wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 3.

-Hej, Legi! - Dziewczynka zawołała chłopczyka z blond włosami - Patrz, ja latam!
-Jak ty to robisz? - zapytał z uśmiechem młody Legolas.
-Nie wiem, chciałam zeskoczyć ze skały i.. nie wylądowałam - zaśmiała się.
-Wow, Hermi, może jesteś wróżką? - Złapał brązowowłosą dziewczynkę za rączki i ściągnął ją na dół.
-Słyszałam kiedyś o wróżkach. Z wiekiem zaczynają niekontrolowanie latać i potrafią czarować. - Hermiona z ostatnim słowem odrobinę posmutniała. - Ale ja nie umiem czarować.. - Dało się słyszeć nutkę zawodu w jej głosie.
-Nie martw się, księżniczko. Nie musisz być wróżką, nie ważne kim jesteś. Ważne, że jesteś tutaj ze mną - Chłopczyk uśmiechnął się lekko i pocałował dziewczynkę w policzek, a ta wtuliła się w niego.
-Kocham cię, Legi. Na zawsze. - Szepnęła mu do ucha.
-Też cię kocham, Mionka. - wypowiadając te słowa, blondyn wziął brązowooką dziewczynkę za rękę, i poszli na drewnianą kładkę oglądać zachód słońca.

                                                    *~*~*~*~*~*~*~*
-Co się z nią dzieje, tatku? - spytała zmartwiona dziewczyna o pięknej bladej cerze i kontrastujących się czarnych jak smoła, długich włosach.
-Coś jej się śni. Zaraz powinna się obudzić, Arweno. - Odpowiedział jej spokojnie mężczyzna, podobny do niej.
Ledwo co to powiedział, Hermiona podniosła się z łóżka do pozycji siedzącej i zaczęła szybko oddychać.
-Witamy, panno Granger. - uśmiechnął się do niej starszy mężczyzna, a Arvena podeszła do niej i poprawiła jej okład z liści a fodisa*, który zsunął się z jej szyi.
-Połóż się, Hermiono - powiedziała delikatnie Arvena i popchnęła ją leciutko do tyłu.
-Kim wy jesteście? I gdzie ja jestem?! - zaczęła trochę niegrzecznie brunetka, ale to ani trochę nie przeszkadzało obcym osobą.
-Jestem Elrond, a to moja córka Arvena. Znajdujesz się teraz w jednej z sal, w królestwie szarych elfów w Rivendell. - powiedziawszy to, Hermiona spojrzała na ich uszy. Były dość długie i szpiczaste, co wskazywało na to, że to naprawdę są elfy. - Na razie nie wiemy, jakim cudem się tutaj znalazłaś. Parę dni temu, Arvena znalazła cię półżywą przed bramą Rivendell. Miałaś ślad po ugryzieniu na szyi, ale już cię opatrzyliśmy - uśmiechnął się dobrodusznie - jak byś chciała wiedzieć, dziś jest piąty Maja.
-Och.. Em.. To znaczy.. Dziękuję bardzo za opiekę i w ogóle.. -zmieszałam się lekko przez co Arvena zachichotała. -Niedługo będzie kolacja. Zostawimy cię tutaj na chwilę samą, abyś mogła się przebrać -  wskazała ręką na ogromną szafę, z dębowego drzewa, na której wisiała piękna czerwona suknia, z długimi rękawami rozciętymi od łokcia, oraz rozciętym dołem od pasa, za którą krył się połyskujący srebrny materiał. Kształtem przypominała sukienkę Arveny, która była granatowa, również z wyciętymi rękawami oraz dołem. - Za chwilę przyjdę po Ciebie, i razem pójdziemy na kolacje - Elficka dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a następnie skierowała się w kierunku dużych mahoniowych drzwi, a za nią poszedł Elrond.
Oniemiała wstałam i podeszłam do szafy, na której wisiała czerwona suknia. Dotknęłam jej i wyczułam, że to bardzo drogi materiał, prawdopodobnie jedwab. Niepewnie ściągnęłam białą długą suknie, w której się obudziłam, i założyłam nowe ubranie. Obok szafy stało wielkie lustro, więc podeszłam do niego i obejrzałam. Wyglądałam o wiele lepiej niż wtedy, gdy był dzień bitwy. Bitwa. Kompletnie o niej zapomniałam. Nie wiem, jakim cudem się tutaj znalazłam. Ostatnie co pamiętam, to Dołohow, który rzucił się na mnie i straciłam przytomność, później był sen, po raz kolejny z blondwłosym chłopczykiem. Ciekawe, czy Harry pokonał Czarnego Pana, i czy wszyscy moi przyjaciele nadal żyją.
Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam, i zobaczyłam Arvene, która uśmiechała się do mnie. "Rany, ona zawsze się tak uśmiecha?" - pomyślałam.
-Kolacja jest już gotowa, Hermiono
Tylko się uśmiechnęłam i podeszłam do dziewczyny.
-Ślicznie wyglądasz w tej sukience. - Nawiązała ze mną kontakt.
-Dziękuję - powiedziałam nie śmiało. - Podoba mi się ta sukienka - cicho się zaśmiałam.
-Wiedziałam, że ci się spodoba - uśmiechnęła się.
-Em.. Przepraszam, ale skąd znasz moje imię?
-Wiem kim jesteś.. - odrzekła tajemniczo i uśmiechnęła się do mnie.
-Skąd? - uniosłam jedną brew.
-Wszystko w swoim czasie, Hermiono. Wszystko w swoim czasie.. - powiedziała i otworzyła ogromne szklane drzwi, które prowadziły do wielkiej sali. Prawie tak wielkiej, jak Wielka Sala w Hogwarcie. Po środku stał wielki drewniany stół, a wokół niego chyba sto, lub więcej krzeseł, przy których siedzieli różni elfowie. Szłam za Arveną, a inni kłaniali się nam. Niektórzy nawet pokazywali mnie palcem i szeptali coś do siebie. Doszliśmy na koniec stołu, przy którym siedział Elrond. Obok niego były dwa wolne miejsca, przy których usiedliśmy.
-Ty chyba jesteś Hermiona, prawda? -spytał ciemno włosy elf, uśmiechając się do mnie. - Ja jestem Elladan, a tamten za mną Elrohir, mój brat.
-Miło mi - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Wiesz.. Wyładniałaś odkąd się ostatni raz widzieliśmy.. - palnął Elladan, przez co otrzymał mrożące krew w żyłach spojrzenie od Arveny.
-Że co proszę? - spytałam nie do końca rozumiejąc.
-Emm.. Nie nic. - Powiedział i zaczął jeść jakieś danie. Spojrzałam na Arvene, ale ona tylko wzruszyła ramionami i także zabrała się za jedzenie. Rozmyślając o tym, co powiedział ten elf, nałożyłam sobie na talerz dziwnej sałatki, i zaczęłam jeść. "O matko, to jest pyszne!" pomyślałam, rozkoszując się tym wybornym smakiem.
Kolacja skończyła się równo o dwudziestej, lecz zostaliśmy jeszcze przy stole i śpiewaliśmy, lub opowiadaliśmy przeróżne historie. Dowiedziałam się co nieco o kulturze elfów, o ich języku - Sindarinie, oraz poznałam bliżej Elladana i Elrohira, z którymi, mimo tych paru godzin, zdążyłam się zaprzyjaźnić. Dowiedziałam się też sporo o Elrondzie, że jest władcą elfów z Rivendell i że ma dar jasnowidzenia. Arvena powiedziała mi, że będę tutaj mieszkać przez pewien okres. Nie chcieli mi dokładnie powiedzieć ile, mówiąc , że wszystkiego dowiem się w swoim czasie. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, do czasu, gdy poczułam się senna i poszłam do swojej tymczasowej komnaty. Przebrałam się w białą szatę, w której dzisiaj się obudziłam, i położyłam się do łóżka. Rozmyślając o całym dzisiejszym dniu, pogrążyła się w głęboki sen, w którym po raz pierwszy od paru lat, nie było Legolasa.

*nazwa wymyślona na potrzeby opowiadania. "a fodisa" - uzdrowiciel

2 komentarze:

  1. Jeeejuuu ^^ kocham tego bloga <3 uwag raczej nie mam... mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale nareszcie pojawi sie Legolas!!! pisz szybko nowy rozdzial! Zycze duzo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rivendell nazywany jest Ostatnim Przyjaznym Domem i na pewno nie jest królestwem Elfów Szarych

    OdpowiedzUsuń