niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 12.

Po skończonej bitwie przypatrywaliśmy się odbudowie Helmowego Jaru. Praca szła wolno, gdyż wszyscy robotnicy oraz mężczyźni byli poważnie uszkodzeni. Kobiety wraz z dziećmi w miarę możliwości uporządkowywali komnaty oraz sadzili nowe rośliny, które zostały zniszczone podczas bitwy.
-Czas ruszać po młodych Hobbitów - powiedział Gandalf wsiadając na konia. - Hermiono, za chwilę jeden ze strażników powinien przyprowadzić ci konia. Będzie się wam wygodniej podróżowało.
Kiwnęłam głową z uśmiechem, chociaż w duchu nie było mi do śmiechu bo to oznaczało mniej czasu z Legolasem.
Gdy wszyscy wsiedli już na konie, przyszedł jeden ze strażników z czarnym koniem.
-To Este, jeden z naszych najlepszych koni - powiedział z uśmiechem a ja odwzajemniłam go.
-Dziękuje - kiwnęłam głową i pogłaskałam ogiera po pysku, po czym zwinnie na niego wsiadłam. Trochę dziwnie mi się na nim jeździło, zważywszy na to, że nie miałam przed sobą elfa, w którego mogłabym się wtulić podczas jazdy.
-Wszyscy gotowi? - Spytał czarodziej. Kiwnęłam głową i zmusiłam Este do ruszenia się. - No to w drogę. - Dodał i wyruszył pierwszy. Za nim pojechałam ja, a za mną Legolas, Aragorn z Gimlim, a na końcu Eomer wraz z królem Theodenem.
Jechaliśmy dość długo, przez pola i lasy, aż zobaczyłam ogromną więżę, wyłaniającą się spośród koron drzew. Dotarliśmy do rozwalonego muru, gdzie usłyszałam znajomy śmiech.
-Witam, moi panowie.. I panie - dodał po chwili spoglądając na mnie - w Isengardzie! - Krzyknął ze śmiechem Merry.
-Wy młode urwisy! My was szukamy a wy sobie ucztujecie i palicie! - Krzyknął krasnolud, co wywołało na mojej twarzy śmiech.
-Siedzimy na polu chwały, korzystając z zasłużonych przyjemności - Powiedział spokojnie Pippin siedząc na skale i popalając długą fajkę. - Szczególnie dobra jest solona wieprzowinka - mrugnął do Gimliego i uśmiechnął się.
-Solona wieprzowinka? - mruknął i zszedł z wielkiego konia po czym podszedł do dwójki Hobbitów.
-Jesteśmy pod rozkazami drzewca, który przejął w Isengardzie władzę- Rzekł Merry wskazując na Enty, które zbierały ogromne głazy z zalanej ziemi.
Podjechaliśmy za Gandalfem bliżej wieży, aby przyjrzeć się temu z bliska.
-Umm, młody pan Gandalf - mruknął monotonnie drzewiec - cieszę się z twojego przybycia. Z drewnem, wodą i kamieniem sobie poradzę, ale trzeba tu także przypilnować czarodzieja zamkniętego w wieży - Powiedział i odwrócił się wolno w stronę baszty.
-Uważajcie, Saruman nawet pokonany jest groźny. - Mruknął Gandalf.
-Więc utnijmy mu łeb i po sprawie - Powiedział spokojnie Gimli.
-Nie - zaprzeczył czarodziej - musi pozostać przy życiu. Musi mówić. - Gdy dokończył swoją wypowiedź, na szczycie wieży pojawiła się biała, wysoka postać.
-Stoczyłeś wiele wojen i zabiłeś wielu ludzi, królu Theodenie, ale potem zawierałeś pokój. Nie możemy się porozumieć jak dawniej, stary przyjacielu? Nie możemy zawrzeć pokoju? - próbował nim manipulować.
-Zawrzemy pokój - Rzekł po chwili król, a ja spojrzałam się na niego w szoku. - Zawrzemy pokój, kiedy odpowiesz za spalenie zachodniej bruzdy i za śmierć zabitych tam dzieci! Zawrzemy pokój, kiedy pomścimy żołnierzy, których ciała porąbano, choć leżały martwe u bram rogatego grodu! Gdy zawiśniesz na haku ku uciesze swoich własnych wron, wówczas zawrzemy pokój.
-Haki i wrony.. Stary dureń! A czego pragniesz ty, Gandalfie Szary? - Zapytał retorycznie biały czarodziej - Niech zgadnę, klucza do orthanku? Wraz z koronami siedmiu królów i pięciu różdżkami czarodziejów?
-Twoja zdrada pochłonęła już wiele istnień i wciąż zagraża tysiącom, ale możesz je ocalić. Nauczyciel dopuścił się do rady - Rzekł Gandalf.
-Więc przybyłeś tu zasięgnąć języka? Uchylę ci rąbka tajemnicy. - Powiedziawszy to, wyciągnął spod rękawa dużą, czarną kulę
-Coś się jadzi w sercu Sródziemia, coś, co umknęło przed twym wzrokiem - Mówił patrząc w kulę - Ale wielkie oko to dostrzegło. Nawet w tej chwili Sauron zdobywa przewagę. Zaatakuje wkrótce. Zginiecie wszyscy. Ale ty o tym wiesz, prawda Gandalfie? Nie sądzisz chyba, że ten strażnik zasiądzie na tronie Gondoru? Ten wygnaniec, który wypełz z cienia nigdy nie będzie królem - Powiedział patrząc się na Aragorna. - Gandalf ochoczo poświęca tych, którzy są mu bliscy. Których, jak zapewnia, kocha. Jakimi słowami dodawałeś otuchy Niziołkowi, zanim go wysłałeś na zatracenie? Ścieżka, na którą go pchnąłeś wieść może jedynie ku śmierci.
-Dosyć już tego! - Krzyknęłam widząc minę Gandalfa
-Strzelaj, przeszyj mu łeb strzałą. - Mruknął Gimli do Legolasa, który już chciał wyciągać strzałę.
-Nie. - Powstrzymał go Gandalf - Zejdź do nas, Sarumanie, a ocalisz życie.
-Na nic mi twoja litość i miłosierdzie! - krzyknął, a z końca jego różdżki wyleciał ognisty pocisk, który trafił w Gandalfa, lecz ten potrafił się obronić. Ognista kula rozpowszechniła się tworząc barierę, za którą krył się czarodziej. Po chwili ogień znikł.
-Sarumanie! - Krzyknął do czarodzieja, który miał zaskoczony wyraz twarzy. - Twoja różdżka jest złamana - Powiedział, a magiczny kij zaczął się świecić, po czym pękł.
-Grima - Rzekł Theoden, widząc wyłaniającą się zza Sarumana czarną postać - Nie musisz mu służyć, nie zawsze byłeś taki. Kiedyś byłeś poddanym Rohanu. Zejdź do nas.
Gdy król Theoden dokończył swe zdanie, Grima ukłonił się i chciał zejść, lecz zatrzymał go biały czarodziej.
-Poddanym Rohanu? A czym że jest dwór Rohanu? Oborą, w której zbóje piją w smrodzie, a ich bękarty tarzają się po ziemi z psami. Nie ty zwyciężyłeś w Helmowym Jarze, Theodenie, mistrzu koni. Jesteś nic nie znaczącym potomkiem potężniejszych panów. - Wysyczał.
-Grima, zejdź tu. uwolnij się od niego.
-Uwolnić?! Nigdy nie będzie wolny!
-Nie - mruknął cicho Grima.
-Leź na dół ścierwo! - Krzyknął Saruman i uderzył go w twarz.
-Sarumanie, nie przyjaciel dopuścił cię do rady. Mów co wiesz! - Krzyknął Gandalf
-Odwołaj straże a powiem, gdzie się dopełni wasze przeznaczenie. Nie godzę się na rolę jeńca! - Powiedział biały czarodziej a następnie został trafiony nożem przez wściekłego Grime.
Legolas szybko naciągnął cięciwę i trafił mężczyznę prosto w serce. Oboje padli. Saruman zleciał z wieży i wbił się na kolec w młynie.
-Zawiadomić sojuszników i wolne krainy Śródziemia. Wróg idzie na nas, musimy wiedzieć gdzie uderzyć. - Powiedział po chwili Gandalf.
Patrzyłam się na niego oszołomiona a po chwili spostrzegłam, że młyn, na którym wciąż leży Saruman, zaczął się ruszać, przez co czarodziej zanurzył się, a coś z jego rękawa wypadło.
-Na Merlina.. - mruknęłam cicho ale po chwili zeszłam z Este i podeszłam do tego miejsca. Coś okrągłego błyszczało na dnie wody. Podciągnęłam swoje rękawy i wynurzyłam kulę.
-Gandalfie - Powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Na mą korę . - Mruknął drzewiec, widząc co trzymam w rękach.
-Daj to! Szybko! - Krzyknął Gandalf, a ja podałam mu świecącą kulę, którą od razu zawinął w swoje szaty.
Przywołałam do siebie Estę i od razu na niego wsiadłam. Obok mnie przejechał Legolas i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam i pojechałam za nim.
-Gdzie teraz jedziemy? - Spytałam, widząc resztę drużyny wjeżdżającą w głąb lasu.
-Ponownie do Rohanu. Musimy zobaczyć ile wojska jeszcze nam zostało.
Kiwnęłam głową i przyśpieszyłam jazdę. Po kilku godzinach, szybkim tempem dojechaliśmy do bram grodu. Zsiedliśmy z koni i poszliśmy do swoich komnat się przyszykować na ucztę. Ubrałam zwiewną białą sukienkę, ze złotym paskiem. Do tego ubrałam baletki, które pożyczyłam od Eowini i gotowa zeszłam na dół do wielkiej sali, gdzie już wszyscy się zebrali. Wypatrzyłam w tłumie blond włosom grzywę i podeszłam do niej.
-Hej - uśmiechnęłam się do elfa.
-Hej piękna. - Pocałował mnie lekko w usta i przytulił tyłem do siebie, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech i lekkie rumieńce.
Król Theoden powstał z tronu z kieliszkiem w ręce, a za nim Aragorn oraz reszta żołnierzy.
-Dziś wspominamy tych, co przelali krew w obronie tej krainy. Chwała zwycięskim poległym! - uniósł puchar do góry a reszta krzyknęła za nim "Chwała!" i wypili toast.
                                                                         ***
-Żadnych przerw, żadnego wylewania. - Powiedział Eomer podając Legolasowi i Gimliemu kubki wypełnione po brzegi piwem.
-I żadnego rzygania - Mruknął krasnolud i wypił zawartość pierwszego kubka.
-To turniej picia? - Spytał elf i wziął do ręki jeden kubek.
-Ostatni, który nie padnie, zwycięża. - Powiedział Krasnolud pijąc kolejne piwo.
Legolas popatrzył się dziwnie na zawartość swojego kubka a potem na mnie, po czym uniósł jedną brew i wypił napój.
Zawody wciąż trwały, a po żadnym z nich nie było widać żadnych oznak przepicia. No, może po Legolasie nie było widać nic. Krasnolud co chwilę bekał i kołysał się niebezpiecznie.
-To krasnoludy chodzą pływać z małymi, włochatymi kobietami! - śmiał się Gimli i wziął kolejny kufer piwa.
Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Legolasa, który ciągle stał prosto, po mimo tuzina wypitych piw.
-Czuję coś - Mruknął i spojrzał na swoje dłonie - Lekkie mrowienie w palcach. Chyba zaczyna działać. - Powiedział a ja wybuchłam śmiechem.
-A nie mówiłem? Ma słabą głowę - Powiedział poważnym tonem Gimli po czym się zatrzymał i runął na ziemie.
Elf uniósł jedną brew i spojrzał na Eomera.
-Gra skończona - uśmiechnął się.
Podeszłam do niego i lekko pocałowałam w usta - Brawo - zaśmiałam się, a elf mocno mnie objął.
-Chodźmy zatańczyć - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na parkiet, gdzie wielu ludzi już tańczyło i piło.
                                                                        ***
Przed świtem cała impreza skończyła się. Obudziłam się w jakiejś sali. Było jeszcze ciemno, więc każdy smacznie spał. Strasznie zachciało mi się pić, więc wstałam i gdy miałam wyjść z sali w poszukiwaniu picia, usłyszałam jakiś szum na zewnątrz. Zatrzymałam się i rozważałam wszystkie za i przeciw pójścia tam. Po chwili zdecydowałam, że pójdę i sprawdzę co tam jest. Na zewnątrz było trochę jaśniej niż w środku, zważywszy na to, że ziemie oświetla księżyc i miliony gwiazd. Rozejrzałam się i zobaczyłam na szczycie schodów ciemną postać, wpatrującą się w gwiazdy. Powoli podeszłam do niej aż w końcu usłyszałam ten głos, który tak bardzo uwielbiałam. Łagodny, kojący głos, który zawsze mnie uspokajał, dzisiaj był dziwnie niespokojny.
-Gwiazdy spowiła mgła, coś się czai na wschodzie, nie znająca snu groźba. Oko nie przyjaciela jest w ruchu.
-Skąd ty wiesz takie rzeczy? - Spytałam, nie rozumiejąc jakim cudem elf może wyczuć zagrożenie dochodzące ze wschodu po tuzinie piw.
-Czuje to. Jestem eflem. Mamy bardziej rozwinięte zmysły. Potrafimy wyczuć nadchodzące niebezpieczeństwo. - Uśmiechnął się nonszalancko i objął mnie ramieniem.
-Czyli, że jak bym ja była w jakimś niebezpieczeństwie to byś to poczuł?
-Dopóki jesteś przy mnie, nigdy nie pozwolę być ci w niebezpieczeństwie. Nic ci tutaj nie zagraża - uśmiechnął się i przybliżył swoją twarz do mojej. Zarzuciłam swoje ręce na jego ramiona i przyciągnęłam go bliżej.
-A gdybym jednak była w jakimś niebezpieczeństwie? - uniosłam pytająco brew.
-Wtedy pozabijałbym każdego, kto ośmieliłby cię chociaż tknąć - Wyszeptał prosto w moje usta i natychmiast się w nie wbił. Z każdą sekundą nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Niestety nasz pocałunek przerwały krzyki. Szybko oderwałam się od Legolasa i spojrzałam w stronę, z której owy krzyk dochodził.
-Chodźmy tam - Powiedział Legolas i złapał mnie za dłoń po czym pociągnął za sobą. Wbiegliśmy do sali, w której się obudziłam. Na podłodze walał się Pippin, trzymając w dłoni tą samą kulę, którą znalazłam w Isengardzie. Podbiegłam do Tuka i wyrwałam z jego rąk ognistą kulę i natychmiast pochłonął mnie mrok, wszystko dookoła mnie się paliło a na środku obok białego drzewa leżał martwy Legolas. Zaczęłam krzyczeć i nagle się obudziłam. Nie miałam już w dłoni kuli i leżałam na ziemi a przede mną siedział blond włosy elf i mocno mnie przytulał.
-Głupi Tuk! - krzyknął Gandalf trzymając w dłoni zawiniętą kule, ale po chwili podbiegł do Niziołka, który leżał bezwładnie na ziemi i patrzył się w jeden punkt nawet nie mrugając. Czarodziej dotknął jego czoła i zaczął cicho mówić jakieś złożone zaklęcie. Po chwili Pippin się ocknął i przerażony patrzył się po wszystkich.
-Spójrz na mnie - Rzekł Gandalf.
-Gandalfie - Szepnął Niziołek, trzymając czarodzieja za rękę - Wybacz mi, Gandalfie.
-Co widziałeś?
Tuk zamknął oczy a po chwili je otworzył i wyszeptał - Drzewo.. Było tam białe drzewo i brukowany dziedziniec.. Było martwe.. Miasto w ogniu..
-Widziałeś Minas Tirith? - Spytał przerażony Gandalf.
-Widziałem.. J-jego - zająknął się i ponownie zamknął oczy. - Słyszałem jego głos.
-Co mu powiedziałeś?
Pippin oblizał wargi a po chwili szepnął - Spytał się o moje imię. Milczałem. Zadał mi ból.
-Co mówiłeś o Frodzie i pierścieniu?
                                                                      ***
-W jego oczach nie było kłamstwa - Mówił czarodziej chodząc w około wielkiej sali. - Głupiec z niego, ale w dalszym ciągu uczciwy. Nie powiedział Sauronowi o Frodzie i pierścieniu. Mamy szczęście w nieszczęściu. Pippin ujrzał w palantirze fragment planu nie przyjaciela. Sauron chce uderzyć na Minas Tirith. Klęska w Helmowym Jarze uświadomiła mu prawdę. Zjawił się dziedzic Elendira, a ludzie są silniejsi niż myślą. Maja dość odwagi by mu stawić wyzwanie. To go napełnia lękiem. Nie dopuści, by Śródziemie zjednoczyło się pod jednym sztandarem. Zrówna Minas Tirith z ziemią, by król nie mógł wrócić na tron ludzi. Gdy w Gondorze rozbłysną ognie, Rohan musi być gotów do wojny.
-Powiedz - Mruknął król Theoden - Dlaczego mamy śpieszyć pomocą tym, którzy nas nie wsparli? Co jesteśmy winni Gondorowi? - Spytał.
-Ja pójdę. - Powiedział Aragorn, lecz Gandalf zaprzeczył.
-Trzeba ich ostrzec! - Sprzeciwiał się mężczyzna.
-I tak się stanie - Powiedział i podszedł bliżej Aragorna i wyszeptał - Ruszysz tam inną drogą. Trzymaj się rzeki i wypatruj czarnych okrętów. - Odszedł od Aragorna i zwrócił się do wszystkich.
-Zrozumcie jedno: To co wprawione w ruch, nie da się już zatrzymać. Pojadę do Minas Tirith, ale nie będę sam - Spojrzał na Pippina i odwrócił się w stronę wyjścia.
                                                                      ***

Siedziałam na drewnianej wieży i przypatrywałam się wszystkim ludziom. Po chwili zobaczyłam wyjeżdżającego w pośpiechu Gandalfa wraz z Pippinem. Chwilę później po schodach wspiął się Merry i wpatrywał się w oddalającego się przyjaciela.
-Zawsze był przy mnie - zaczął smutno Niziołek - Gdziekolwiek się udałem. Jeszcze kiedy byliśmy pędrakami, pakowałem go w najgorsze tarapaty ale zawsze go z nich wyciągałem. A teraz go nie ma. Tak jak Froda i Sama. - Popatrzył się na mnie.
-Teraz wiem o Hobbitach jedno. To bardzo dzielny ludek.
-Może raczej bezczelny - Powiedział i się uśmiechnął - Pippin pochodzi z Tuków.
Cicho się zaśmiałam i popatrzyłam na odjeżdżającego Gandalfa.
                                                                     ***
Siedziałam samotnie na szczycie schodów i parzyłam w zachodzące słońce za horyzontem.
-Hermiono. - Powiedział nagle Legolas, który zjawił się za mną znikąd. - Kolacja jest już podana.
-Nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami.
Blondyn usiadł obok mnie i chwycił dwoma palcami mój podbródek i odwrócił w moją stronę. - Coś się stało?
-Nie, nic się nie stało, po prostu.. - Westchnęłam - Boje się. Boje się tej bitwy. Możemy nie przeżyć a ja nie chcę ciebie stracić - W moich oczach pojawiły się łzy.
-Wszystko będzie dobrze, ok? - dotknął mojego policzka, przez co zamknęłam oczy. -Nie martw się przyszłością, bo ważne jest to, co się dzieje teraz. W tym momencie. Nie możesz zadręczać się tym co będzie, bo wtedy wyobrażasz sobie najgorsze scenariusze, przez co tracisz nadzieję, a to dzięki niej jesteśmy tutaj. Mamy nadzieję na lepsze jutro i to dzięki nam może się tak stać. To dzięki nam i naszej wierze możemy wygrać - Pocałował mnie lekko w usta - Nie smuć się już bo smutek to najpowolniejsza forma umierania. - jeszcze raz pocałował mnie w usta i wstał podając mi rękę - Chodź, będą się niepokoić - uśmiechnął się lekko co odwzajemniłam i chwyciłam go za rękę o czym wstałam.
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować. Zawsze będę przy tobie - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Po chwili usłyszeliśmy śmiechy i krzyki dzieci, które biegały sobie po schodach. Jeden z nich biegł na oślep i nie zauważył mnie przed sobą. Nie zdążyłam zareagować, przez co chłopczyk walnął we mnie i straciłam równowagę a po chwili spadałam w dół. Zamknęłam oczy czekając na ból. Życie przeskoczyło mi przed oczami. Moje urodziny z rodzicami. Dzień w którym dostałam list z Hogwartu. Gdy zaprzyjaźniłam się z Harrym i Ronem. Troll w łazience. Spercyfikowanie przez bazyliszka. Uwolnienie niewinnego człowieka z Azkabanu, który okazał się być chrzestnym Harrego. Turniej trójmagiczny. Śmierć Syriusza. Wojna i nowi przyjaciele, a w tym Legolas. Czekałam na ból, który nie nastąpił. Czułam, jak bym płynęła. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się ze dwa metry nad ziemią. Spojrzałam w górę, gdzie zobaczyłam przerażonego elfa i dwójkę dzieci, patrzących na to wszystko. Próbowałam jakoś się ściągnąć z tego powietrza, ale to było zbyt trudne.
-Ej, pomocy!
Legolas szybko zbiegł po schodach i podbiegł do mnie, po czym postawił mnie na ziemi.
-Co? - Uniósł jedną brew nadal nie rozumiejąc co się właściwie stało.
-Nie mam pojęcia.. - Pokręciłam głową i usiadłam na schodach. Momentalnie przypomniał mi się jeden ze snów. Byłam w nim z Legolasem i pokazywałam mu, jak latam. Wtedy powiedział mi, że mogę być wróżką a ja zaprzeczyłam, bo wiedziałam, ze wróżki pomimo latania, potrafią czarować. Pokręciłam głową, żeby wybić sobie te myśli z głowy.
-Co?
-Nic, bo ja kiedyś miałam sny. Takie sny, jak by z mojego dzieciństwa, którego nie pamiętam. Byłeś w nich ty. Jako mały elf i.. - Zatrzymałam się na chwilę studiując minę Legolasa a po chwili kontynuowałam - i tam odkryłam że umiem latać. Wtedy ty powiedziałeś, że jestem wróżką, ale ja zaprzeczyłam bo wtedy nie wiedziałam, ze umiem czarować. Ale nie wiem co o tym teraz myśleć. - zmarszczyłam czoło - to jest po prostu nie możliwe, żebym była wróżką, prawda? - popatrzałam na elfa.
-Możliwe, jeżeli miałaś w rodzinie jakąś wróżkę. To może być każdy. Twoja matka, babka lub prababka. Ale zawsze kobiety. - uklęknął przede mną - Merlinie, nigdy więcej mnie tak nie strasz - złapał mój podbródek - Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony..
Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam krótko w usta. - Chodźmy już.
                                                                    ***
Na następny dzień siedzieliśmy w wielkiej sali, gdy z hukiem przez drzwi wpadł Aragorn.
-Sygnały z Minas Torith! Płonie ogień! Gondor wzywa pomocy. - Podbiegł do króla Theodena i przypatrywał się mu bacznie.
Wszyscy patrzyli w wyczekiwaniu na odpowiedź króla. Po chwili rzekł.
-Rohan odpowie. Zwołać Rohirrimów!
Uśmiechnęłam się lekko, chociaż w duchu znów zaczęłam się bać wojny. Usłyszeliśmy dzwony a po chwili stukot kopyt. Żołnierze zaczęli się szykować na wojnę, więc i my zaczęliśmy się szykować. Pobiegłam do swojej tymczasowej komnaty, aby ubrać swoje lekkie i wojenne ubrania. Wszystko przypięłam skórzanym pasem, do którego umocowałam dwa sztylety, miecz i różdżkę. Założyłam długie buty i mocno zawiązałam je sznurowadłami. Gotowa zbiegłam na dół po swojego konia Este i przyszykowałam go do jazdy i nakarmiłam. Po kilku minutach wyszłam ze stajni i wraz z ogierem poszłam do Legolasa stojącego z Arodem.
-Jestem już gotowa - Uśmiechnęłam się lekko i mocno wbiłam się w jego usta.

6 komentarzy:

  1. Ooo Hermiona-wróżka ale suuper!!! Na początku myślałam że znowu ją przenosisz do Hogwartu ale na szczescie sie mylilam :D

    To weny i szybkiego ekstra rozdzialu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny było parę literowek a tak po za tym nie było błędów. Jej kolejny pocałunek jak słodko :*

    Życzę weny i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, zdecyduj się co Ty piszesz i zacznij czytać tekst przed dodaniem.
    Na początku rozdziału koń jest klaczą a na końcu już ogierem? Ja pierdolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^ podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami.

      Usuń
    2. Ja także, dodając jedynie, iż Legolas mówiący "ok" zabolał mnie bardziej niż to opowiadanie

      Usuń
    3. mnie boli twoja morda w szkole Lilliannku ;)

      Usuń