybcy. Podczas gdy my walczyliśmy ze strażnikami, Gandalf podszedł do Króla, zdjął szarą szatę, ukazując białą i zaczął czarować. Po chwili pojawiła się ta sama kobieta, którą zobaczyłam na szczycie schodów. Chciała podejść do króla, lecz Aragorn ją zatrzymał każąc jej zaczekać. Podeszłam do Legolasa, który natychmiast objął mnie w pasie. Patrzyliśmy uważnie na wyczyny czarodzieja. Po kilku minutach twarz Theodena zaczęła się zmieniać. Jak by młodnieć. Jego włosy przybrały jasny odcień, a skóra normalny kolor. Jego oczy nie były już całe białe tylko niebieskie. Blond włosa kobieta wyrwała się z uścisku Aragorna i podbiegła do króla.
-Znam twoją twarz - szepnął Theoden i dłonią dotknął policzka kobiety. - Eowina.
Ta tylko uśmiechnęła się przez łzy co dla mnie było bardzo wzruszające, przez co w moich oczach także pojawiły się łzy. Legolas spojrzał na mnie i cicho się zaśmiał i mocniej mnie objął tak, że stał za mną a ręce trzymał na moim brzuchu.
-Gandalf? - spytał Król.
-Odetchnij powietrzem swobody, mój przyjacielu - uśmiechnął się czarodziej.
Król Theoden wstał z tronu i i przemówił:
-Mroczne były moje sny. - Powiedział i spojrzał na swoje dłonie.
-Palce przypomną sobie swoją dawną siłę, jeżeli chwycą za miecz. - Rzekł Gandalf, a jeden ze strażników podszedł do władcy i wyciągnął w jego kierunku rękojeść od miecza. Król delikatnie chwycił za rączkę i wyciągnął miecz z pochwy. Zaczął mu się z uśmiechem przyglądać, ale jego wzrok skierował się na "żmiję". Rozkazał straży wywalić go. Wyszliśmy za nimi i zobaczyliśmy jak mężczyzna turla się po ogromnych schodach.
-Służyłem tylko tobie! - Krzyknął mężczyzna.
-Ty pijawko.. - mruknął król schodząc z mieczem ze schodów. - Chciałeś mnie zrzucić na kolana!
-Nie oddalaj mnie!
Król Theoden uniósł miecz, ale Aragorn szybko do niego podbiegł - Nie Panie! -Krzyknął - Puść go. - Dodał już ciszej - Dość już krwi przelanej za jego sprawą. Pokłon królowi Theodenowi! - Krzyknął mężczyzna do tłumu, który zebrał się przed schodami i obserwował całe zajście ze "żmiją". Tłum pokłonił się przed nim, ale ten nic sobie z tego nie zrobił i odwrócił się do Gandalfa. - Gdzie jest Theodred? Gdzie jest mój syn?

niedziela, 24 maja 2015

Liebster Blog Award


Dziękuje za nominowanie mojego bloga przez tego autora :)

Pytania :

1. Jak masz na imię?
-Patrcyja
2. Jaki jest twój ulubiony aktor?
-Johnny Depp <3
3. Masz jakieś dziwne nawyki przy jedzeniu?
-Nie xd
4. Masz zwierzę?
-3 koty
5. Masz jakąś ulub. piosenkę, którą mogłabyś słuchać na okrągło? 
-"I see fire" - Ed Sheeran
6. Lubisz czytać książki?
-Książki to moje życie *_*
7. Ile masz lat?
-15
8. Byłaś kiedyś za granicą?
-Raz w Irlandii.
9.Kiedy masz urodziny?
-26 Kwiecień
10. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
-Nie zastanawiałam się nad tym, ale chyba weterynarzem albo psychologiem :D
11. Czytałaś mojego bloga? A jeżeli nie to zamierzasz przeczytać?
-Prawdopodobnie nie czytałam, ale jak będzie mi się nudziło to przeczytam :D

Nominuję:
- http://w-swiecie-magii-zagubiona.blogspot.com/2015/05/rozdzia-11.html
-http://to-koniec-granger.blogspot.com/2015/05/rozdzia-5.html
-http://kolor-wstydu.blogspot.com/


Pytania :
1. Ile masz lat?
2. Jak masz na imię?
3. Twoje hobby?
4. Ulubiona książka, jeżeli wgl lubisz czytać.
5. Masz zwierzaka?
6. Masz jakieś dziwne nawyki podczas jedzenia?
7. Ulubiona piosenka?
8. Umiesz jeździć na łyżwach?
9. Jesteś bardziej aktywna czy wolisz siedzieć przed kompem lub TV?
10. Masz jeszcze jakieś inne blogi?

Rozdział 9.

Było już późno. Wszyscy zdążyli zasnąć oprócz Legolasa i mnie. Blondyn stał nad brzegiem jeziora i wpatrywał się w głąb lasku. Wyszłam spod koca i powoli podeszłam do elfa odwróconego do mnie plecami. Stanęłam obok niego i spojrzałam na przepływającą rzekę.
-Czemu nie śpisz? - spytał po chwili blondyn i popatrzał na mnie.
-Nie mogę zasnąć - Odparłam po chwili.
Legolas wziął mnie za rękę i poprowadził do wielkiego głazu, na którym usiadłam, a sam stanął przede mną.
-Jak się czujesz? - spytał niepewnie i złapał moją dłoń.
-Tak.. Dziwnie. - Powiedziałam. - Mimo tego, że do niczego poważniejszego między mną a Boromirem nie doszło, czuję się taka brudna. Jak bym to ja zawiniła. - Szepnęłam i opuściłam głowę czując napływające łzy do moich oczu.
-To nie jest twoja wina. - Rzekł cicho blondyn i dwoma palcami chwycił mój podbródek i uniósł go. - To wina Boromira, że chciał skrzywdzić ciebie. Ale to już nie ma znaczenia. Ważne jest to, że nic ci się nie stało, i to, że dopóki jesteś tutaj ze mną, nic ci się nie stanie. Nie dopuszczę do tego. - Wytarł łzę spływającą po moim policzku i mocno przytulił. Chwilę byłam w jego objęciach, aż ze zmęczenia usnęłam.
Następnego dnia obudziłam się na ziemi, przykryta kocem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam, że nikt już nie śpi i wszyscy siedzą wokół ogniska jedząc śniadanie. Szybko wygramoliłam się spod przykrycia i podeszłam do nich siadając na wolnym miejscu obok Gimliego i Aragorna.
-Zostawcie to co zbędne. - Mruknął po jakimś czasie Aragorn. - Pójdziemy bez balastu. Nie skażemy Merrego i Pippina na mękę i śmierć. Czas zapolować na orków. - Powiedziawszy to, wsunął sztylet do pochwy przypiętej do pasa i pobiegł w głąb lasu. Chwilę staliśmy patrząc za Aragornem. Uśmiechnęłam się i pobiegłam za nim, a zaraz za mną Legolas wraz z Gimlim.
                                                                    ***
-Przyśpieszyli kroku. - powiedział Aragorn przykładając ucho do ziemi. - Widać, że zwięszyli nasz zapach. Szybko! - Wstał z ziemi i pobiegł za tropem orków i dwójki Hobbitów.
Biegłam za nim już lekko dysząc a za mną podążał Legolas.
-Chodź Gimli - Krzyknął widząc krasnoluda daleko za nami
-Trzy dni i noce pościgu, bez pożywienia, bez postoju - Jęczał Gimli. - I nigdzie nie widać naszej zwierzyny, tylko ślady na skałach. - Powiedziawszy to, przyśpieszył bieg.
Biegliśmy już dość długo. Słońce wisiało wysoko na niebie, więc wywnioskowałam, ze jest już dobre południe. Przebiegliśmy jeszcze kilka kilometrów, aż zobaczyłam na ziemi połyskujące coś. Podeszłam do niego i wzięłam do ręki.
-Liście z Lorien nie spadają na próżno - szepnęłam gdy podszedł do mnie Legolas wraz z Aragornem.
-Może jeszcze żyją. - powiedział z nadzieją blondyn - Są niespełna dzień drogi od nas. - Powiedział i ruszył na przód. Wstałam i już miałam zacząć biec, gdy usłyszałam za sobą jak ktoś upada ze skały. Odwróciłam się i zobaczyłam Gimliego turlającego się po ziemi. -Szybko Gimli! Dogonimy ich!
-Męczą mnie biegi przełajowe - wstał z ziemi i podbiegł do mnie - Krasnoludy to urodzeni sprinterzy, zabójczy na krótkich dystansach. - Powiedział a ja się zaśmiałam i dogoniłam Legolasa, który wspinał się na skałę.
-Rohan - Rzekł Aragorn. - Ojczyzna jeźdźców. - Powiedział i zaczął zbiegać ze stromej górki. Legolas chwycił mnie za rękę i pomógł schodzić a na końcu jak zwykle biegł Gimli.
-Legolasie! - krzyknął po chwili Aragorn. - Co widzą oczy elfa?
-Skręcają na południowy wschód. Wiodą Hobbitów do Isengardu!
-Do Sarumana.. - szepnął Aragor i zaczął biec.
                                                                  ***
-Oddychać, to podstawa - szeptał Gimli podczas pogoni.
-Biegną jakby czuli na plecach bat swoich panów. - skomentował Legolas, gdy zauważył orków gnających kilka kilometrów od nich.
Powoli zaczęło się już ściemniać, a my bez przerwy biegaliśmy.
-Może zrobimy postój? I tak nic nie zobaczymy w ciemnościach. Mogę się założyć, że orkowie też nie będą biec w nocy. - Powiedziałam trochę zmęczona i zobaczyłam jak Gimli kłądzie się na ziemi i ciężko oddycha.
Aragon spojrzał pierw na mnie, później na Gimliego a następnie na Legolasa.
-Myślę, ze Hermiona ma racje. Powinniśmy zrobić postój - zgodził się ze mną blondyn a ja się lekko uśmiechnęłam. Aragorn kiwnął głową i usiadł na skale zapalając swoje fajkowe ziele. Usiadłam obok niego i patrzyłam na Legolasa jak rozgląda się po okolicy.
-Lubisz go, prawda? - odezwał się nagle Aragorn wypuszczając dym z ust.
Spojrzałam na niego a następnie odwróciłam głowę i zobaczyłam jak Legolas rozmawia z Gimlim.
Kinęłam głową w milczeniu i zobaczyłam kącikiem oka jak Aragorn lekko się uśmiecha i zaciąga się fajką.
-On ciebie też lubi - odezwał się po jakimś czasie a ja poczułam jak policzki mi się rumienią a lekki uśmiech zagościł na mojej twarzy.
Gdy mężczyzna skończył palić swoją fajkę, poklepał mnie lekko po ramieniu i wstał z wielkiego głazu i podszedł do Legolasa. Nie wiedząc co dalej robić, ułożyłam się w miarę wygodnie na głazie i po chwili zasnęłam.
Czułam, jak bym spała zaledwie godzinę gdy podszedł do mnie blond włosy elf i obudził mnie, mówiąc, że musimy wyruszać. Niechętnie wstałam i od razu poczułam skutki leżenia na twardym kamieniu. Plecy bolały mnie niemiłosiernie ale nie dałam tego po sobie poznać. Od razu po pobudce zaczęliśmy poranny jogging za orkami.
-Wschodzi czerwone słońce. Dziś w nocy przelano krew. - Powiedział podczas biegu Legolas.
Biegliśmy jeszcze chwilę, gdy usłyszeliśmy galop wielu koni. Aragorn dał nam znak ręką, żebyśmy schowali się za skałą, więc tak zrobiliśmy. Po chwili zobaczyliśmy dość dużą grupkę ludzi.
-Jeźdźcy Rohanu! - krzyknął Aragon i wyszedł z kryjówki - Co nowego w Marchi?
Zobaczyłam jak grupa jeźdźców zawraca, więc przybliżyłam się do elfa, który objął mnie opiekuńczo ramieniem. Konie zaczęły nas otaczać, więc nie mieliśmy możliwości ucieczki. Jeźdźcy wymierzyli nas włóczniami a ja cofnęłam się jeszcze bardziej.
-Co sprowadza człowieka, elfa, krasnoluda i kobietę do Ridermarchii? - Wyjechał na przód ich przywódca - Gadać prędko!
-Podaj swoje imię a poznasz moje. - odparł cięto Gimli.
Ich przywódca zeskoczył z konia i podszedł do krasnoluda. - Uciął bym ci łeb, krasnoludzie, gdyby choć trochę wystawał spośród traw.
Legolas szybko wyjął strzałę i łukiem wycelował w wysokiego mężczyznę. - Nie zdążył byś zadać ciosu. - rzekł a jeźdźcy wymierzyli w niego wszystkie włócznie.
Widząc co się święci, opuściłam jego łuk na dół i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.
-Jestem Aragorn, syn Arathorna, to jest Gimli, syn Gliona, to jest Legolas, książę Mrocznej Puszczy, syn Thranduila, a to jest Hermiona.. córka Elronda, sojusznicy Rohanu i króla Theodena.
-Theoden nie odróżnia sojusznika od wroga - rzekł blond włosy mężczyzna, po czym zdjął swój hełm, ukazując swoją twarz. - Nawet w rodzinie - dodał - Saruman zatruł mu umysł i zawładnął krajem. Mój oddział pozostał wierny Rohanowi i za to nas wygnano. Biały czarodziej jest przebiegły, zjawia się tu i tam pod postacią starca w kapturze. Jego szpiedzy drwią sobie z naszych sił.
-Nie jesteśmy szpiegami - zaprzeczył Aragorn - Jedziemy na zachód za Uruk Hai, pojmali dwóch naszych druhów.
-Wyrżnęliśmy ich w nocy - powiedział mężczyzna.
-Byli z nimi dwaj Hobbici?! - spytałam szybko.
-Nie duzi, wydaliby się wam dziećmi - rzekł Aragorn.
-Nikogo nie oszczędziliśmy - powiedział smutno ich dowódca. - Spaliliśmy truchła na stosie - pokazał palcem na dymiące się ciała.
-Zabici? - zapytał z niedowierzeniem pomieszanym ze smutkiem krasnolud.
Łzy pojawiły mi się w oczach, więc szybko wtuliłam się w tors Legolasa, a ten objął mnie ramieniem.
-Żałuję - odparł przywódca i po chwili zagwizdał - Hasufel! Arod! - wezwał dwa konie. Jeden biały a drugi brązowy.
-Oby spotkał was lepszy los niż ich poprzednich właścicieli. Żegnajcie. - powiedział mężczyzna i poszedł do swojego konia, po czym wsiadł na niego i podjechał na nim do nas - szukajcie druhów, lecz nie miejcie nadziei. Opuściła tę krainę. - rzekł i wraz z innymi jeźdźcami odjechali. Podeszłam do białego konia a Legolas pomógł mi się na niego wdrapać, po czym sam zwinnie na niego wskoczył. Pojechaliśmy do palącego się stosu. Szybko zeskoczyłam z Aroda i podeszłam do truchła. Na jednej wbitej w ziemię włóczni wisiała głowa orka, przez co zebrało mi się na wymioty. Zobaczyłam jak Gimli odgarnia popiół swoim toporem i podnosi coś. - To ich pasek - pokazał czarny zwęglony pas.
-Oby znaleźli ukojenie w śmierci - szepnął elf a ja do niego podeszłam i przytuliłam. Przez łzy zobaczyłam jak Aragorn się wścieka i kopie hełm, a następnie z krzykiem klęka przed palącymi się ciałami.
-Zawiedliśmy ich. - Powiedział smutno Gimli, a Aragorn zobaczył ślady na ziemi. - Tu leżał Hobbit. - Rzekł a ja spojrzałam na niego z nadzieją. Aragorn przeczołgał się trochę i odgarnął źdźbło trawy. - a tu drugi. Pełzli. - Aragorn poszedł trochę dalej a my nadal wpatrywaliśmy się w niego - Mieli skrępowane ręce. - poszedł jeszcze dalej i zobaczył przecięte liny - więzy przecięto. Pobiegli tędy. - mówił i szedł po ich śladach. - Byli ścigani. uciekli z miejsca bitwy - pobiegł po śladach i zatrzymał się przy czarnym lesie - w głąb Fangornu - dokończył.
-Jakiś obłęk ich tam zagnał? - spytał Gimli.

czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 8.

Krótka notka na początek ;3
Chciałam się spytać, dlaczego prawie nikt nie komentuje rozdziałów. Pod jednym postem jest prawie 200 wejść, a komentują tylko 1/2 osoby i to na prawdę smuci. Dobrze wiecie, że jestem początkująca, więc komentarze pomagają mi zrozumieć, gdzie popełniam błędy i uczę się na nich, a także to motywuje mnie do pisana.. Więc chyba zrobię tak : 5 kom. = nowy rozdział ;/ ;3
A teraz zapraszam do czytania :)

                                   ~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~


-Lembas - Powiedział z uśmiechem Legolas, który wkładał pożywienie do łodzi. – Chleb podróżnych. – Powiedziawszy to, ugryzł kawałek. –Jeden mały kęs wypełni żołądek rosłego człowieka. – Rzekł i spojrzał na Niziołki, po czym poszedł po resztę ładunków.
-Ile zjadłeś? – spytał jeden z Niziołków.
-Cztery – Odpowiedział, a ja się zaśmiałam.
                                                                            ***
Gdy mieliśmy już odpływać, przybyła do nas Galadriela.
-Legolasie, to prezent dla Ciebie. Łuk Galadrimów, narzędzie godne elfa. – Z uśmiechem wręczyła mu podarunek. Następnie przeszła do Niziołków.
-Oto szkielety Nordorinów. Sprawdziły się już w bojach. – powiedziała to i spojrzała Pippina . - Nie martw się, młody Tuku, odnajdziesz w sobie dzielność.
Powiedziawszy to, wręczyła Merremu i Pippinowi sztylety, a następnie odwróciła się i podeszła do mnie.
-To jest eliksir życia. Jeden mały łyk, może uratować człowieka, krasnoluda, a nawet elfa od śmierci – Dała mi mały flakonik ze złocistym płynem, po czym z uśmiechem podeszła do Sama.
-A ty, Samwise Gamgee, otrzymasz linę splecioną z hitlainy. – dała mu szarą długą linę, po czym podeszła do Froda.
-Frodo Bagginsie, ty dostaniesz blask Erendira, czyli ukochanej gwiazdy elfów. Niech rozświetla ci nawet najciemniejsze chwile. – Podarowała mu błyszczący flakonik  i odwróciła się do Gimliego.
-A o jaki dar poprosi krasnolud? – spytała się z uśmiechem Gimliego.
-O nic. – Powiedział krótko. – Pragnie jedynie móc raz jeszcze spojrzeć na panią Galadriele, która jest piękniejsza od wszystkich klejnotów ziemi. – Dodał a Galadriela cicho się zaśmiała. Krasnolud, zmieszany opuścił głowę i odwrócił się. – Chociaż… - Dodał po namyśle. –Jest jedna rzecz…
                                                                         ***
Płynęliśmy już dość długo, u podnóża rzeki. Siedziałam w jednej łodzi z Legolasem i Gimlim. Obok nas płynęli Aragorn  z Frodem i Samem, a trochę za nami Boromir wraz z Pippinem i Merrym.
-To rozstanie zadało mi ciężką ranę, gdy po raz ostatni spojrzałem na to, co najpiękniejsze – Mruknął Gimli a ja popatrzyłam się na niego z lekkim uśmiechem. – Od tej chwili już niczego nie nazwę pięknym, chyba, że spojrzę na jej dar. – Kontynuował.
-Co ci dała? – zapytał blond włosy elf.
-Poprosiłem ją o pukiel włosów, dała mi aż trzy. – Rzekł, a ja z uśmiechem spojrzałam na Legolasa, który także szeroko się uśmiechał. Boże, jaki on jest piękny.. Pomyślałam, ale szybko potrząsnęłam głową i odwróciłam się, żeby zobaczyć, gdzie płyniemy. Wpłynęliśmy na jakąś szerszą rzekę, a elf szybko odwrócił głowę w stronę drzew, tak, jak by coś tam zobaczył. Jego mina zrzedła. Chciałam się zapytać, co się stało, ale dobiliśmy do brzegu.
Zapadł już zmrok, a ja siedziałam sama na brzegu rzeki i wpatrywałam się w samotną kłodę, za którą coś się kryło.
-Gollum. – Powiedział Aragorn, który nagle stanął za mną. – Śledzi nas od Morii. Miałem nadzieję, że zgubi trop nad rzeką, ale jest zbyt sprytny.
-A jeśli powiadomi o nas nie przyjaciela, przyprawa będzie jeszcze cięższa. – mruknęłam i odwróciłam swój wzrok od kłody. Spojrzałam na las, gdzie zobaczyłam Boromira zbliżającego się do nas.
-Bezpieczniej było by przejść przez Minas Tirith, potem moglibyśmy się przegrupować i uderzyć na Mordor z umocnionej pozycji.
-W Gondorze nikt nas nie wesprze. – Mruknął Aragorn.
-Elfą od razu zaufałeś. – dodał zgryźliwie Boromir – Czemu wątpisz we własnych poddanych? – spytał, ale nie uzyskał odpowiedzi.
-Tak, są słabi. Tak, są wątli, ale w ludziach drzemią także honor i odwaga! Jednak ty nie chcesz tego dostrzec. Boisz się! – Krzyknął Boromir a ja wstałam i podeszłam do nich.
-Boromirze, uspokój się – powiedziałam cicho i złapałam go za ramię, ale ten tylko je strzepnął.
-Całe życie ukrywałeś się w cieniu, ze strachu przed tym, kim jesteś! – Krzyknął, a Aragorn chwilę na niego popatrzył, po czym przerzucił swój wzrok na mnie.
-Nie pozwolę by pierścień znalazł się w pobliżu twego miasta. – Wypowiedziawszy to, odszedł. Spojrzałam na Boromira, który ze złością wpatrywał się w miejsce, w którym Aragorn zniknął. Nie chcąc go już bardziej drażnić, postanowiłam się położyć. Weszłam do swojego śpiwora i od razu zasnęłam.
                                                                          ***
W następny dzień z samego rana znów wyruszyliśmy. Płynęliśmy dość długo, wzdłuż nurtu rzeki.
-Wow.. – szepnęłam gdy zobaczyłam po dwóch stronach ogromne posągi w kształcie ludzi.
Przepłynęliśmy koło ich stóp i zatrzymaliśmy łodzie przy brzegu. Zaczęłam się rozglądać po wybrzeżu. Nie było tutaj nic szczególnego. Same drzewa. Postanowiłam, że nazbieram trochę drewna na opał, więc weszłam kawałek w głąb lasu i zaczęłam podnosić różne gałęzie. Po chwili przyszedł do mnie Gimli z pomocą, więc wyrobiliśmy się dość szybko. Nazbierane drewno ułożyliśmy w stosik a ja sięgnęłam do pasa po różdżkę i jednym zaklęciem rozpaliłam ogień.
-Przepływamy jezioro o zmierzchu, potem ruszamy dalej – Powiedział Aragorn siedząc przy ognisku.
-Podchodzimy Mordor od północy, tak? – spytał krasnolud
-Tak, to jest nasza trasa. – powiedział spokojnie Aragorn. Po chwili zauważyłam Legolasa, który bacznie przyglądał się lasowi.
-Legolas? – zapytałam, ale ten zamiast odpowiedzieć, podszedł do Aragorna.
-Ruszajmy. – Rzekł blondyn.
-Nie, orkowie są na wschodnim brzegu, zaczekamy na osłonę nocy.
-Nie to mnie niepokoi – Mruknął. – Moje myśli spowił cień groźby, coś się zbliża. Czuję to. – Dodał.
-Gdzie jest Frodo? – Odezwał się jeden z Niziołków i nagle wszystkie oczy spoczęły na Merrym, po czym zerknęłam na miejsce Boromira, ale go tam nie było.
-Boromira też nie ma. – Rzekłam.
Aragorn spojrzał na mnie ze strachem w oczach a po chwili wbiegł do lasu. Nie czekając długo pognałam za nim, a zaraz za mną Legolas wraz z Gimlim. Prawdopodobnie rozdzieliliśmy się, bo jak spojrzałam w tył, zobaczyłam wyłącznie drzewa. Aragorna też nigdzie nie widziałam. Biegłam cały czas przed siebie omijając pnie drzew i korzenie wystające z ziemi. Po chwili usłyszałam czyjeś krzyki. Nie czekając, pobiegłam w tamtą stronę. Pierwsze co zobaczyłam to ogromny posąg, a raczej głowa, która od owego posągu odpadła. Później zobaczyłam Boromira, który zaczął biec za Frodem, ale ten mu uciekł.
-To ja powinienem mieć pierścień! Czytam w twoich myślach! Zaniesiesz go Sauronowi! – krzyczał za nim.
-Boromirze? – powiedziałam niezbyt pewna. – Co ty robisz?
-Hermiona? Co ty tu robisz? Widziałaś to?!
Pokiwałam lekko głową a ten rzucił się na mnie. Pisnęłam i zanim wyciągnęłam różdżkę, mężczyzna leżał już na mnie .
-Złaź! – krzyknęłam, ale ten tylko się zaśmiał, więc zaczęłam wierzgać nogami i rękami próbując jakoś się wydostać.
-Nie ruszaj się, skarbie. To będzie czysta przyjemność – zaśmiał się i przymierzał się do pocałowania mnie, ale ja odwróciłam głowę.
-Chyba coś ci powiedziałem, że masz się nie ruszać – Tym razem złapał moją twarz rękami i udało mu się złączyć nasze wargi. Kilka łez wyleciało mi z oczu, a gdy Boromir złapał mnie za talię, odrobinę za mocno, pisnęłam. Mężczyzna wykorzystał tą okazję i wsunął język do moich ust, przez co zaczęłam się mocniej szarpać. Chwilę później poczułam jego dłoń na swoim kroczu, które zaczął masować, ale przerwał gdy usłyszał jak ktoś nadchodzi.
-Zostaw ją! – ktoś krzyknął a ja poczułam wielką ulgę. Boromir tylko się zaśmiał. ale po chwili spoważniał. –Odejdź od niej. – powiedział nieznajomy, a ja poczułam jak Boromir puszcza moje ciało. Szybko przeczołgałam się do wielkiego głazu i zwinęłam się w kłębek chowając twarz między nogi. Po paru chwilach ktoś do mnie podszedł, a ja poczułam jak dreszcz przepływa przez całe moje ciało.
-Odejdź – wyszeptałam.
-Już dobrze Mionka, nic ci nie będzie. – powiedział spokojnie a ja podniosłam głowę i zobaczyłam blond czuprynę, którą tak uwielbiałam.
-Legolas? – spytałam z nadzieją.
-Jestem tu. – powiedział i przytulił mnie do sobie. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś ciężkie kroki i znajomy głos.
-Co tu się stało? – spytał Gimli.
-Nie ważne – rzekł blondyn.
-Uciekajcie! – Krzyknął jeden z Niziołków, który dość szybko zbiegał z górki, a ja otarłam oczy z łez i zobaczyłam od groma dziwnych orków.
-Uruk Hai – wyszeptał Legolas po czym wstał i pomógł mi się podnieść. Wyjęłam swoje dwa sztylety a elf cicho się zaśmiał.
-Co? – popatrzyłam na niego dziwnie.
-Chyba na prawdę nauczę cię szczekać z łuku. – odparł i naciągnął cięciwę, po czym wystrzelił jedną strzałę, która trafika Uruk Hai prosto w czoło. Przewróciłam oczami i zobaczyłam orka biegnącego prosto na mnie. Nie myśląc zbyt wiele ruszyłam na przód po czym wskoczyłam na niego i wbiłam mu jeden sztylet w kark a drugiego rzuciłam w orka, który walczył z Merrym. Wyciągnęłam sztylet z karku i zeskoczyłam z niego. Walka chwilę trwała. Myśleliśmy, że już wygraliśmy, gdy z nikąd pojawił się Uruk Hai z kuszą. Uśmiechnął się złowieszczo i wycelował strzałą w tors Boromira. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Można by pomyśleć, że dobrze mu tak, za to co mi zrobił, ale tak nie było. Źle się z tym czułam. Widziałam, jak mężczyzna pomimo wbitej strzały wciąż walczy. Uruk Hai wbił mu kolejną strzałę, i tym razem Boromir padł. Zobaczyłam jak Legolas naciąga cięciwę swojego łuku i wystrzela z niej strzałę, która trafia orka prosto w serce. Podbiegłam do Boromira i położyłam jego głowę na swoich kolanach i zaczęłam szukać w kieszeniach eliksiru życia, ale mężczyzna złapał mnie za rękę.
-Nie szukaj go. – wychrypiał – Zginę tak, jak powinienem. Przepraszam cię za.. za to co ci zrobiłem. Mam nadzieje, że mi wybaczysz. I, orkowie zabrali Merrego i Pippina. Nie zdołałem ich obronić. Zawiodłem was wszystkich.
Łzy pojawiły mi się w oczach w chwili, w której Boromir zamknął swoje oczy. Wstałam i podeszłam do Legolasa, który objął mnie ramieniem. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Aragorna, który także ma łzy w oczach oraz Gimliego, który zdjął swój hełm i patrzył się smutno na ciało zmarłego. Następnie spojrzałam w górę, i zobaczyłam elfa z kamienną twarzą, ale mimo tego zobaczyłam smutek w jego oczach. Spojrzałam w inną stronę, ale nigdzie nie zauważyłam pozostałej dwójki  Hobbitów.
-Gdzie Frodo i Sam? – zapytałam lekko zmartwiona.
-Pozwoliłem im odejść – rzekł Aragorn.
Kiwnęłam głową i ponownie spojrzałam na zwłoki.
-Nie możemy go tak tutaj zostawić – powiedziałam cicho.
-Co z nim zrobimy? – spytał krasnolud.
Spojrzałam na Aragorna, który schował swój miecz do pochwy i podszedł do ciała zmarłego.
-Legolasie, pomóż mi go przenieś. – Powiedział cicho i złapał Boromira za nogi. Po chwili dołączył do niego elf i złapawszy go za barki wspólnie go podnieśli. Wraz z Gimlim szłam za nimi, aż doszliśmy do brzegu. Aragorn i Legolas ułożyli go w łodzi i popchali w kierunku nurtu rzeki. Blondyn ponownie do mnie podszedł po czym objął mnie ramieniem i wspólnie patrzyliśmy na łódkę, dryfującą spokojnie po tafli wody.

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 7.



Wędrowaliśmy przez kilka długich dni, do czasu, aż Aragorn nie zobaczył lasu. Nie zastanawiając się zbyt długo szybko do niego wbiegliśmy. Puszcza, na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, ale ja wiedziałam, że coś jest z nią nie tak. Z niektórych drzew spadały pojedyncze listki, a my wędrowaliśmy pomiędzy nimi.
-Nie zostawać w tyle – powiedział Gimli i pogonił Hobbitów. – Mówią, że mieszka tutaj potężna czarodziejka, wiedźma elfów. Jej moc jest straszliwa, kto na nią spojrzy, zastanie zaczarowany – wyszeptał a Legolas spojrzał się na Gimliego z irytacją, a następnie przerzucił swój wzrok na mnie i cicho się zaśmiał. Uśmiechnęłam się szeroko, odsłaniając swoje zęby i wzniosłam oczy ku górze.
-Ale tego krasnoluda tak łatwo nie omota – kontynuował swoją wypowiedź Gimli – Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa. – Ledwie co to dokończył, w jego twarz zostały wymierzone liczne strzały. Nieznajome elfy otoczyły tak samo wszystkich. Cofnęliśmy się przestraszeni a Legolas z zimną krwią wymierzył w nich swoje strzały, ale nieznajomych było za dużo, by mógł ich pokonać.
-Krasnolud tak głośno dyszy, że mogliśmy go trafić po ciemku – Wyszedł na przód jeden z elfów.
-Zabrać ich – Powiedział, przez co elfowie złapali nas za ramiona i zaprowadzili do jakiegoś ciemnego miejsca w lesie. Na drzewach były błyszczące, niebieskie i ogromne sztuczne liście, na które musieliśmy się wspinać.
-Legolasie, czego szukacie w lasach lothlorien? – Spytał elf, który prawdopodobnie nimi dowodził.
-Schronienia, panie – Odrzekł po elficku a starszy elf zwrócił się do Aragorna.
-Aragornie, synu Alathorna. Witamy w naszych lasach.
-Miło mi cię znowu widzieć, Haldirze – Powiedziawszy to i (dop. Autora/; oni cały czas mówią po elficku/) ukłonił się lekko, po czym natychmiast powrócił do swojej dawnej pozycji.
-Dość tych elfickich grzeczności – Powiedział trochę niegrzecznie krasnolud. – Mówcie tak, aby wszyscy was zrozumieli! – wykrzyknął, a Haldir uniósł jedną brew, po czym powiedział nadzwyczaj spokojnie.
-Nie mieliśmy do czynienia z krasnoludami od czasów czarnych dni.
-A wiesz co ten krasnolud na to?! Mam na was wylane. – wyszeptał, przez co dostał kuksańca w bok od Aragorna.
-To było trochę nie grzeczne – wyszeptał mu do ucha, a Gimli przewrócił oczami.
Haldir nie patrząc więcej na krasnoluda, przeszedł parę kroków, a swój wzrok utkwił we mnie.
-Ciebie nigdy nie widziałem. – powiedział i spojrzał na mnie lekko uśmiechając się.
-Jestem Hermiona Granger, nie pochodzę stąd. – powiedziałam nieśmiało, obawiając się reakcji innych elfów.
-Ah tak, Hermiona Granger.. Panna Galadriela wspominała o tobie – ponownie się uśmiechnął i odwrócił wzrok, który spoczął na Niziołkach.
-Przynosicie z sobą wielkie zło.. – powiedział to, patrząc się na Froda -  Nie możecie iść dalej – powiedział i odwrócił się od nich. 

Stałam przy Legolasie nie wiedząc, co robić. Haldir i Aragorn zawzięcie o czymś dyskutowali, a krasnolud wraz z Hobbitami i Boromirem siedział pod drzewem, nic nie robiąc.
-Co teraz zrobimy? – zapytałam Legolasa, który wpatrywał się w drzewa.
-Nie wiem. Dopóki Haldir nie zgodzi się na schronienie nas, nie możemy nic zrobić. Orkowie już patrolują północny Gościniec, więc nie mamy jak się ruszyć bez ryzyka złapania nas. – odparł blondyn i spojrzał się na mnie.
Cicho westchnęłam. – A jak pozwolą nam zostać, to przez ile tutaj zostaniemy?
-Przez ile się da. Następnie musimy wyruszyć na północ, w kierunku Góry Przeznaczenia, ale najpierw pójdziemy do Gondoru, gdzie będziemy mieli wsparcie w ludziach.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i o nic więcej nie pytałam, tylko przyglądałam się Legolasowi z zaciekawieniem.
Elf czując moje spojrzenie zmarszczył brwi i odwrócił głowę w moją stronę. – Coś nie tak? –Spytał.
-Nie nic, po prostu.. – Zmieszałam się – Zastanawiam się, ile masz lat. – Wypaliłam szybko.
Legolas tylko się zaśmiał – Trzy tysiące sto dwadzieścia jeden – odpowiedział , a ja wyszczerzyłam oczy w zdziwieniu. – Aż tyle?
-Tak, a ty ile masz lat?
-dziewiętnaście – spłonęłam rumieńcem, bo dopiero teraz zauważyłam, jaka jestem młoda w porównaniu do elfa.
-Ja, licząc na ludzkie lata, bym miał około dwudziestu pięciu. To skomplikowany system – uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam. – Opowiedz mi coś o sobie.- powiedziałam.
-W sumie to nie ma co tu opowiadać, mój wiek już znasz, imię też. Moim ojcem jest Thranduil, król Mrocznej Puszczy. To tyle. – odpowiedział od niechcenia elf i ponownie spojrzał się na drzewa.
-Czyli jesteś księciem. – uśmiechnęłam się – Elfowie od urodzenia umieli strzelać z łuku czy musieli się tego uczyć? – zagadnęłam.
-Niektórzy tę umiejętność mają od urodzenia, ale zdarzają się też tacy, którzy muszą się tego uczyć. –Odparł.
-A ty?
-Już od urodzenia to umiałem.
-Nauczysz mnie kiedyś strzelać z łuku? – spojrzałam na niego z nadzieją. Ten tylko zerknął na mnie i bacznie mi się przyglądał, po czym uśmiechnął się. – Z chęcią.
Ucieszyłam się, i to nie tylko dlatego, że nauczę się strzelać z łuku, lecz dlatego, że spędzę trochę więcej czasu z Legolasem, który zaczyna mnie powoli intrygować.
-Chodźcie za mną  - powiedział Haldir i poszedł w głąb lasu, a my ruszyliśmy za nim. Haldir prowadził nas długimi, niekończącymi się ścieżkami, aż w końcu stanęliśmy u szczytu pagórka.
-Serce królestwa elfów.. – wyszeptał i ruszył w kierunku gęsto osadzonych drzew – kraina pana Celeborna i Galadrieli. Weszliśmy do gęstego lasu, gdzie miedzy drzewami wisiały długie, drewniane schody, po których chodzili elfy. Przeszliśmy po nich i znaleźliśmy się w samym środku królestwa, które wydawało się, jak by samo z siebie błyszczało. Stanęliśmy na okrągłym kamieniu, naprzeciw schodów, z których zeszła para białych elfów, która promieniała.
-Nieprzyjaciel wie, że tu weszliście – odrzekł prawdopodobnie Celeborn. – Nadzieja, którą potajemnie żywiliście, zniknęła. Dziewięciu z was tu przybyło, choć w drogę wyruszyło dziesięciu. Mówcie gdzie jest Gandalf, bowiem pragnę z nim porozmawiać – Dokończył swoją wypowiedź, a ja nagle posmutniałam, przypominając sobie, jak czarodziej zginął.
-Gandalf szary nie przekroczył granicy tej ziemi, bowiem pochłonął go cień. – Wyszeptała tajemniczo Galadriela z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wszyscy na nią spojrzeli, a mi się nagle przypomniało, jak ktoś mi mówił, że Galadriela jest jasnowidzem.
-Pochłonął go i cień, i płomień – powiedział Legolas, a mi momentalnie pojawiły się łzy w oczach. – Balrog, sługa Morgota. Weszliśmy bowiem bez potrzeby w sidła Morii.
-W życiu Gandalfa nic się nie zdarzyło bez potrzeby. – Rzekła Galadriela, a my spojrzeliśmy na nią ze smutkiem, połączonym z nadzieją. – Jeszcze nie znamy jego przeznaczenia – dodała i spojrzała na krasnoluda. – Nie pozwól, aby wielka pustka Khazah – dum wypełniała ci serce, Gimli synu Gloina. Światem zawładnął lęk i we wszystkich krainach miłość przeplata się teraz z żałością – powiedziała to mrużąc oczy.
-Co się stanie z drużyną? Z odejściem Gandalfa, odeszła wszelka nadzieja. – Odrzekł Celeborn.
-Los wyprawy wisi na włosku. – głos ponownie zabrała Galadriela. – Najmniejszy błąd sprowadzi klęskę niosąc nam wszystkim zagładę. A jednak pozostaje nadzieja, jeżeli drużyna jest razem – uśmiechnęła się lekko – Zrzućcie troskę z serca. Idźcie wypocząć, znużyły was bowiem smutek i trud. Dziś się wyśpijcie. – powiedziawszy to, odwróciła się i weszła schodami na sam szczyt drzewa. Haldir zaprowadził nas do jednego miejsca, w którym mogliśmy spać, i zostawił tam nas, zostawiając koce i poduszki. W tej chwili leżałam na plecach, patrząc w rozgwieżdżone niebo, podczas gdy Legolas chodził, nasłuchując się smutnym pieśnią. – Opłakują Gandalfa. – Rzekł i odwrócił się w stronę Aragorna, który polerował swój miecz.
-Co o nim mówią? – spytał Merry.
-Nie mam serca, by wam to powiedzieć – odrzekł, a ja zauważyłam połyskujące w świetle księżyca łzy w jego oczach. – Wasz żal jest zbyt świeży – powiedział, a Frodo zmarszczył lekko brwi.
Westchnęłam i wstałam. – Pójdę się przejść. – powiedziałam i poszłam w tylko sobie znanym kierunku. Chodziłam i podziwiałam wszystkie zakątki lasu, aż natknęłam się na fontannie, przy której stała Galadriela. Elf nabrał do dzbanka wody, po czym odwróciła się w moim kierunku, jak by spodziewając się tam mnie.
-Spojrzysz w zwierciadło? – zapytała, trzymając dzban w rękach.
-Co tam zobaczę? – spytałam, nie do końca rozumiejąc, o jakie zwierciadło chodzi.
-Tego nie wiedzą nawet mędrcy – podeszła bliżej mnie. – Bo zwierciadło pokazuje bardzo wiele. – powiedziała i wlała wodę do misy. – To co było. – kontynuowała – to co jest i to, co będzie.
Ze zmarszczonym czołem podeszłam do zwierciadła, które przypominało myślodsiewnie, i spojrzałam w nie. W wodzie pokazał mi się młody, blond włosy chłopczyk, który bawił się z brązowowłosą dziewczynką. Śmiali się i ganiali motyle, latające nad nimi. Nagle obraz się zmienił, i przedstawiał mnie, oraz Legolasa, tym razem starszego, który trzymał mnie w objęciach. Nagle obraz się zamazał a ja zwężyłam oczy, żeby trochę lepiej widzieć. Obraz na szczęście sam się wyostrzył i ukazał grupkę ludzi, w czarnych szatach, przeciw grupce elfów, w tym mnie i Legolasa. Jeden z czarnych ludzi zdjął maskę, i ukazał się Lucjusz Malfoy, z dziwnym wyrazem twarzy. Obraz znowu się zmienił, i teraz przedstawiał mnie, która próbuje uciec z rąk śmierciożerców, którzy zabrali mnie od Legolasa. Woda znowu się zmąciła, i tym razem pokazała mnie w Hogwarcie, a następnie mnie w Śródziemiu, znów przy Legolasie. Nasze pierwsze spotkanie, i pierwsza wymiana zdań.  Obraz znowu się zmienił i pokazał wojnę. Stałam blisko Legolasa, który trzymał w dłoni łuk i patrzył daleko przed siebie, na zbliżającą się armie orków. Woda ponownie się zmąciła, ale tym razem pokazała moje własne odbicie. Oderwałam wzrok od zwierciadła, i spojrzałam na Galadriele.
-Wiem, co ujrzałaś. – Powiedziała tajemniczo. – Widzę to i w swoich myślach.
-O tutaj jesteś – powiedział nagle Legolas, który zjawił się tutaj znikąd. – Wszędzie cię szukałem.
-Byłam z Galadrielą, rozmawialiśmy – posłałam mu uspokajający uśmiech.
-Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. – powiedziała tajemniczo Galadriela i przeniosła swój wzrok na Legolasa i z powrotem na mnie, po czym odwróciła się i poszła w tylko sobie znanym kierunku.

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 6.



-Nie mogę się doczekać, aż w końcu spotkam się ze swoim kuzynem. – Mówił cały czas Gimli. – Na pewno przywita nas po królewsku.
-Raczej nie.. – Zaprzeczył Boromir, a ja spojrzałam na niego dziwnie. –Czemu?
-To jest grób. – Odparł i wszyscy spojrzeli w dół, a ja cicho pisnęłam. Na ziemi leżały setki szkieletów z pozostałościami zbroi, które utrzymywały się na nich.
-Nie! –Krzyknął w rozpaczy krasnolud i podszedł do jednego szkieletu.
-Bądźmy cicho. Przed nami cztery dni wędrówki, obyśmy przeszli niepostrzeżeni. – Mruknął Gandalf i z zapaloną różdżką ruszył na przód, a my za nim.
-Bogactwo Morii to nie złoto, czy klejnoty – Powiedział czarodziej po dłuższej chwili i przypatrywał się porysowanym ścianą.  – Ale mitril – Dokończył i skierował swoją różdżkę w przepaść, która wyglądała jak ogromna kopalnia bez dna. –Bilbo dostał kiedyś kolczugę z mitrilu od Thorina – Kontynuował.
-Szczodry dar – Mruknął Gimli
-O tak. Nie mówiłem mu o tym, ale była więcej warta, niż całe Shire – Dopowiedział czarodziej i ruszył dalej, ku nie kończącemu się korytarzowi.
Chodziliśmy po różnych ścieżkach i wspinaliśmy się po stromych schodach, na których leżeli trupy. Nie wiem, ile już tak chodzimy, ale czuję coraz większe zmęczenie. W końcu dotarliśmy do rozstaju dróg, gdzie przystanęliśmy na chwilę. Gandalf dokładnie im się przyjrzał i mruknął. – Nie pamiętam tego miejsca.
Cicho westchnęłam i usiadłam na jednym z kamieni, po czym wyjęłam różdżkę i jednym sprawnym ruchem rozpaliłam ognisko, przy którym wszyscy usiedli. Aragorn palił swoją fajkę, rozmawiając półgłosem z Legolasem, a ja rozmawiałam z Gimlim.
-Myślisz, że się zgubiliśmy? – Spytałam.
-Chyba tak. Cicho, Gandalf myśli – Wypowiedziawszy te słowa wskazał ręką na czarodzieja, który samotnie siedział na głazie. Po chwili dołączył do niego Frodo, i zaczęli coś między sobą szeptać. Nie wiedząc co dalej robić, powróciłam do rozmowy z Gimlim.
-A jak z tymi krasnoludzkimi kobietami? – Uśmiechnęłam się i wpatrywałam uważnie w Gimliego.
-Wiesz, niektórzy mówią, że one w ogóle nie istnieją a krasnoludy wykluwają się z ziemi – Na tą informacje parsknęłam śmiechem – Ale to oczywiście nie prawda. Prawdą jest to, że ciężko odróżnić krasnoludzice od normalnego krasnoluda.
-Dlaczego? – Spytałam nie do końca rozumiejąc.
-Przez brody. – Po raz kolejny się zaśmiałam.
-Krasnoludzice mają brody?
-A owszem ma.. – Gimli nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż Gandalf mu przerwał.
-Idziemy tędy – Powiedział i ruszył w kierunku środkowych drzwi.
-Świetnie, przypomniał sobie – Uśmiechnął się Pippin i wraz z Merrym poszli za czarodziejem.
-Nie – Zaprzeczył – Ale tu mniej cuchnie. Jeśli kiedykolwiek zwątpisz Meriadoku – Zwrócił się do Merrego – Idź za nosem. – Powiedziawszy to, przeszedł przez drzwi. Zgasiłam ogień i poszłam za innymi. Ciemne przejście poprowadziło nas do ogromnego holu. Gandalf trochę mocniej przyświecił, a my zauważyliśmy ogromne kolumny i sklepienia na suficie.
-Oto stolica krasnoludów – Odezwał się czarodziej i szedł wzdłuż holu.
Jest na co popatrzeć pomyślałam i dogoniłam Gandalfa. Po kilku dziesięciu minutach, dotarliśmy do końca holu, gdzie było znacznie więcej trupów, osadzonych przy małym wejściu. Gimli jęknął i szybko pobiegł do sali a ja pobiegłam za nim.
-Gimli, nie! – Krzyknął za nim czarodziej, lecz ten go nie słuchał. Na środku sali stał wielki kamienny grób, przy którym krasnolud uklęknął.
-Nie! – Wrzasnął i zaczął płakać. Podeszłam do niego i położyłam swoją dłoń na jego barku.
Czarodziej podszedł do grobu i odczytał napis -Tu spoczął Balin, syn Fundina. Władca Morii – Słysząc te słowa, Gimli opuścił głowę, a Gandalf zdjął swój szpiczasty kapelusz. Nikt nic nie mówił. Słychać było tylko jęki krasnoluda. Przez chwilę rozglądałam się po pomieszczeniu, aż w końcu mój wzrok utkwił w jednym ze szkieletów, który nadal trzymał grubą księgę. W momencie, w którym ją wzięłam, kilka stron wypadło. Otworzyłam na ostatniej stronie i zaczęłam czytać – Zajęli most i drugą salę. Zaryglowaliśmy bramę, lecz wkrótce musimy ulec. Ziemia drży. Bębny, bębny w głębinach. Nie możemy wyjść. W mroku przemyka cień. Nie możemy wyjść. Nadchodzą – Z przerażoną miną podniosłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy mają ten sam wyraz twarzy.
-Musimy iść, nie zwlekajmy – Powiedział Legolas. W tym samym czasie coś huknęło. Szybko się odwróciłam i ujrzałam jednego z Niziołków stojącego przy studni, na której siedział szkielet bez głowy, ze strzałą wbitą w klatkę piersiową. Po chwili trup pochylił się i wpadł w głąb studni. Za nim pociągnął się gruby łańcuch,  który był przywiązany do drewnianego wiadra. Po całej Sali rozległo się echo upadającego trupa.
-Głupi Tuk! Sam tam wskocz i oszczędź nam swojej głupoty! – Wyzywał go Gandalf.
-Uciekajmy, to pułapka! – Krzyknęłam
-Jaka pułapka? – Spytał Aragorn.
-Ktoś musiał zastawić na nas pułapkę! Szkielet nie utrzymałby się sam siedząc bez ruchu na brzegu studni tak długo! I do tego miał przywiązany łańcuch z wiadrem. To jest na sto procent pułapka, musimy uciekać! – W momencie, w którym wypowiedziałam ostatnie słowo, usłyszeliśmy dudnienie dochodzące ze studni i różne krzyki.
-Orkowie – Szepnął Legolas.
-Uciekajcie z Gandalfem – Powiedział Aragorn do czwórki Niziołków i poszedł pomóc Legolasowi i Boromirowi barykadować drzwi.
Cofnęłam się trochę do tyłu i wyjęłam swoje dwa sztylety. Po chwili Legolas ustawił się koło mnie i naciągnął cięciwe ze strzałą, a Aragorn i Boromir, mając w pogotowiu swoje miecze, stanęli po bogach. Gimli wskoczył na grób, a Niziołki z Gandalfem stanęli trochę bardziej z tyłu, trzymając w rękach małe miecze.
-Niech przyjdą. Jeden krasnolud jeszcze dycha w Morii – Krzyknął Gimli, a orkowie zaczęli rozwalać drzwi. W miejscu, gdzie jeden z nich zrobił dziurę swoim toporem, Legolas wystrzelił strzałę i trafił go prosto w czoło. Po chwili drzwi zostały wywarzone, a orkowie wbiegli do Sali. Zaczęła się bitwa. Legolas strzelał w nich strzałami, ale widząc, że ich jest za dużo, wyjął swoje dwa sztylety i zaczął z nimi walczyć.
Podbiegłam do jednego z orków i zaatakowałam go od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch orków biegnących na mnie. Nie wiele myśląc skoczyłam na nich – Co wydawało mi się dziwne, bo nigdy tak wysoko nie skakałam, i to dopiero z taką lekkością – I wbiłam im dwa sztylety w karki. Zeskoczyłam z nich i ujrzałam jak hobbici walczą z dużą ilością orków i nie dają sobie z nimi rady. Podbiegłam do nich i tak samo jak z pierwszym, zaatakowałam ich od tyłu. Po kilku chwilach zawziętej walki, usłyszeliśmy ciężkie kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam ogromnego trolla górskiego, prowadzącego na łańcuchu. Legolas strzelił w jego klatkę piersiową, ale to nie powstrzymało olbrzyma przed niszczeniem wszystkiego wokół. Nie zważając na niego, ponownie zabrałam się do walki z orkami, wiedząc, że reszta drużyny da sobie radę z trollem. Po wrzuceniu martwego orka do studni odwróciłam się i spostrzegłam, jak ogromny troll próbuje złapać Froda. Hobbit kryjąc się przed nim za kolumnami, nie przewidział jednego ruchu olbrzyma. Troll złapał włócznię i przebił nią ciało Froda. Patrzyłam na wszystko w niedowierzeniu.  Mały hobbit padł na kolana trzymając włócznię. Legolas ryknął z wściekłości i wbiegł przez łańcuch na plecy olbrzyma, po czym wymierzył dwie strzały w jego głowę. Troll padł nieżywy na brzuch, a Legolas zgrabnie z niego zeskoczył i podbiegł do Froda. Zgromadziła się przy nim reszta drużyny. Aragorn przewrócił Froda na plecy, a ten jęknął z bólu i otworzył oczy.  Wszyscy ponownie spojrzeli na niego z niedowierzeniem wypisanych na twarzy. Hobbit  uśmiechnął się lekko i odsłonił skrawek swojej bluzki, za którą kryła się kolczuga z mitrilu.
-Nie przestajesz nas zadziwiać, panie Baggins.. – Z chwilą, w której powiedziałam te zdanie, ponownie usłyszeliśmy dudniące kroki.
-Biegniemy na most Khazah-Dum! – Krzyknął Gandalf i pobiegł przez dziurę w ścianie, a my podążyliśmy za nim. Biegliśmy ile sił w nogach, aż z każdych stron zaczęły nas okrążać dziwne stworzenia. Nie wiedziałam co mamy robić, myślałam, ze to już koniec.  Nagle usłyszeliśmy głośny ryk, dochodzący z jednego przejścia, oraz ogień. Dziwne stworzenia zaczęły uciekać, a Legolas naprężył cięciwe swojego łuku.
-Cóż to za nowe diabelstwo? – Spytał Boromir
-Balrog – Mruknął czarodziej, a światło ognia zaczęło się poszerzać. – Demon z przed wiecznego świata. Nikt z was go nie pokona. Uciekajcie! – krzyknął i wszyscy ruszyli biegiem w przeciwną stronę. Zbiegaliśmy ze schodów, które nagle się ułamały.  Legolas przeskoczył pierwszy i czekał na pozostałych. Gandalf skoczył po nim, a elf sprawnie go złapał. Strzały zaczęły nadlatywać z różnych stron, więc blondyn chwyciwszy swój łuk, wycelował w punkt, z którego jedna ze strzał wystrzeliła i strzelił. Ork spadł w przepaść ze strzałą w głowie. Następni skoczył Boromir, trzymając po obu stronach Pippina i Merrego. Zaraz po nich Aragorn rzucił Sama, a następnie chciał rzucić także Gimlim, lecz ten, ze swoim męstwem wolał skoczyć sam i tak zrobił.
-Tylko nie za brodę! – Krzyknął krasolud, gdy nie udało mu się doskoczyć, lecz elf go nie posłuchał i wciągnął go na schody. Kolejne odłamki schodów odłamały się. Po jednej stronie zostałam ja, Frodo i Aragorn.
-Skacz. – Powiedział do mnie mężczyzna a ja go posłuchałam. Z zadziwiającą lekkością skoczyłam przez przepaść prosto w ramiona Legolasa. Szybko się od niego oderwałam, gdyż usłyszeliśmy ciężkie kroki Balroga, który zbliżał się. Kawałek skały odłamał się i spadł na schody, które rozdzieliły przejście, a miejsce w którym Aragorn i Frodo stali. Kawałek schodów z nimi przechylił się odrobinę do przodu. Mężczyźni wykorzystali tą okazje i skoczyli, lądując przy Gandalfie i Boromirze. Nie czekając zbyt długo, razem zbiegli ze schodów.
-Przez most! – Krzyknął Gandalf i czekał aż reszta drużyny go wyprzedzi i przejdą przez most. Czarodziej widząc zbliżającego się demona, zatrzymał się na środku mostu .
-Nie przejdziesz! – Ryknął – Jestem sługą tajemnego ognia. Czarny płomień ci nie pomoże, płomieniu z udunu!
Bargod ryknął z wściekłości i pokazał się w swojej całej okazałości.
-Wracaj do cienia – Wyszeptał czarodziej.
-Gandalf! –Krzyknęłam, wiedząc co czarodziej chce zrobić.
-Nie pozwolę ci przejść! –Ryknął Gandalf i uderzył końcem różdżki o most, który się przełamał. Demon spadł w przepaść. Wszyscy myśleli, że to koniec, Gdy nagle ognisty bicz Bargoda wystrzelił i zwalił czarodzieja., który w ostatnim czasie złapał się mostu.
-Nie!- Krzyknęłam po raz drugi i chciałam podbiec do Gandalfa, gdy coś mnie zatrzymało, a mianowicie silne ramiona Legolasa. Zauważyłam, że Frodo także się wyrywa z uścisku Aragorna.
-Biegnijcie, głupcy – Wyszeptał ostatkiem sił czarodziej, po czym się póścił.
-Nie! – Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Legolas, Aragorn i Boromir bezpiecznie wyprowadzili nas z Morii. Uklęknęłam na skale i zalałam się łzami. To samo uczynili Niziołki, a Gimli próbował wyrwać się z uścisku Boromira i Legolasa, bo chciał tam wrócić.
-Legolasie! Każ im wstać – Powiedział Aragorn, a elf na niego spojrzał, po czym podszedł do Merrego i Pippina.
-Okaż im serce – Rzekł Boromir.
-Noc ściągnie tu zastępy orków – Odrzekł Obieżyświat – Idziemy do lasów Lorien.