piątek, 15 maja 2015

Rozdział 7.



Wędrowaliśmy przez kilka długich dni, do czasu, aż Aragorn nie zobaczył lasu. Nie zastanawiając się zbyt długo szybko do niego wbiegliśmy. Puszcza, na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, ale ja wiedziałam, że coś jest z nią nie tak. Z niektórych drzew spadały pojedyncze listki, a my wędrowaliśmy pomiędzy nimi.
-Nie zostawać w tyle – powiedział Gimli i pogonił Hobbitów. – Mówią, że mieszka tutaj potężna czarodziejka, wiedźma elfów. Jej moc jest straszliwa, kto na nią spojrzy, zastanie zaczarowany – wyszeptał a Legolas spojrzał się na Gimliego z irytacją, a następnie przerzucił swój wzrok na mnie i cicho się zaśmiał. Uśmiechnęłam się szeroko, odsłaniając swoje zęby i wzniosłam oczy ku górze.
-Ale tego krasnoluda tak łatwo nie omota – kontynuował swoją wypowiedź Gimli – Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa. – Ledwie co to dokończył, w jego twarz zostały wymierzone liczne strzały. Nieznajome elfy otoczyły tak samo wszystkich. Cofnęliśmy się przestraszeni a Legolas z zimną krwią wymierzył w nich swoje strzały, ale nieznajomych było za dużo, by mógł ich pokonać.
-Krasnolud tak głośno dyszy, że mogliśmy go trafić po ciemku – Wyszedł na przód jeden z elfów.
-Zabrać ich – Powiedział, przez co elfowie złapali nas za ramiona i zaprowadzili do jakiegoś ciemnego miejsca w lesie. Na drzewach były błyszczące, niebieskie i ogromne sztuczne liście, na które musieliśmy się wspinać.
-Legolasie, czego szukacie w lasach lothlorien? – Spytał elf, który prawdopodobnie nimi dowodził.
-Schronienia, panie – Odrzekł po elficku a starszy elf zwrócił się do Aragorna.
-Aragornie, synu Alathorna. Witamy w naszych lasach.
-Miło mi cię znowu widzieć, Haldirze – Powiedziawszy to i (dop. Autora/; oni cały czas mówią po elficku/) ukłonił się lekko, po czym natychmiast powrócił do swojej dawnej pozycji.
-Dość tych elfickich grzeczności – Powiedział trochę niegrzecznie krasnolud. – Mówcie tak, aby wszyscy was zrozumieli! – wykrzyknął, a Haldir uniósł jedną brew, po czym powiedział nadzwyczaj spokojnie.
-Nie mieliśmy do czynienia z krasnoludami od czasów czarnych dni.
-A wiesz co ten krasnolud na to?! Mam na was wylane. – wyszeptał, przez co dostał kuksańca w bok od Aragorna.
-To było trochę nie grzeczne – wyszeptał mu do ucha, a Gimli przewrócił oczami.
Haldir nie patrząc więcej na krasnoluda, przeszedł parę kroków, a swój wzrok utkwił we mnie.
-Ciebie nigdy nie widziałem. – powiedział i spojrzał na mnie lekko uśmiechając się.
-Jestem Hermiona Granger, nie pochodzę stąd. – powiedziałam nieśmiało, obawiając się reakcji innych elfów.
-Ah tak, Hermiona Granger.. Panna Galadriela wspominała o tobie – ponownie się uśmiechnął i odwrócił wzrok, który spoczął na Niziołkach.
-Przynosicie z sobą wielkie zło.. – powiedział to, patrząc się na Froda -  Nie możecie iść dalej – powiedział i odwrócił się od nich. 

Stałam przy Legolasie nie wiedząc, co robić. Haldir i Aragorn zawzięcie o czymś dyskutowali, a krasnolud wraz z Hobbitami i Boromirem siedział pod drzewem, nic nie robiąc.
-Co teraz zrobimy? – zapytałam Legolasa, który wpatrywał się w drzewa.
-Nie wiem. Dopóki Haldir nie zgodzi się na schronienie nas, nie możemy nic zrobić. Orkowie już patrolują północny Gościniec, więc nie mamy jak się ruszyć bez ryzyka złapania nas. – odparł blondyn i spojrzał się na mnie.
Cicho westchnęłam. – A jak pozwolą nam zostać, to przez ile tutaj zostaniemy?
-Przez ile się da. Następnie musimy wyruszyć na północ, w kierunku Góry Przeznaczenia, ale najpierw pójdziemy do Gondoru, gdzie będziemy mieli wsparcie w ludziach.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i o nic więcej nie pytałam, tylko przyglądałam się Legolasowi z zaciekawieniem.
Elf czując moje spojrzenie zmarszczył brwi i odwrócił głowę w moją stronę. – Coś nie tak? –Spytał.
-Nie nic, po prostu.. – Zmieszałam się – Zastanawiam się, ile masz lat. – Wypaliłam szybko.
Legolas tylko się zaśmiał – Trzy tysiące sto dwadzieścia jeden – odpowiedział , a ja wyszczerzyłam oczy w zdziwieniu. – Aż tyle?
-Tak, a ty ile masz lat?
-dziewiętnaście – spłonęłam rumieńcem, bo dopiero teraz zauważyłam, jaka jestem młoda w porównaniu do elfa.
-Ja, licząc na ludzkie lata, bym miał około dwudziestu pięciu. To skomplikowany system – uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam. – Opowiedz mi coś o sobie.- powiedziałam.
-W sumie to nie ma co tu opowiadać, mój wiek już znasz, imię też. Moim ojcem jest Thranduil, król Mrocznej Puszczy. To tyle. – odpowiedział od niechcenia elf i ponownie spojrzał się na drzewa.
-Czyli jesteś księciem. – uśmiechnęłam się – Elfowie od urodzenia umieli strzelać z łuku czy musieli się tego uczyć? – zagadnęłam.
-Niektórzy tę umiejętność mają od urodzenia, ale zdarzają się też tacy, którzy muszą się tego uczyć. –Odparł.
-A ty?
-Już od urodzenia to umiałem.
-Nauczysz mnie kiedyś strzelać z łuku? – spojrzałam na niego z nadzieją. Ten tylko zerknął na mnie i bacznie mi się przyglądał, po czym uśmiechnął się. – Z chęcią.
Ucieszyłam się, i to nie tylko dlatego, że nauczę się strzelać z łuku, lecz dlatego, że spędzę trochę więcej czasu z Legolasem, który zaczyna mnie powoli intrygować.
-Chodźcie za mną  - powiedział Haldir i poszedł w głąb lasu, a my ruszyliśmy za nim. Haldir prowadził nas długimi, niekończącymi się ścieżkami, aż w końcu stanęliśmy u szczytu pagórka.
-Serce królestwa elfów.. – wyszeptał i ruszył w kierunku gęsto osadzonych drzew – kraina pana Celeborna i Galadrieli. Weszliśmy do gęstego lasu, gdzie miedzy drzewami wisiały długie, drewniane schody, po których chodzili elfy. Przeszliśmy po nich i znaleźliśmy się w samym środku królestwa, które wydawało się, jak by samo z siebie błyszczało. Stanęliśmy na okrągłym kamieniu, naprzeciw schodów, z których zeszła para białych elfów, która promieniała.
-Nieprzyjaciel wie, że tu weszliście – odrzekł prawdopodobnie Celeborn. – Nadzieja, którą potajemnie żywiliście, zniknęła. Dziewięciu z was tu przybyło, choć w drogę wyruszyło dziesięciu. Mówcie gdzie jest Gandalf, bowiem pragnę z nim porozmawiać – Dokończył swoją wypowiedź, a ja nagle posmutniałam, przypominając sobie, jak czarodziej zginął.
-Gandalf szary nie przekroczył granicy tej ziemi, bowiem pochłonął go cień. – Wyszeptała tajemniczo Galadriela z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wszyscy na nią spojrzeli, a mi się nagle przypomniało, jak ktoś mi mówił, że Galadriela jest jasnowidzem.
-Pochłonął go i cień, i płomień – powiedział Legolas, a mi momentalnie pojawiły się łzy w oczach. – Balrog, sługa Morgota. Weszliśmy bowiem bez potrzeby w sidła Morii.
-W życiu Gandalfa nic się nie zdarzyło bez potrzeby. – Rzekła Galadriela, a my spojrzeliśmy na nią ze smutkiem, połączonym z nadzieją. – Jeszcze nie znamy jego przeznaczenia – dodała i spojrzała na krasnoluda. – Nie pozwól, aby wielka pustka Khazah – dum wypełniała ci serce, Gimli synu Gloina. Światem zawładnął lęk i we wszystkich krainach miłość przeplata się teraz z żałością – powiedziała to mrużąc oczy.
-Co się stanie z drużyną? Z odejściem Gandalfa, odeszła wszelka nadzieja. – Odrzekł Celeborn.
-Los wyprawy wisi na włosku. – głos ponownie zabrała Galadriela. – Najmniejszy błąd sprowadzi klęskę niosąc nam wszystkim zagładę. A jednak pozostaje nadzieja, jeżeli drużyna jest razem – uśmiechnęła się lekko – Zrzućcie troskę z serca. Idźcie wypocząć, znużyły was bowiem smutek i trud. Dziś się wyśpijcie. – powiedziawszy to, odwróciła się i weszła schodami na sam szczyt drzewa. Haldir zaprowadził nas do jednego miejsca, w którym mogliśmy spać, i zostawił tam nas, zostawiając koce i poduszki. W tej chwili leżałam na plecach, patrząc w rozgwieżdżone niebo, podczas gdy Legolas chodził, nasłuchując się smutnym pieśnią. – Opłakują Gandalfa. – Rzekł i odwrócił się w stronę Aragorna, który polerował swój miecz.
-Co o nim mówią? – spytał Merry.
-Nie mam serca, by wam to powiedzieć – odrzekł, a ja zauważyłam połyskujące w świetle księżyca łzy w jego oczach. – Wasz żal jest zbyt świeży – powiedział, a Frodo zmarszczył lekko brwi.
Westchnęłam i wstałam. – Pójdę się przejść. – powiedziałam i poszłam w tylko sobie znanym kierunku. Chodziłam i podziwiałam wszystkie zakątki lasu, aż natknęłam się na fontannie, przy której stała Galadriela. Elf nabrał do dzbanka wody, po czym odwróciła się w moim kierunku, jak by spodziewając się tam mnie.
-Spojrzysz w zwierciadło? – zapytała, trzymając dzban w rękach.
-Co tam zobaczę? – spytałam, nie do końca rozumiejąc, o jakie zwierciadło chodzi.
-Tego nie wiedzą nawet mędrcy – podeszła bliżej mnie. – Bo zwierciadło pokazuje bardzo wiele. – powiedziała i wlała wodę do misy. – To co było. – kontynuowała – to co jest i to, co będzie.
Ze zmarszczonym czołem podeszłam do zwierciadła, które przypominało myślodsiewnie, i spojrzałam w nie. W wodzie pokazał mi się młody, blond włosy chłopczyk, który bawił się z brązowowłosą dziewczynką. Śmiali się i ganiali motyle, latające nad nimi. Nagle obraz się zmienił, i przedstawiał mnie, oraz Legolasa, tym razem starszego, który trzymał mnie w objęciach. Nagle obraz się zamazał a ja zwężyłam oczy, żeby trochę lepiej widzieć. Obraz na szczęście sam się wyostrzył i ukazał grupkę ludzi, w czarnych szatach, przeciw grupce elfów, w tym mnie i Legolasa. Jeden z czarnych ludzi zdjął maskę, i ukazał się Lucjusz Malfoy, z dziwnym wyrazem twarzy. Obraz znowu się zmienił, i teraz przedstawiał mnie, która próbuje uciec z rąk śmierciożerców, którzy zabrali mnie od Legolasa. Woda znowu się zmąciła, i tym razem pokazała mnie w Hogwarcie, a następnie mnie w Śródziemiu, znów przy Legolasie. Nasze pierwsze spotkanie, i pierwsza wymiana zdań.  Obraz znowu się zmienił i pokazał wojnę. Stałam blisko Legolasa, który trzymał w dłoni łuk i patrzył daleko przed siebie, na zbliżającą się armie orków. Woda ponownie się zmąciła, ale tym razem pokazała moje własne odbicie. Oderwałam wzrok od zwierciadła, i spojrzałam na Galadriele.
-Wiem, co ujrzałaś. – Powiedziała tajemniczo. – Widzę to i w swoich myślach.
-O tutaj jesteś – powiedział nagle Legolas, który zjawił się tutaj znikąd. – Wszędzie cię szukałem.
-Byłam z Galadrielą, rozmawialiśmy – posłałam mu uspokajający uśmiech.
-Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. – powiedziała tajemniczo Galadriela i przeniosła swój wzrok na Legolasa i z powrotem na mnie, po czym odwróciła się i poszła w tylko sobie znanym kierunku.

5 komentarzy:

  1. Jej! powtarzam sie ale to bylo meega! Brakło mi słów! nic dodac nic ując!

    Mam tylko nadzieje ze jak juz przyjdzie co do czeg (smierciozercy i te sprawy) nie zabijesz nikogo!

    Ten rozdzial + cytat z "Małego Księcia" po prosttuuu aaaa

    Az sie nie moge doczekac tych lekcji strzelania z łuku! Moze sie wtedy pocałują?

    Dobra lece zycze weny i mam nadzieje ze nota bedzie szybko!

    PS. Czemu tego prawie nikt nie komentuje!?!?!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest tu błąd na błędzie i aż szkoda słów na komentowanie. Polecam autorce zapoznanie się z imionami i tytułami bohaterów. XXXXDDXDDXDXDXDDXXD

      Usuń
    2. jeżeli chodzi o "tytuły" to niestety nie mg dawać prawdziwych, gdyż Hermiona jest dopiero pierwszy raz w Śródziemiu, więc nie wie, kto jest kim :)

      Usuń
    3. Wyjątkowo słabe tłumaczenie, że bohaterka jest gdzieś pierwszy raz. :"))))

      Usuń
  2. Rzeczywiście skomplikowany system, bo w wieku 25 lat elfie dzieci mają wygląd dziesięciolatków

    OdpowiedzUsuń