czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 11.

Staliśmy przy grobie Theodreda już dobrą godzinę ciągle śpiewając smętne pieśni pożegnalne. W końcu większość się rozeszła i została tylko mała grupka, między innymi ja i Legolas.
-Simbelmynë - mruknął Theoden trzymając w ręku biały kwiatek - Porastały mogiły moich przodków. Teraz ukwiecą grób mego syna. Że też dożyłem tych złych dni, młodzi giną a starzy trzymają się życia. Sądzone mi przetrwać, by ujrzeć zagładę mego rodu.
-Nie ty zawiniłeś śmierci Theodreda - rzekłam cicho, wtulona w tors elfa.
-Rodzice nie powinni grzebać własnych dzieci - powiedział król i rozpłakał się.
W tym momencie zrobiło mi się go na prawdę szkoda. Zobaczyłam jak z ukrytą w dłoniach twarzą klęknął obok grobu i zalał się łzami. Podeszłam do niego i ukucnęłam.
-Był silny za życia, jego duch trafi do siedziby waszych przodków. - Powiedziałam cicho i pogłaskałam go po ramieniu po czym wstałam i wraz z Legolasem i Gandalfem oddaliliśmy się aby zostawiliśmy go samego. Odwróciłam się na chwilę, żeby ostatni raz zobaczyć co robi, gdy mój wzrok przykuł koń jadący z kimś. Po chwili jedna osoba upadła.
-Legolasie - szepnęłam i pokazałam na nieznanych jeźdźców.
                                                                           ***

-Bez ostrzeżenia, byli bezbronni. Najeźdźcy znaczą swą drogę ogniem. Domu, zagrody, drzewa. - Odezwała się Eowina pilnując dwójki "jeźdźców", którzy okazali się małymi dziećmi.
-To przedsmak grozy jaką rozpęta Saruman. Rośnie w siłę, napędzany lękiem Saurona - Powiedział Gandalf do Theodena - Jedź i staw mu czoło, odciągnij go od kobiet i dzieci. Walcz.
-Dwa tysiące zbrojnych wyruszyło na północ. Eomer jest ci wierny, jego ludzie wrócą by walczyć za króla - Rzekł nagle Aragorn paląc swoją długą fajkę.
-Są o trzysta stai stąd. Eomer nam nie pomoże. - Mruknął. - Wiem, czego ode mnie żądasz, ale nie dopuszczę do dalszej rzezi moich ludzi - Dodał gdy zobaczył jak czarodziej podchodzi do niego. - Nie zaryzykuje otwartej wojny.
-I tak cię czeka, czy pragniesz ryzyka czy nie - Rzekł Aragorn.
-Ostatnio to Theoden, nie Aragorn był królem Rohanu - Powiedział niezbyt miło Król.
-Co zatem postanawia król? - Spytałam.
Theoden odwrócił się i popatrzał na mnie smutno. - Musimy opuścić miasto. Pójdziemy do Helmowego Jaru.
                                                                          ***
-Helmowy Jar! - Krzyknął Gandalf gdy szliśmy do stajni. - Uciekać w góry zamiast walczyć?! Kto ich obroni jeśli nie król?
-Robi to dla ich dobra - Mruknął Aragorn, który szedł za czarodziejem. - Jar już raz ich ocalił.
-Stamtąd nie ma ucieczki. Theoden wiedzie ich w sidła, sądzi, że zapewni im azyl. Czeka ich rzeź. Theoden jest uparty, boję się o niego. Boję się, czy Rohan przetrwa. Będziesz mu potrzebny Aragornie, będziesz potrzebny Rohańczykom. Obrona musi wytrzymać.
-Wytrzyma - Mruknął mężczyzna a czarodziej wspiął się na białego konia.
-Wypatruj mnie piątego dnia o świcie. O wrzasku patrz na wschód - Rzekł Gandalf i wyjechał ze stajni.
                                                                          ***
Następnego dnia wyruszyliśmy wraz z Rohańczykami w stronę Helmowego Jaru. Jechałam na koniu, a obok mnie podążał Legolas. Przed nami jechał Gimli, obok którego szła Eowina i słuchała opowieści krasnoluda o krasnoludzicach. Po chwili koń Gimliego przyśpieszył, a że krasnolud nie potrafił jeździć, szybko z niego spadł.
-Dobra, dobra. Bez paniki, to było zamierzone - Mówił krasnolud gdy Eowina pomagała mu wstać.
Zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na elfa, który także lekko się uśmiechał, widząc całe wydarzenie. Mówiłam już kiedyś, że ma piękny uśmiech? Ta.. chyba coś wspominałam.
Po kilku minutach usłyszeliśmy z przodu jakieś krzyki. Legolas wbiegł na skałę aby lepiej się temu przyjrzeć - Zwiadowca! - krzyknął do Aragorna, który podbiegł do niego. Elf zeskoczył ze skały i podbiegł do mnie - Prowadź ich do Jaru wraz z Eowiną.
-Nie! Będę walczyć! - Sprzeciwiłam się.
-Proszę. - Błagał elf - Zrób to dla mnie. - Patrzył na mnie wyczekująco. Chwilę patrzyłam w jego oczy, w których był widoczny smutek i strach a także troska. Po chwili kiwnęłam głową i podbiegłam do Eowiny, która próbowała uspokoić ludzi.
-Wszyscy za mną! - Krzyknęłam, gdy dobiegłam do kobiet. - Musimy ich zaprowadzić do Jaru. - Powiedziałam Eowinie, a ona kiwnęła głową i odeszła trochę dalej, aby pogonić ludzi.
-Na niziny! Wszyscy razem! - krzyczałam i prowadziłam ich w dół pagórka. Ostatni raz spojrzałam w tył, i zobaczyłam Legolasa, który stoi samotnie na zboczu góry i strzela z łuku. Po chwili dojechali do niego rycerze Rohanu, w tym Gimli na Arodzie. Legolas, widząc go, zwinnie wskoczył na niego, jak by dla niego grawitacja nie istniała i zaczął strzelać jadąc na swoim wierzchowcu.
-Szybko - Poganiałam ich.
                                                                           ***
-Wreszcie, Helmowy Jar. - Mówiły kobiety, widząc dużą twierdzę u zboczu góry. Mimowolnie uśmiechnęłam się i wraz z Eowiną ruszyłam w stronę grodu. Chwilę rozejrzałam się po Jarze, gdy usłyszałam głosy kopyt i krzyk jednego ze strażników - Przejście dla króla Theodena!
Szybko pobiegłam w stronę głównej bramy i zobaczyłam rycerzy Rohanu z Legolasem i Theodenem na czele. Podbiegłam do Legolasa, który właśnie zeskakiwał ze swojego wierzchowca i wtuliłam się w niego. Elf szybko objął mnie i długo nie wypuszczał ze swoich ramion.
- Tak nieliczni z was wrócili. - Powiedziałam po chwili.
-Wielu zapłaciło za to życiem. - Powiedział smutno elf.
-A gdzie Aragorn? - spytałam.
-Poległ - Rzek.
Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to był jedne z najlepszych rycerzy. To było po prostu niemożliwe.
                                                                       ***
Następnego dnia siedziałam wraz z Gimlim w centrum Jaru i rozmawialiśmy. Nagle wszyscy zaczęli głośno gadać i zbierać się w kupę przy bramie. Podeszłam do zbiorowiska i zobaczyłam Aragorna na koniu. Lekko się uśmiechnęłam. Zobaczyłam jak Gimli pcha się do przodu mrucząc :
-Z drogi! Zabiję go! Jesteś największym szczęściarzem i zuchwalcem wśród znanych mi ludzi - Powiedział i przytulił się do niego.
-Jak? - Spytałam, nadal nie wiedząc jakim cudem przeżył.
Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo i spytał:
-Gdzie jest król?
-W sali - pokazałam palcem na wielką salę, a Aragorn szybko tam pobiegł. Nie czekając pobiegłam za nim, a za mną krasnolud.
Aragorn zatrzymał się przed wejściem, gdyż napotkał tam Legolasa.
-Spóźniłeś się - Powiedział elf z uśmiechem ale po chwili zmarszczył brwi. - Wyglądasz okropnie.- Zaśmiałam się a zaraz po mnie Aragorn.
-Ciebie też dobrze widzieć - Mruknął mężczyzna.
-Chyba coś zgubiłeś - Rzekł blondyn i wyciągnął w jego kierunku rękę z wisiorkiem takim samym jak mój.
-Dziękuję. -Powiedziawszy to, podszedł do wielkich drzwi i otworzył je. Weszliśmy za nim do sali, w której na środku siedział król.
                                                                        ***
-Wielkie zastępy żołnierzy? - Spytał król.
-Isengard opustoszał - rzekł Aragorn.
-Ilu?
-Co najmniej dziesięć tysięcy zbrojnych.
Theoden odwrócił się do Aragorna przestraszony - dziesięć tysięcy?
-Wyhodowanych do jednego zadania, zniszczenia świata ludzi. Zjawią się o zmroku.
Król podszedł do jednego ze strażników i rzekł - Każdy zdolny do noszenia zbroi ma być gotowy przed zmrokiem do boju.
Strażnik kiwnął głową i wyszedł przez wielkie drzwi.
-Osłonimy groble i bramę z góry. Żaden oddział nie sforsował zewnętrznego muru i nie wszedł do rogatego grodu. - Powiedział Król Theoden.
-To nie bez rozumni orkowie - Rzekł Gimli - To Uruk-Hai, o grubych zbrojach i szerokich tarczach.
-Stoczyłem nie jedna wojnę, krasnoludzie. Potrafię bronić własnej fortecy
                                                                        ***
-Rozbiją się o warownię jak fala o skały. Hordy Sarumana sczezną i spłoną, jak dawniej. Zasiewy można odnowić, domy odbudować. Te mury pozwolą nam przetrzymać szturm. - Mówił Theoden, idąc po murze.
-Nie przychodzą by niszczyć zasiewy i domy lecz ludność! - Powiedział Aragorn.
-To jak mam postępować?! - Spytał król patrząc Aragornowi prosto w oczy. - Spójrz na nich, ich odwaga wisi na włosku. Skoro czeka nas koniec, chcę go uczynić pamiętnym dla wszystkich.
-Wyślij jeźdźców! Musisz wezwać posiłki.- Powiedziałam a Theoden spojrzał na mnie.
-I kto się stawi? - Powiedział sucho. - Elfowie? Krasnoludy? Nie mamy tylu przyjaciół co wy. Dawne sojusze wygasły.
-Gondor odpowie - Powiedział Aragorn.
-A gdzie był Gondor gdy padła zachodnia bruzda?! Gdzie był Gondor gdy wróg nas osaczał?! Gdzie był Gon.. - Przerwał na chwile i przeleciał wzrokiem po wszystkich i znów zatrzymał się na Aragornie. - Nie. Jesteśmy sami. - Powiedział i odszedł.
                                                                        ***
-Chłopi, kowale, chłopcy stajenni.. - wyliczał Aragorn - To nie żołnierze.
-Oglądali zbyt wiele wiosen - Mruknął Gimli
-Lub zbyt mało. - Powiedziałam widząc młodego chłopca w za dużej zbroi.
-Spójrz, ich oczy są pełne przerażenia - Powiedział Legolas a wszystkie twarze zwróciły się w jego kierunku - Oni nie mają żadnych szans na przeżycie! Zginą!
-Więc zginę razem z nimi! - Krzyknął Aragorn i spojrzał prosto w oczy Legolasa, a po chwili wycofał się i odszedł. Legolas chciał pójść za nim, lecz zatrzymałam go. - Zostaw go. Daj spokój. -Mruknęłam i uśmiechnęłam się lekko.
                                                                       ***
Szykowaliśmy się do bitwy. Założyłam kolczugę, a na nią płaszcz i przypięłam to wszystko pasem, w którym miałam dwa sztylety, różdżkę oraz miecz. Na nogi i ręce założyłam ochraniacze. Byłam w pełni gotowa. Do małej kieszonki włożyłam jeszcze mały flakonik ze złocistym płynem, który podarowała mi Galadriela. Zawsze może się przydać. Wyszłam z małego pokoiku i zobaczyłam na murze Aragorna, Legolasa i Gimliego. Wbiegłam po schodach do nich i uśmiechnęłam się.
-Gotowi?
Wszyscy posłali mi tylko uśmiechy a po chwili usłyszeliśmy dźwięk rogu.
-To nie jest róg orków - Mruknął elf i spojrzał na horyzont.
-Otwórzcie bramy! - Krzyknął a żołnierze patrzyli się na niego dziwnie.
-Robić co mówi! - Krzyknął Aragorn, a żołnierze zaczęli otwierać ogromną bramę. Legolas zbiegł ze schodów a my pobiegliśmy za nim.
-Co ty robisz? - Spytał Aragorn, nadal nie rozumiejąc postępowania Legolasa.
Elf, zamiast odpowiedzieć, wpatrywał się w przejście, przez które przechodziło grono elfów. Theoden zszedł ze schodów i stanął obok nas.
-Co..? - Nie mógł się wysłowić.- Jak to możliwe? - Spytał Haldira, stojącego na początku.
-Przynoszę posłanie od Elronda z Rivendel. Kiedyś istniał sojusz elfów i ludzi, kiedyś wspólnie walczyliśmy i ginęliśmy. I dalej uznajemy warunki sojuszu - Spojrzał na Aragorna. Mężczyzna przytulił elfa - Witamy z całego serca. Haldir lekko się ukłonił i spojrzał na mnie.
-Witaj Hermiono - uśmiechnął się.
-Hej - Powiedziałam z uśmiechem.
-Mam dla ciebie małą niespodziankę. - mruknął, a z szeregu wyszło dwóch elfów. Ściągnęli kaptury, a moim oczom ukazali się Elladan i Elrohir.
-O mój Boże - Rzuciłam się im na szyje i długo nie puszczałam.
-Nie sądziliśmy, że jeszcze kiedyś cię spotkamy. - Powiedział Elladan, za co dostał kuksańca w bok od Elrohira.
-Nigdy w ciebie nie zwątpiliśmy - Powiedział i poczochrał mi włosy.
-Głupki - uśmiechnęłam się.
-Z dumą stajemy u walki u boku ludzi - Powiedział Haldir a elfowie weszli po schodach na mur.
Stałam na murze u boku Legolasa i Gimliego. Wszędzie panowała grobowa cisza. Nikt nie odważył się odezwać, czekając na nadchodzące niebezpieczeństwo. Wkrótce zobaczyliśmy na horyzoncie palące się pochodnie i armie orków.
-Mogłeś wybrać lepsze miejsce - Powiedział Gimli, który nic nie widział, ponieważ mur był za wysoki.
Po chwili podszedł do nas Aragorn.
-Szczęściarzu, obyś przetrwał również tę noc - Powiedział znowu Gimli a Aragorn uśmiechnął się lekko w jego kierunku. Nagle zaczęło padać i grzmieć.
-Przyjaciele są przy tobie - Powiedział Legolas do Gimliego.
-Oby przetrwali tę noc.
Armia Uruk-Hai była coraz bliżej. Zatrzymali się z dwadzieścia metrów przed murami i zaczęli tupać nogami, aby nas przestraszyć. I muszę przyznać, że udało im się to.
-Co się tam dzieje? - Spytał krasnolud, podskakując przed murem.
-Opisać czy podstawić ci skrzynkę? - Spytał Legolas z uśmiechem?
Gimli patrzył na niego urażony a po chwili zaśmiał się ironicznie.
-Przygotować się! - Krzyknął Aragorn, a wszyscy łucznicy naciągnęli cięciwy swoich łuków celując w orki.
Ktoś za szybko wystrzelił strzałę i trafił prosto w czoło jednego z wrogów. Na chwilę zapanowała cisza. Powietrze zgęstniało i zapanowała napięta atmosfera. Po chwili jeden z orków ryknął i wszyscy ruszyli do boju.
-Zaczęło się - Mruknęłam i wyjęłam swoją różdżkę.
-Łucznicy przygotować się! - Ryknął Aragorn, a wszystkie elfy i ludzie ponownie naprężyli cięciwy.
-Strzelać bez rozkazu! - Krzyknął, a strzały wyleciały w powietrze trafiając Uruk-Hai.
Orkowie kolejno padali martwi ale na ich miejsce pojawiali się nowi.
-Dajcie mi ich tu! - Krzyczał Gimli z toporem w ręku.
Orkowie podbiegli do muru i ustawili przy nim drabiny. Zaczęli się kolejno wspinać, choć niektórzy spadali trafieni strzałą.
-Wyjąć miecze! - Wrzasnął Aragorn, a wszyscy poszli za jego rozkazem.
-Drabiny, to mi się podoba! - Powiedział krasnolud i zabił pierwszego orka, który wspiął się na mur.
Zaczęła się poważna bitwa. Wyjęłam swoją różdżkę i zaczęłam rzucać śmiertelne zaklęcia na Uruk-Hai.
-Legolasie! Zabiłem dwóch! - Krzyknął Gimli.
-A ja siedemnastu! - Odkrzyknął mu.
Schowałam różdżkę widząc, że śmiertelne zaklęcia mało dają. Szybko wyjęłam swój miecz i ponownie włączyłam się w wir walki.
-Nie dam się pokonać elfowi! - Znów krzyknął krasnolud a ja przewróciłam oczami.
-Jak dzieci.. - Mruknęłam i przebiłam ostrzem kolejnego orka.
-Dziewiętnastu! - Krzyknął skądś Legolas
-Siedemnastu, osiemnastu.. - Wyliczał Gimli.
-Wrota! - Krzyknął Aragorn, widząc formację "żółwia" zmierzającego przez most.
Większość elfów wycelowało w tą formację, próbując osłabić pozycję wroga. Nagle pojawiły się tam ogromne kule. Bomby. Orkowie odsunęli się, robiąc miejsce jednemu Uruk-Hai, który biegł z zapaloną pochodnią w stronę tych bomb.
-Celować w orka z pochodnią! - Zawołał Aragorn, a Legolas strzelił w niego, lecz to nie powstrzymało orka przed dalszym biegiem.
-Szybko! Zabić go!
Legolas ponownie w niego wycelował i trafił w nogę. To osłabiło orka, więc mocno wybił się od ziemi i skoczył na bomby. Połowa muru została zniszczona ułatwiając przejście Uruk-Hai do środka.
-Bronić bramy! Powstrzymać ich! - Krzyczał Theoden.
-Aragorn! - Krzyknęłam widząc leżącego go na ziemi i zmierzającego w jego kierunku stadzie orków. Zeskoczyłam z muru i wskoczyłam prosto na tarcze jednego z nich. Zaraz za mną skoczył Gimli, waląc ich w głowy toporem. Nie pozostawało mi nic innego jak zeskoczyć z tarczy i stawić im czoła.
-Łucznicy! Strzelać! - Krzyknął Aragorn do elfów za nim. Szybko zeskoczyłam z tarczy i podbiegłam do Aragorna - Nie damy im rady. Ich jest za dużo.
-Musimy mieć nadzieję. - Powiedział mężczyzna i lekko mnie przytulił, po czym wyjął miecz i stanął w pozycji wyjściowej. - Miecze w dłoń! Do boju! - Krzyknął i pobiegł w kierunku orków wlewających się do twierdzy. Westchnęłam i trzymając mocno miecz w swoich dłoniach pobiegłam za Aragornem a za nami reszta elfów. W między czasie zobaczyłam Legolasa zjeżdżającego ze schodów po tarczy i strzelającego w Uruk-Hai.
-Już się tak nie popisuj! - Krzyknęłam ze śmiechem.
Elf wypatrzył mnie wśród tłumu i mrugnął do mnie z uśmiechem po czym wrócił do walki.
Gdzieś w oddali usłyszałam głos Theodena - Aragornie, wracaj do stołku! Zwołaj swoich ludzi!
-Odwrót! Do bramy! - Ryknął Aragorn i nadal walcząc biegł w stronę wejścia. Szybko pobiegłam za nim wyjmując różdżką i taranując przejście wyciągnęłam Gimliego w błota.
-Haldir! Odwrót! - Krzyknął do elfa stojącego na murze. Zauważyłam że Haldir nie daje sobie rady sam na przeciwko grupie orków. Wbiegłam po zniszczonych schodach a gdy byłam na górze, zauważyłam, jak jeden z Uruk-Hai przebija tors Haldira.
-Nie! - Krzyknęłam i strzeliłam w orka morderczym zaklęciem. Podbiegłam do leżącego elfa i szybko wyjęłam flakonik ze złocistą miksturą.
-Wszystko będzie dobrze - Wyszeptałam i odkręciłam buteleczkę po czym wlałam krople napoju do ust martwego elfa.
-No dalej. Galadriela mówiła, że jedna kropla wystarczy - Mówiłam, gdy Haldir nadal się nie ruszał. - No dalej, Haldir, proszę cię. - Zaczęłam płakać. Z dala zobaczyłam orków zmierzających w moim kierunku. Otrząsnęłam się i chwyciwszy różdżkę, zaczęłam posyłać w ich kierunku różne zaklęcia. Gdy zobaczyłam, że na razie jestem bezpieczna, ponownie uklękłam przy Haldirze i złapałam go za dłoń. Po chwili wyczułam lekki ucisk na niej. Spojrzałam najpierw na zaciśniętą dłoń, a następnie wzrok przerzuciłam na twarz elfa. Miał otwarte oczy, ale nie obecny wyraz twarzy.
-Boże, Haldir. - Przytuliłam się do niego a on odwzajemnił lekko swój uścisk. -Nigdy więcej mi tego nie rób. - Powiedziałam i pomogłam mu wstać.
-Postaram się - Uśmiechnął się.
-Chodźmy, musimy znaleźć resztę. - Pociągnęłam go za sobą omijając lecące strzały. Zbiegłam schodami w dół rzucając śmiertelne zaklęcia i zabijając po kolei orków. Zobaczyłam, że przy bramie potrzebują pomocy, więc tam się udaliśmy. Ponownie wyciągnęłam swój miecz i wdałam się w walkę z jednym z Uruk-Hai, który był chyba za silny bo po chwili miecz wyleciał mi z rąk.
-O nie, tak się nie będziemy bawić. - Powiedziałam po czym wyjęłam swoje dwa sztylety i rzuciłam się na niego. Po chwili jego głowa leciała gdzieś w powietrzu a ja zajęłam się innym orkiem. Po kilku minutach zauważyłam, że opór słabnie. Spojrzałam w stronę bramy i rzeczywiście, coraz mniej orków wchodziło do środka. Podbiegłam tam i ujrzałam Aragorna i Gimliego samych, walczących na moście przeciwko stadzie orków. Pobiegłam do nich, i zaczęłam wspólnie z nimi walczy.
-Aragornie! Uciekajcie! - Ryknął zza bramy Theoden i zabarykadował drzwi.
-Aragorn! - Krzyknął z góry Legolas i rzucił nam linę po której szybko się wspięliśmy.
-Sforsowali mur! Weszli na zamek! Odwrót! - Krzyczał król Theoden. - Wszyscy do środka, do stołku!
Wbiegliśmy do wielkiej sali i zabarykadowaliśmy drzwi. Stanęłam obok Legolasa, który szybko wziął mnie w ramiona. - Nic ci się nie stało? - zaczął uważnie mnie oglądać.
-Nie, nic mi nie jest - Wysiliłam się na lekki uśmiech.
Słyszeliśmy odgłosy dobijania się w drzwi. Wszyscy byli cicho. Wszyscy czekaliśmy na dalszy ciąg wydarzeń.
-Baszta zdobyta. To koniec. - Powiedział Theoden.
-Mówiłeś że nie upadnie puki ma obrońców! - Krzyknął do niego Aragorn stojąc przy drzwiach. - Wciąż giną w jej obronie!
-Jest inne wyjście z jaskiń? - spytałam, ale wszyscy milczeli.
-Nie ma?! - Krzyknęłam bo już traciłam cierpliwość. Spojrzałam na jednego ze strażników.
-Jest przejście - Mruknął. - Prowadzi w góry, ale Uruk-Hai są wszędzie.
-Niech idą w góry, zabarykaduj wejście. - Powiedział Aragorn.
-Tyle śmierci. - Szepnął Theoden. - Co zdziała człowiek przeciw takiej nienawiści?
-Jedź ze mną - Powiedział Aragorn do Theodena - Jedźmy im na przeciw.
-Po śmierć i chwalę - mruknął
-Dla Rohanu. Dla twoich poddanych.
-Wschodzi słońce - Powiedział Gimli patrząc na małe okienko, przez które wlewały się promyczki światła.
-Wypatrujcie mnie piątego dnia o świcie. O brzasku patrzcie na wschód. - Zacytowałam słowa Gandalfa i nagle odżyła we mnie nadzieja.
-Hermiono - Powiedział Legolas.
Odwróciłam się w jego kierunku, a ten przyciągnął mnie do siebie i lekko pocałował. Poczułam jak na moje policzki wkrada się lekki rumieniec. Ręce zarzuciłam na jego szyję i przyciągnęłam bliżej.
-Ej, gołąbki - Przerwał nam Aragorn. - Mamy bitwę.
Oderwałam się od elfa i lekko uśmiechnęłam. Legolas jeszcze raz krótko mnie pocałował i wyciągnął swój miecz nadal się uśmiechając.
Wszyscy chwycili za swoją broń i  przyszykowaliśmy się do biegu.
Drzwi zostały wyważone, a do sali wbiegła cała horda orków.
-Za Rohan! - Krzyknął Theoden i pobiegł na orków a my za nim.
Wydostaliśmy się i nadal walcząc wybiegliśmy w stronę wyjścia z fortecy. Najważniejsze teraz było to, aby wyjść na wschód i z nadzieją wypatrywać, czy Gandalf powrócił. Będąc już na moście, zobaczyłam białą postać, na białym koniu, stojącą w blasku wschodzącego słońca.
-Gandalf - Mruknęłam i uśmiechnęłam się na jego widok. Nagle z zza niego wyszła chmara jeźdźców.
-Za króla! - Krzyknęli  ruszyli w naszą stronę. Orkowie gdy ujrzeli ich, zostawili nas w spokoju i ruszyli na naszych sprzymierzeńców.
Wschodzące słońce oślepiło Uruk-Hai, więc Gandalf oraz reszta jeźdźców mogła bez problemu ich zaatakować.
                                                                          ***
-Straszny będzie gniew Saurona, a jego zemsta nie będzie czekać. Skończyła się bitwa o Helmowy Jar. Przed nami bitwa o Śródziemie. Cała nasza nadzieja w dwóch małych Hobbitach. - Powiedział Gandalf, gdy bitwa skończyła się dla nas wygraną.

6 komentarzy:

  1. WOW !!! Rozdział mega :) Już się nie mogę doczekać następnego. Co do błędów to było parę literówek a tak to było dobrze. Scenę pocałunku opisałaś moim zdaniem bardzo dobrze :) Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareeszcie!!! Kiedy nastepny??? xD mialas pare literówek ale to tak z 4 wiec jest dobrze... mimo iz rozdzial byl dlugi chcialabym zeby byl jeszcze dluzszy bo twojego bloga mozna czytac bez przerwy... Pocalunek- krótki ale jaki slodki i... UROCZY *.*!!! Mam nadzieje ze w nastepnych rozdzialach bedzie wiecej takich scen!

    Wenyyy

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoł łoł łoł! Dawaj kolejny Kiss! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podoba mi się i to przytulanie do Legolasa też bez sensu nie ma klimatu

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepisuj bezsensownie zdań z filmu! Wystarczy tylko zerknąć na mapę Śródziemia i zobaczyć, że Helmowy Jar leży na północy, a co więcej - od wschodu nie ma żadnego zbocza, po którym Gandalf mógłby zjechać. I proszę! Całują się w środku bitwy! Błagam... Nic ich nie trafiło? Żadna strzała? Bełt? Nic? Widać, że nie czytałaś książki...

    OdpowiedzUsuń