czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 4.

Dni upływały mi w miarę szybko. Zdążyłam zaprzyjaźnić się już z Arweną. Czuję, jak by to była moja siostra. Wiele nas łączy, a przede wszystkim to, że lubimy jeździć na koniach i przechadzać się razem po terenach Rivendell. Elrond już od pierwszego dnia tutaj zaczął traktować mnie jak własną córkę, a bracia - Elladan i Elrohir, podobnie jak Arwena, traktują mnie jak siostrę.
Pewnego dnia zdziwiła mnie wiadomość, o tym, że Elrond zwołał jakąś naradę, w której mam uczestniczyć. Arwena dostarczywszy mi tą wiadomość, nie pokazywała mi się przez cały dzień. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Na następny dzień, po południu przyszłą do mojej komnaty i poinformowała mnie, że mam zjawić się na tarasach, na których odbyć ma się zebranie. Ubrałam siwą suknie z wyciętymi rękawami, oraz dołem. Praktycznie wszystkie sukienki miałam w tym samym kształcie, tylko inne kolory. Uczesawszy się, zeszłam po ogromnych kamiennych schodach do tarasów, przy którym zebrało się już kilku ludzi, a dokładniej mężczyzn. Usiadłam obok wielkiego krzesła zajmowanego przez Elronda i rozejrzałam się dookoła. Po mojej prawej siedzieli jacyś ludzie, ubrani w ciemne kolory, i rozmawiali między sobą szepcząc coś. Kawałek dalej siedziała mała grupka krasnoludów, pokazujących sobie nawzajem swoje topory. Obok nich siedzieli elfowie, z długimi włosami. Byli oni w pełni skupieni, nie odzywając się do nikogo. Moją uwagę przykuł jeden z nich. Ubrany był -jak z resztą pozostali elfowie - w szarą pelerynę, oraz tego samego kolory spodnie. Niby niczym się nie różnił od innych, a jednak przykuł moją uwagę. Miał długie i złociste włosy, oraz brązowe oczy, które gdzieś już kiedyś widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Przy elfach siedzieli mali ludzie, przypominający dorosłe dzieci. Szczególnie nic dziwnego w nich nie było, do puki nie spojrzało się na ich stopy, które nie dotykały ziemi. Były dwa razy takie, jak stopy normalnego człowieka, a do tego porastały je kędzierzawe włoski. Zmrużyłam oczy i spojrzałam dalej. Obok Elronda siedział starszy facet, ze szpiczastym, szarym kapeluszem, zakrywającym jego oczy. Miał długą siwą brodę, oraz płaszcz, w tym samym kolorze, co jego kapelusz. Na jego ustach widniał mały uśmieszek, podczas gdy rozmawiał przyciszonym głosem z niziołkiem o brązowych włosach. Spojrzałam na mojego "ojca", który posłał mi uspokajające spojrzenie, po czym wstał ze swojego siedzenia i zaczął coś mówić. Nie słuchałam go, ponieważ zajmowałam się przyglądaniu tajemniczemu, blondwłosemu elfowi. Nagle wstał, i zaczął coś mówić, ale przerwał mu jeden z krasnoludów. Tak zaczęła się "wojna" między nimi. Wszyscy zaczęli się kłócić, i nikt nie usłyszał wołania małego człowieczka. Nikt, oprócz mnie. Podeszłam do Elronda i złapałam go za rękę, przez co spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Jakiś miały chłopak coś tam krzyczy. - wskazałam ręką na bruneta, który próbował wszystkich przekrzyczeć. Elrond od razu zareagował i uciszył tłum.
-Ja to mogę zrobić! Zaniosę pierścień do Mordoru - krzyknął człowieczek, a reszta patrzyłą na niego w zdumieniu - Chociaż, nie znam drogi... - dodał.
-Pomogę dźwigać ci to brzemię, które spoczywa na twoich barkach - rzekł starszy mężczyzna i podszedł do niego. Następnie wstał przystojny mężczyzna, z długimi czarnymi włosami i zarostem.
-Jeśli żyjąc, lub ginąc, zdołam cię ocalić, zrobię to. - podszedł do niziołka i uklęknął przy nim - Masz mój miecz.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, odezwał się blondwłosy elf.
- I mój łuk.
-I mój topór - wypowiedziawszy te słowa, krasnolud wziął do ręki swoją broń i wraz z elfem, podeszli do niedużej grupki.
-Nasz los jest w twoich rękach, niziołku. Skoro taka jest wola rady, Gondor ją wesprze - powiedział jakiś mężczyzna i podszedł do reszty. Zaraz za nim, zza krzaków wyleciał kolejny blondwłosy niziołek.
-Beze mnie pan Frodo nigdzie nie pójdzie. - odrzekł pewny siebie i z założonymi rękami stanął obok wyżej wymienionego Froda.
-Trudno was rozdzielić, skoro to jego wezwano na tajną wyprawę, a nie ciebie - powiedział z uśmiechem Elrond, przez co ja także się uśmiechnęłam.
-Chwila, czekajcie! My też pójdziemy! - zza wejścia na taras wybiegła dwójka kolejnych małych chłopaków, którzy ustawili się przy Frodzie. - Albo wsadzcie nas do worka.
-Przyda się ktoś rozumny, podczas takiej wyprawy.. misji... tego czegoś - kiwnął głową jeden z chłopaków i uniósł dumnie brodę.
-A zatem ty odpadasz - odpowiedział mu drugi, przez co wywołał u mnie cichy chichot.
-Dziewięciu piechurów.. - powiedział spokojnie Elrond i spojrzał na mnie. - Hermiono, myślę, że także powinnaś do nich dołączyć.
-J-ja? - zapytałam w niedowierzeniu.
-Dziewczyna ma pójść z nami do Mordoru? - zapytał z kpiną, chyba Boromir. -Wybacz mi panie, ale to nie jest misja dla kruchej dziewczynki.
-Kruchej dziewczynki?! - krzyknęłam oburzona - W swoim życiu przeżyłam więcej, niż ci się może wydawać! Przeżyłam więcej, niż ty do tej pory. Potrafię wiele, i myślę, że mogę się przydać pod czas tej misji!
-Boromirze, ona ma racje. Przeżyła więcej, niż ci się wydaje.. - powiedział cicho Elrond. - Hermiona posiada wielką moc, oraz wiedzę, która przeważa najmądrzejsze umysły..
-Ale ona nie potrafi walczyć! - nadal sprzeciwiał się temu mężczyzna, a reszta patrzyła się na tą scenę uważnie.
Nie wytrzymałam. Wyciągnęłam zza pasa różdżkę i wycelowałam nią w Boromira - Nie waż się mówić, co potrafię, a czego nie, nie wiedząc, do czego jestem zdolna. - zagroziłam, a on tylko się zaśmiał.
-I co, pokonasz mnie patyczkiem? Och, jak się boję! - udał panikę a ja pod wpływem impulsu wykrzyknęłam zaklęcie, które odrzuciło go daleko w tył, przez co odbił się plecami od kolumny, i upadł z trzaskiem na ziemię. Reszta patrzyła na mnie w szoku, a ja, jak gdyby nigdy nic schowałam różdżkę z powrotem za pas i uśmiechnęłam się do małej grupki. - Więc jak, Bierzecie mnie?
Dwójka niziołków podskoczyła z podekscytowania, i chwyciwszy mnie za ręce, pociągnęli mnie do ich grupki. Stanęłam przed Frodem i cicho powiedziałam - Masz moją różdżkę, i moją wiedze. - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił. Stanęłam za nim, pomiędzy wysokim czarnowłosym mężczyznom, a krasnoludem.
-Dziesięciu piechurów. A więc dobrze. Razem tworzycie drużynę pierścienia.
-Wspaniale - zaklaskał jeden z niziołków - a dokąd idziemy? - zapytał przez co wszyscy spojrzeli na niego dziwnie a ja po raz kolejny zachichotałam.

Siedząc samotnie w sali, rozmyślałam o wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Myślałam, czy dołączenie do drużyny pierścienia, jest dobrym wyborem, ale w końcu - jestem Gryffonem, takie misje to dla mnie zabawa. Przeczesałam ręką moje długie włosy, i nie wiedząc co robić, zaczęłam sobie cicho śpiewać jakąś piosenkę, którą nauczyła mnie Arwena.
-Ładnie śpiewasz - Usłyszałam jakiś głos, i szybko odwróciłam się w stronę drzwi, przy których stał blondwłosy elf i patrzył się na mnie uważnie.
-Emm.. Dziękuję. J-ja nie wiedziałam, że ktoś tu jest.. - odrzekłam nieśmiało.
-Przechodziłem korytarzem, aż nagle usłyszałem czyjś śpiew, więc postanowiłem sprawdzić kto to. Wybacz, jeżeli cię przestraszyłem. - uśmiechnął się lekko blondyn.
-Nic się nie stało. Yhh.. Jestem Hermiona - wstałam i podeszłam do niego.
-Legolas. - Spojrzałam w jego oczy i wtedy wszystko stało się jasne. Znajome oczy, blondwłosy. To było on, to chłopczyk z moich snów.

2 komentarze:

  1. Jejuuu jednak dodalas dzisiaj :D po moim nieco przykrym dniu bardzo mnie rozweselilas!!!

    scena jak Mionka pokazala na co ja stac... BOSKA!!! :D (wyobrazalam to sobie xD)

    Leggi taki sweet <3 xDDD
    jestem ciekawa czy on tez poznaje Hermione? moze on ma podobne sny jak ona?

    Pozdrawiam i czelam na nn i jeszcze zycze duuuzo duzooo weny #ja

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee... Legolas ma jasne oczy. Przynajmniej tak napisał twórca tej postaci, Tolkien. Cytując : " Jasne oczy elfa spojrzały w niebo". No chyba, że to Tolkien się myli...

    OdpowiedzUsuń