niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 13. - [ +18 ]

-Jeźdźcy.. Szkoda, że nie mogę zwołać oddziału krasnoludów. Zbrojnego i niechlujnego - mruknął Gimli, siedząc na koniu za Legolasem.
-Nie muszą wyjeżdżać na wojnę, obawiam się, że wojna już do nich przyszła - powiedział elf i poruszył biodrami, aby koń ruszył.
Poszłam w jego ślady i ruszyłam za nim wraz z kilku tysięczną armią, gdzie powiewały flagi Rohanu.
-Godzina wybiła! - Krzyknął Eomer - Jeźdźcy Rohanu, ślubowaliście! Wypełnijcie przysięgę daną władcy i ziemi! - ruszył jako pierwszy i wyjechał za bramę miasta, a za nim podążyli rycerze, w tym ja. Droga była długa i mocno przygrzewało. W głębi duszy miałam cichą nadzieję, że bitwa odbędzie się w nocy, bo w takim upale nie dam rady walczyć. Jechaliśmy już dobre parę godzin, a ja wciąż zastanawiałam się, czy wygramy tę wojnę i czy przeżyję. Czy Legolas przeżyje. Szybko sobie o czymś przypomniałam i ręką sięgnęłam do pasa, przy którym była przywiązana mała fiolka ze złocistym płynem. Dotychczas użyłam jej tylko raz, przez co uratowałam życie Haldirowi. Uśmiechnęłam się lekko, myśląc o nim, a następnie w mojej głowie pokazał się obraz moich braci. Zdrowych i szczęśliwych, czekających na mnie wraz z Elrondem i Arweną w Rivendell. W moim domu. O wzmiance o domu, natychmiast przypomniał mi się Hogwart. Nadal nie rozumiem jakim cudem znalazłam się w Śródziemiu. Jedyne co pamiętam to bitwa, oraz to, że zaatakował mnie Greyback. Następnie obudziłam się w domu Elronda. Czasami myślę, że to po prostu zwykły sen, lub że umarłam.
Potrząsnęłam szybko głową, aby wyrzucić z niej te myśli.
W końcu dojechaliśmy do jakiegoś miejsca u szczytu góry, w którym zrobiliśmy sobie postój. Po kilku dniach jazdy w końcu nam się to przydało.
-Ilu mamy żołnierzy? -Spytał Aragorna król Theoden.
-Pięciuset ludzi z zachodniej bruzdy i trzystu z fenmarku. -Odpowiedział
-A ilu jeźdźców ze Snowman?
-Żadnego..
Dojechaliśmy do urwiska, z którego doskonale było widać wszystkich rycerzy.
-Sześć tysięcy włóczni, liczyłem na dwa razy tyle. - Mruknął Theoden, spoglądając w dół.
-To za mało by sforsować obronę Mordoru - Powiedział Aragorn.
-Zjawią się następni.. - szepnęłam z nadzieją.
-Każda godzina przybliża klęskę. O świcie musimy ruszyć w drogę.
Pokiwałam głową milcząc. Po chwili usłyszałam ryk koni, które niespokojnie się wierzgały.
-Konie są niespokojne, a ludzie milczący - Mruknął Legolas.
-Cień góry napala lękiem - Powiedział Eomer i spojrzał się na górę.
-Tamta drogą - wskazał na przesmyk w górze, z którego wydobywała się mgła - Dokąd prowadzi?
-To ścieżka umarłych. Przejście przez górę. Nikt, kto tam wszedł, nie wrócił, w tej górze drzemie zło.
-Jak to nikt nie wrócił? - Wtrąciłam się do rozmowy.
-Jest legenda. Król Gondoru wezwał swoich sprzymierzeńców do walki, obiecali mu pomóc, ale nie zjawili się. Uciekli. Wtedy król Gondoru przeklnął ich na wieki. - Powiedział tajemniczo i złapał mnie za rękę i razem oddaliliśmy się od "ścieżki umarłych".
Po woli robiło się ciemno. Siedziałam wraz z Legolasem w namiocie i siedzieliśmy w ciszy. Oparłam głowę o tors blondyna i cicho westchnęłam.
-Coś się stało? -Spytał.
-Nie, po prostu nadal nie mogę się pozbyć wrażenia, że może stać się coś złego. -Mruknęłam.
-To po prostu stres przed wojną. Odpręż się. Wszystko będzie dobrze - Pocałował mnie w czubek głowy.
"Wszystko będzie dobrze" słowa, które mają przynieść pocieszenie. Ale ja czuję, że dobrze nie będzie. Wiem, że jutro wydarzy się coś złego. Ale mimo wszystko część mnie uwierzyła w słowa elfa. Malutka cząstka mnie, miała nadzieje, ale prawdziwe życie tak jak by ją pożerało, przez co ta nadzieja się kurczyła. Dotknęłam lewę ręką mojego naszyjnika, który zaczął się świecić. Miałam to zrobić już dawno, ale nigdy nie było dobrej okazji. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odgarnęłam z tyłu włosy, przez co łatwiej było mi rozpiąć medalik. Odwróciłam się w stronę Legolasa i wystawiłam do niego rękę, w której trzymałam zwisający medalion.

[+18]

-To dla Ciebie. - Szepnęłam.
Blondyn zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.
-Dlaczego chcesz mi to dać?
-To tak na wypadek, gdybym zginęła. Miałbyś jakąś pamiątkę po mnie - lekko się uśmiechnęłam.
-Nie możesz mi tego podarować. I nie mów, ze zginiesz, bo tak nie będzie. - Powiedział i odsunął od siebie moją rękę z naszyjnikiem.
-Mogę go podarować komu chcę, tak samo jak serce. - Powiedziałam patrząc mu w oczy. Wyciągnęłam jego rękę, na której umieściłam medalion i zacisnęłam na nim jego pięść. Legolas zapiął go na szyi i jeszcze raz spojrzał się na mnie i lekko przysunął się w moją stronę a po chwili złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jedną z moich dłoni dotknęłam jego policzka, a drugą położyłam na jego karku, aby nasze usta były bliżej. Objął mnie w talii, przyciągając mnie bliżej. Wkrótce jego język przejechał po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp, którego chętnie mu udzieliłam, owijając nogi wokół jego pasa, a nasz pocałunek się pogłębił. Słyszałam bicie naszych serc. Musieliśmy oderwać się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, ale to nie trwało długo. Legolas popchnął mnie lekko do tyłu, przez co uderzyłam plecami o materac.  Skorzystałam z jednej z rzadkich chwil, kiedy nasze usta nie były złączone, by zdjąć mu tunikę przez głowę, czemu się nie sprzeciwiał. Przygryzłam wargę, widząc jego umięśniony brzuch i podbrzusze w kształcie idealnego "V". Jego ręce natychmiast wróciły na moje plecy, pieszcząc skórę poprzez materiał bluzki. Moje dłonie zaplątane były w jego totalnie rozczochrane włosach, a moje usta zachłannie próbowały każdy centymetr jego ust. Nasze klatki piersiowe wznosiły się i opadały, oddychaliśmy ciężko, a nasze czoła były zetknięte, przez co nasze spierzchnięte wargi dzieliły milimetry. Byłam nieco oszołomiona i oparłam dłonie o brzuch elfa, kiedy on mnie obejmował, a jego dłonie powoli przesuwały się tam, gdzie kończyła się moja bluzka.
-Jesteś pewna, ze chcesz to zrobić? - Szepnął.
-Tak - uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta.
Biorąc wszystkie swoje włosy na bok tak, by nie przeszkadzały, pochyliłam się i pocałowałam go namiętnie. Odwzajemnił gest a ja pociągnęłam go w dół czując jego wzwód na swoim udzie i jego mięśnie ramion wokół siebie. Ścisnął dłońmi mój tyłek, na co jęknęłam, a on skorzystał z okazji, by wepchnąć język w moje usta. Kiedy odsunął się, by zaczerpnąć powietrza (coraz trudniej było normalnie oddychać), zaczął składać mokre pocałunki wzdłuż mojej szczęki i na obojczykach.
-Legolas - szepnęłam, co wyszło bardziej jak jęk, kiedy pocałunkami doszedł do gumki moich majtek.
Elf ściągnął moje majtki i rzucił je na bok, wraz ze swoimi bokserkami. Przygryzłam wnętrze policzka, nie chcąc nawet spojrzeć tam, gdzie jego przyjaciel stał w pełnej chwale.
  - Hej, spójrz na mnie - przechylił moją brodę w sposób, który zmusił mnie do spojrzenia na niego. - To tylko trochę boli na początku, ale obiecuję, że ci się spodoba, dobrze? - Odsunął włosy z mojej twarzy. 
 Zamknęłam oczy na krótką sekundę, oddychając głęboko. Poczułam, jak składa staranny pocałunek na moich ustach, jakby były ze szkła. Nagle poczułam, jak ustawia się przed moją kobiecością patrząc w moje oczy, prosząc o pozwolenie. Skinęłam głową, splatając nasze palce, kiedy moja druga dłoń ściskała prześcieradło, aby przygotować się na ból, który mnie czekał. Jednak przez to, że blondyn tak strasznie powoli i ostrożnie we mnie wchodził, nie było to takie bolesne. To było coś jak obce uczucie i było trochę niewygodne. Tak, jakby mój organizm chciał wypchnąć to z dala ode mnie, ale mój umysł nie. nagle poczułam ból. To nie było tak bolesne, jak ludzie opisywali, ale nie było też łatwe do zniesienia. Niemniej jednak słowa Legolasa mnie uspokoiły, jak również delikatne pocałunki, które składał na mojej twarzy i szyi. jak dotąd, nie poruszył się. Czekał, aż moje ścianki dostosują się do jego wielkości. Nie mam żadnego doświadczenia, ale jeśli są penisy większe od jego, to modliłam się za kobiety, które muszą mieć je w sobie. Po kilku sekundach, ból ustąpił, a ja mimowolnie uniosłam biodra w górę. 
Wziął to za pozwolenie do ruszenia się. Cały czas całował mnie i pieścił moje krągłości, a ja chwyciłam jego plecy i szyję, starając się nadążyć za jego tempem.
 - Legolas... - Urwałam, mój głos brzmiał dziwnie, jakby nie należał do mnie. Wszystkie przyjemne uczucia ogarnęły mnie w tym samym czasie. To nie tylko fizyczna przyjemność, ale także poczucie bycia jednością, bycia tak blisko, jak tylko możliwe. To była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżyłam.
Kiedy było już po wszystkim, oboje doszliśmy w tym samym czasie, Blondyn opadł na mnie. Dyszeliśmy, słyszałam jego ciężki oddech przy swoim uchu, nasze skóry kleiły się do siebie od potu. Trzymał mnie w ramionach, dopóki mój orgazm nie opadł całkowicie. Chciałam powiedzieć tak wiele rzeczy, ale jednocześnie nie chciałam niszczyć tej cudownej chwili, którą dzieliliśmy, więc po prostu przytuliłam go mocno. Po chwili z braku energii zasnęłam w ramionach elfa, który ciągle mnie przytulał. 
Obudziłam się gdzieś w środku nocy, szczelnie okryta kocem. Zobaczyłam ruszający się cień gdzieś nad łóżkiem więc podniosłam głowę.
-Śpij - usłyszałam cichy, kojący głos, który mógł należeć tylko i wyłącznie do Legolasa. 
-Co robisz? - Spytałam, widząc jak Legolas ubiera się.
-Musze wyjechać z Aragornem i Gimlim. Wrócę na bitwę - pocałował mnie w czoło i już miał wychodzić, gdy go zatrzymałam.
-Jadę z wami - powiedział poważnym tonem.
Legolas westchnął i podszedł do mnie i uklęknął przy mnie. 
-To jest bardzo nie bezpieczne. Zabrałbym cie wszędzie, ale nie tam. - znowu pocałował mnie w czoło i wstał.
-Uważaj na siebie. - Mruknęłam cicho.
-Będę - Uśmiechnął się i wyszedł z namiotu a ja po raz kolejny zasnęłam.
                                                                      ***
Obudziłam się o świcie. Usłyszałam krzyki ludzi pośpieszających drugich. Szybko wstałam, co przyczyniło się do ogromnego bólu w pobliżu pęcherza. Usiadłam i poczekałam, aż ból minie, po czym powoli wstałam i zaczęłam zbierać ubrania porozrzucane po całym namiocie i szybko je ubrałam. Na końcu przywiązałam pas, w którym jak zawsze były dwa sztylety, miecz, różdżka i fiolka. Wyszłam z namiotu i zobaczyłam ludzi śpieszących się, gaszących ogniska i zasiadających konie. Podeszłam do kołka, przy którym przywiązany był Este, całkowicie gotowy do jazdy. Wsiadłam na siodło i podjechałam do namiotu Króla.
-Do Minas Tirith są trzy dni drogi. Musimy się śpieszyć. - Powiedział widząc mnie i lekko się uśmiechnął. - Idź na koniec i powiedz innym że już wyruszamy.
Pokiwałam głową i podjechałam pod górę i zaczęłam pośpieszać ludzi. Po paru minutach wszyscy siedzieli już na koniach, więc pogalopowałam do króla i pokiwałam głową na znak, że wszyscy są już gotowi.
-Formować szyki! - krzyknął Theoden - Wymarsz! Na przód, do Gondoru! - Ruszył na przód a cała horda żołnierzy puściła się galopem za nim.
Minęły trzy dni, za nim na horyzoncie zobaczyłam białe mury Minas Tirith. Wokół nich gromadzili się tysiące orków, które wciąż atakowały zamek. Przyszliśmy na wojnę wraz ze świtem. Tak jakbyśmy mieli zacząć nową historię, jak słońce wschodzi i tworzy nowy dzień,
Ustawiliśmy się w szeregu widząc jak niektóre części zamku płoną. Strach przybierał na sile. Przekręciłam głowę w prawo i ujrzałam mężczyznę, który trzymał w ręku malutki krzyżyk i wypowiadał po śpiesznie niezrozumiałe słowa, które miały być modlitwą. Następnie spojrzałam w lewo, gdzie zobaczyłam dwójkę ludzi na koniu. Kobietę i... Hobbita.
-Eowina?
Kobieta odwróciła się przerażona, że ktoś odkrył, że bierze udział w bitwie.
-Witaj Hermiono - uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na Hobbita.
-Merry, czemu nie jesteś na własnym koniu?
-Król nie pozwolił mi brać udziału w walce, ale.. Przecież nie mogłem zostać u podnóża góry nie wiedząc co się dzieje z Pippinem - uśmiechnął się przepraszająco a ja pokręciłam głową z uśmiechem i zobaczyłam jak Theoden wychodzi na przód.
-Eomerze, weź swój eored na lewą plante. Gamlingu jedź za sztandarem króla. Grimblodzie, jedź na prawe skrzydło. Na przód, nie bać się mroku! Do boju! Do boju jeźdźcy Theodena! Włócznie pójdą w ruch, tarcze pójdą w drzazgi! Dzień miecza, dzień czerwieni nim wzejdzie słońce - Krzyczał.
Włócznie z przodu odchyliły się a król przejechał po nich mieczem, po czym ustawił się przodem do orków i galopem pognał na nich - A teraz do boju! Na zatracenie i po koniec świata! Na śmierć!
-Na śmierć! - krzyknęli chórem wszyscy i popędzili za królem.
W połowie drogi wystrzeliły w naszym kierunku strzały, które trafiły niektórych ludzi, jak i koni. Zwinnie je ominęłam i wyjęłam z pochwy miecz kierując go przed siebie. Wjechaliśmy na żywy mur z orków, taranując ich.
Obraz rozmazywał mi się, więc trafiałam w orków na oślep (znaczy miałam nadzieje że w orków).
Nie zauważyłam nadlatującej strzały. Nim zdążyłam się zorientować leciałam już w powietrzu. Zatrzymałam się i z góry próbowałam dostrzec, co się stało. Wśród tłumu ludzi i kłębów dymu roznoszącego się wszędzie ujrzałam czarną postać, leżącą i nie ruszającą się. Podleciałam do niej i ujrzałam martwego Este, którą przekuła strzała.
-N-nie.. - Zająknęłam się mając w oczach łzy. -Tylko nie ty.. -Szybko odpięłam z paska fiolkę ze złotym płynem i wlałam kilka kropel jej zawartości do pyska Este.
-No dalej. To na pewno działa na koni. Proszę, Este - Pogłaskałam go po długiej szyi. Po dłuższym czasie dalej nic się nie stało. Straciłam już nadzieję, na to, że koń ożyje. Moje oczy wciąż się szkliły i nagle zapanowała we mnie chęć mordu. Szybko wrzuciłam fiolkę do przegródki, nawet jej nie zapinając i mocno odbiłam się od ziemi rzucając zaklęciami we wszystkich orków. Nie widząc nic, co jest przede mną leciałam, aż natrafiłam na przeszkodę. W trakcie zderzenia z czymś twardym, okręciłam się,m przez co nie zabezpieczona fiolka wypadła mi z przegródki i leciała w dół. Zanim zarejestrowałam co się stało, fiolka (a raczej jej szczątki) leżały porozrzucane kawałki szkła, wokół których leżała złota mikstura, która po chwili wsiąkła się w ziemie.
-No nie.. Czy może być jeszcze gorzej? - zapytałam retorycznie. Odwróciłam się i napotkałam wzrok olbrzyma, który wściekle na mnie patrzył.
-Wykrakałam. - powiedziałam spokojnie i szybko odleciałam od niego, wiedząc, że mnie goni. Ten pościg miał plusa, a mianowicie olbrzym, ścigając nie, nie widział na czym stawia kroki, więc przygniatał małe - jak dla niego - orki. Nagle na horyzoncie zobaczyłam z tuzin ogromnych słoni, idących w naszą stronę. Wzruszyłam ramionami i wraz z olbrzymem biegnącym za mną, poleciałam w stronę słoni. Tak jak sądziłam, olbrzym wbiegnie na słonia taranując go, co poskutkowało tym, że oboje leżeli. Olbrzym, który zemdlał przygniatał swoją masą słonia, który najprawdopodobniej nie mógł oddychać. Odleciałam ponownie w kierunku zamku i wdałam się w bitwę. Po kilkudziesięciu zabitych orków na rzece pojawiły się czarne okręty. Patrzałam z ciekawością co z nich wyjdzie. Po chwili zeskoczyli z nich trójka ludzi. A tak właściwie Aragorn, Gilmi i Legolas. Uniosłam jedną brew, a zza nich wydobyła się zielona fala duchów. A więc po to musieli wyruszyć... Pomyślałam i lekko się uśmiechnęłam, po czym weszłam w wir walki.
-Hej Leggi! -Krzyknęłam widząc elfa strzelającego z łuku. Blondyn odwrócił się i napotkał moje spojrzenie, przez co uśmiechnął się.
-Hej kochanie! -Odpowiedział i wycelował strzałą we mnie, Nagle mina mi zrzedła. On chyba nie próbuje mnie zabić..
Naprężył cięciwę, a z łuku wyleciała strzała, której wiatr lekko smyrnął mój policzek. Szybko odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam opadającego orka ze strzałą wbitą w czoło. Kamień z serca.
-Dziękuję! - Krzyknęłam do elfa i uśmiechnęłam się, a on odwdzięczył mi się tym samym. Ponownie wyprostowałam rękę z różdżką i rzuciłam zaklęcie uśmiercające w jednego orka, potem następnego i kolejnego. Po kilku dziesięciu zabitych orkach zobaczyłam wskakującego Legolasa na słonia. Wariat.. Pomyślałam i patrzyłam co robi. Bez problemu strzelił słoniowi w głowę i zjechał po jego trąbie i spojrzał na mnie. Następnie poczułam przeszywający się ból w plecach i ciepłą substancje spływającą po nich. Mina mi zrzedła. Spojrzałam na elfa, który przyglądał mi się ze strachem wypisanym na twarzy. Dłonią dosięgłam miejsca na plecach, które bolało mnie najbardziej i przejechałam no nim palcami. Poczułam na nich dziwną i ciepłą substancje. Popatrzałam na swoją dłoń i zobaczyłam na niej krew. Powoli wylądowałam na ziemi, gdyż każdy ruch przyprawiał mnie o większy ból. Stałam prosto z wystawioną dłonią, z której kapała krew. Popatrzałam w górę i zobaczyłam Legolasa biegnącego w moją stronę. Coś krzyczał, ale nic nie słyszałam. W ogóle już nic nie słyszałam. Jak by cała bitwa zatrzymała się w miejscu. Obraz przede mną zaczął się rozmazywać i poczułam jak upadam, ale zamiast twardej ziemi wylądowałam w czyiś ramionach.
-Legolas.. - Szepnęłam patrząc na twarz blondyna, który miał łzy w oczach.
-Hermiona, słyszysz mnie? Gdzie masz eliksir od Galadrieli?! - Usłyszałam.
Pokręciłam przecząco głową.
-Rozbił się. - Powiedziałam resztkami sił.
-Boże, Mionka. Błagam cię, nie  możesz mnie teraz zostawić. Proszę! Tylko nie zamykaj oczu, wyleczymy cię. Obiecuję ci to.. - Mówił.
-Leg-legolasie - dotknęłam dłonią jego gorącego policzka, a on swoją dłonią objął moją. Lekko się uśmiechnęłam ciągle mając łzy w oczach. Jedna z nich wypłynęła.
-Kocham cie, Mionka, tak bardzo cię kocham - Wyszeptał elf, któremu także łza spłynęła po policzku.
-Ja ciebie też kocham - Po raz kolejny się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy. - Wszystko będzie dobrze - Powtórzyłam jego wcześniejsze słowa.
Po raz kolejny usłyszałam krzyki, ale tym razem nic nie zrozumiałam. Wiedziałam, że to już koniec. Nawet w obliczu śmierci, dobra jest świadomość posiadania osobę, którą się kocha.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc, doszliśmy już do końca mojego opowiadania. Oczywiście będzie jeszcze epilog, pod którym znajdzie się bardzo ważna notka dotycząca mojego opowiadania. + Mam nadzieje, że nie zawiedliście się za bardzo na scenie z seksem xd Nigdy czegoś takiego nie opisywałam, więc nie wiem czy wyszło w miarę dobrze ;p

7 komentarzy:

  1. Yyy czemu koniec?? A ta przepowiednia??? Ja chce wiecej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, zapomniałam o przepowiedni ;/ wgl rozegrałam to tak jak nie planowałam ;p na pocieszenie dodam, że będzie jeszcze epilog, oraz jak większość osób będzie chętna, zacznę pisać 2 część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz strasznie dużo powtórzeń i przez do nie da się czytać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Beznadzieja kobieto, beznadzieja... Dzieci nie powinny brać się za pisanie czegoś, o czym słuchają w szatni od starszych koleżanek... -.-

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest tak złe, że aż świetne. Czytałam bo myślałam że jakoś się rozwinie i wytłumaczysz dlaczego Hermiona się tam znalazła, dlaczego śnił się jej Legolas? To było takie płytkie a te dialogi zerżniete prosto z filmu praktycznie w ogóle twojego tekstu. Podobał mi się pomysł ale wykonanie :(. Wiem, że to co piszę nie jest miłe ale mam nadzieje że dzięki temu w kolejne opowiadania będą lepsze

    OdpowiedzUsuń
  6. Em... Nawet nie skomentuje samej tej... Yyy... Sceny? A jedynie ograniczę się do zauważenia, że w Śródziemiu mają ubrania mniej więcej na poziomie średniowiecza, więc skąd tam bokserki?

    OdpowiedzUsuń