piątek, 8 maja 2015

Rozdział 5.


Nic się nie stało. Yhh.. Jestem Hermiona. - Wstałam i podeszłam do niego.
-Legolas. - Spojrzałam w jego oczy i wtedy wszystko stało się jasne. Znajome oczy, blond włosy. To było on, chłopczyk z moich snów.
-Coś się stało? - zapytał zdezorientowany elf po dłuższej chwili milczenia.
Odchrząknęłam i przybrałam w miarę normalny wyraz twarzy.
-Em.. Nie, nic się nie stało.. Ja po prostu.. Muszę już iść. - Szybko go wyminęłam i poszłam w kierunku swojego pokoju. Otwierając drzwi, zauważyłam, że na moim łóżku siedzi Arwena. Podeszłam do niej i usiadłam obok.
-Coś się stało?
-Nie, Hermiono. Ja chciałam po prostu cię przeprosić, za to, że cię unikałam, ale zrozum, nie mogłam przez te dwa dni się z tobą widywać. Naprawdę -  Powiedziała do mnie i złapała oburącz moją dłoń.
-Nic się nie stało, Arweno. - Uśmiechnęłam się lekko
-Więc.. - odwzajemniła mój uśmiech - Co powiesz na wspólną jazdę na koniach? Myślę, że Salama* już się za tobą stęskniła. - Mrugnęła do mnie, a ja się zaśmiałam.
-Tak, chyba tak. Trzeba jej jakoś wynagrodzić ten czas bez jazdy - Powiedziałam i pociągnęłam ją do stajni.
Podeszłam do ostatniego boksu, w którym ujrzałam piękną białą klacz, jedzącą siano.
-Hej, Salama. - Uśmiechnęłam się do niej, a ona w odpowiedzi prychnęła. - Tęskniłaś za mną?
Wyprowadziłam konia z boksu i założyłam na niego siodło i fauganze, po czym wyjechałam ze stajni. Zobaczyłam Arwenę siedzącą na swoim wierzchowcu.
-Gotowa? - uśmiechnęłam się do niej i pogalopowałam w stronę zachodniego lasu. Po chwili zobaczyłam z boku Arwene, która na swoim koniu powoli mnie dogania. Oj nie, tak łatwo się nie dam. - Pomyślałam
i pochyliłam się do przodu, szepcząc do Salamy - mas paspas, Salama* - po tych słowach koń przyśpieszył. Jechaliśmy tak szybko, że obraz zaczął mi się rozmazywać. Po kilku chwilach dojechaliśmy do pięknego wodospadu. Chwilę po mnie przygalopowała Arwena, która zsiadła ze swojego wierzchowca i podeszła do mnie, obserwując spływającą wodę. 
-Pięknie tu - szepnęłam.
-Przyjeżdżałam tutaj kiedyś z tatą - mruknęła moja towarzyszka - Zawsze się tutaj kąpaliśmy.
-A czemu nadal tak nie robicie? - zapytałam zdziwiona.
-Bo dorośliśmy - zaśmiała się.
-Też mi coś - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam zdejmować swoją suknie i buty. Arwena patrzyła na mnie w zdziwieniu. Wzięłam rozbieg i wskoczyłam do trochę zimnej wody.
Po chwili się wynurzyłam i zaśmiałam
- No na co czekasz?! - krzyknęłam do długowłosej elfki, a ta uniosła brew i zabrała się do ściągania ubrań. Sekundę później pływała już obok mnie. Nad wodospadem spędziłyśmy około dwóch godzin, bawiąc się w wodzie. Wspólnej zabawie towarzyszył również śmiech i wrzaski.
Po dwóch godzinach zmęczone i mokre dojechałyśmy do domu Elronda i każda z nas poszła do swojej sypialni. Postanowiłam wziąć odprężający prysznic, więc ruszyłam do mojej osobistej łazienki. Pół godziny później, po gorącym prysznicu, weszłam do pokoju owinięta w biały, puchowy ręcznik. Podeszłam do ogromnej szafy, z której wybrałam długą, czerwoną suknie sięgającą mi do kostek. Przyznam, że szczerze mam już dość tych ubrań. Nie wiem, jak Arwena sobie z nimi radzi.

Kompletnie ubrana zeszłam na dół do wielkiej sali, w której była już większość osób. Usiadłam na swoim stałym miejscu, obok Elronda. Koło mnie usiedli moi "bracia",
Elladan i Elrohir. Legolas zajął krzesło naprzeciwko mnie, przez co miałam na niego dobry widok. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to właśnie on - chłopczyk z moich snów. Ale zawszę mogę się mylić i osądzać nie tego elfa. Westchnęłam i zabrałam się za jedzenie, widząc, że każdy już to robi, a ja bezmyślnie patrzałam na blondyna.


Obudziła mnie Arwena, Która przyszła mi powiedzieć, że ojciec wzywa drużynę. Szybko wstałam, chętna poznania nowych rzeczy i odkrycia nieznanych mi terenów Śródziemia. Nie brałam zbyt wiele: dwa bliźniacze sztylety, które schowałam za brązowy pas ze skóry. Byłam ubrana w lekkie  ubrania, składające się z tuniki pomieszanej między szarym a zielonym kolorem, oraz trochę ciemniejszych leginsów i wysokiich, wygodnych butów przed kolano. Zbiegłam na dół, gdzie przy bramie głównej stał Elrond oraz reszta Drużyny Pierścienia. Podeszłam do nich i ustawiłam się przodem do ojca.
-Powiernik Pierścienia udaje się na wyprawę ku Górze Przeznaczenia. Tych, którzy mu towarzyszą, nie wiąże żadna przysięga, by szli dalej wbrew swej woli. Żegnajcie więc i pamiętajcie o celu waszej misji! Niech wam towarzyszy błogosławieństwo ludzi, elfów i wszystkich wolnych istot - Rzekł na pożegnanie Elrond.
-Drużyna czeka na Powiernika Pierścienia - rzekł Gandalf.
 Zaraz po wyjściu z terenu Rivendell Frodo przystanął na chwilę i zapytał się czarodzieja.
- Czy do Mordoru idzie się w lewo czy w prawo?
Usłyszałam to, gdyż stałam najbliżej Froda. Zaśmiałam się cicho.    
-W lewo - odparł Gandalf.
            Przez wiele dni chodziliśmy bez przerwy, przemierzając kolejne szlaki na czele z Gandalfem, który prowadził całą drużynę. Zaraz po nim szedł Gimli, z którym zdążyłam się już zaprzyjaźnić. Następnie szła cała czwórka hobbitów - Frodo, Sam, Merry i Pippin. Za nimi szłam ja, a za mną kroczył Legolas. Zaraz po nim szedł Boromir z koniem Billem, a za nim Aragorn, jak gdyby go pilnował. Prawda jest taka, że żadne z nas nie miało zaufania do Boromira.
            -Przez czterdzieści dni musimy się kierować na zachód, w kierunku Gór Mglistych z nadzieją, że brama Rohanu będzie dla nas otwarta - powiedział Gandalf.-  Stamtąd ruszymy na wschód do Mordoru.
            Po kilku dniach tułaczki postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę.
Siedziałam na kamieniu z Frodem i obserwowałam, jak Merry z Pippinem walczą na miecze przeciwko Boromirowi.
 
-Ruszaj stopami - powiedział Aragorn, patrząc na jednego z hobbitów.
Kawałek za nami siedział Gandalf z Gimlim.
-Gdyby ktoś się mnie pytał o zdanie, a wiem, że by spytał, powiedział bym, że nadkładamy drogi... - powiedział czarodziej i zaciągnął się swoją fajką.
-Przejdźmy przez kopalnie Morii. Mój kuzyn przywita nas po królewsku - mruknął Gimli
-Nie wybrał bym tej drogi, chyba że nie miałbym wyboru - odpowiedział Gandalf i ponownie zaciągnął się fajką.
Wstałam i poszłam się rozejrzeć. Powiodłam wzrokiem po otoczeniu i ujrzałam stojącego na dużym kamieniu Legolasa, wpatrującego się w niebo.
-Co widzisz? - zapytałam lecz ten nic nie odpowiedział.
Zamiast jego głosu, usłyszałam śmiech Aragorna i krzyki młodych hobbitów. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że dwóch niziołków pokonało Boromira. Uśmiechnęłam się.
-Co to? - spytałam po raz kolejny, gdy na niebie zauważyłam czarny kształt.
-To pewnie chmura - powiedział Gimli.
-To nie może być chmura, zbyt szybko się przemieszcza – mruknęłam, a Legolas dziwnie na mnie spojrzał - To jak by stado czarnych ptaków..
-Krebajny z Danlandu! - Krzyknął Legolas i zeskoczył ze skały,  po czym pomógł mi znaleźć się z powrotem na ziemi.
-Kryć się! - Krzyknął Aragorn, a Legolas popchnął mnie w kierunku skał, w których się ukryliśmy. Przed oczami miałam tors elfa, więc nic nie widziałam. Byłam jednak pewna, że wszyscy inni już się ukryli, więc trochę się uspokoiłam. Słyszałam szum skrzydeł ptaków, które zaczęły krążyć nad nami. Legolas, widząc, że się spięłam, objął mnie ramieniem i pogłaskał po plecach, przez co trochę się rozluźniłam.
Po chwili szum ustał i blondyn wyszedł z kryjówki, a ja zaraz po nim.
-Szpiedzy Sarumana - mruknął Gandalf, wychodząc spod krzaków  - Obserwują południowy gościniec. Musimy iść przez Caradhras - powiedział i wskazał ręką na zaśnieżony szczyt.
Tak też zrobiliśmy. Idąc przez strome urwiska gór, ciężko było cokolwiek zobaczyć. O dziwo, pomimo swojego cienkiego stroju oraz peleryny nie zmarzłam. Szłam przy boku Legolasa, aż zobaczyłam jak Frodo upada. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać. Chłopak od razu sprawdził, czy pierścień leży we właściwym miejscu. Z przestrachem zobaczył, że go tam nie ma. Rozejrzałam się wokoło, i zobaczyłam Boromira przyglądającego się pierścieniowi.
-Cierpimy męki strachu i zwątpienia dla czegoś tak małego.. - powiedział cicho.
-Boromirze! - krzyknęłam, a on odwrócił się w moją stronę. - Oddaj pierścień Frodowi - powiedziałam już nieco ciszej, trzymając w pogotowiu różdżkę za pasem.
Po chwili mężczyzna podszedł do niziołka i wręczył mu pierścień.
- Jak sobie życzysz, mnie na nim nie zależy - odparł z uśmiechem i odwrócił się, idąc naprzód. Puściłam swoją różdżkę (a różdżka upadła na ziemię?) i spojrzałam na Legolasa, który wszystkiemu się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam dalej.
-Słyszę jakiś nienawistny głos - powiedział elf, kiedy wspinaliśmy się na górę.
-To Saruman! - krzyknął Gandalf i zobaczył, jak lawina śnieżna zaczyna spadać. Podbiegłam jak najbliżej ściany, a po chwili podbiegł do mnie Legolas i zasłonił mnie swoim ciałem. W chwili, gdy mnie dotknął, poczułam ciarki przepływające przez całe moje ciało, co wydało się dla mnie bardzo dziwne.
Śnieg nas zasypał. Próbowaliśmy się z niego wygrzebać. Jako pierwszy na powierzchnię wyszedł Legolas. Złapał mnie za rękę i pomógł wyjść. Poszłam trochę dalej i pomogłam Aragornowi, hobbitom i Boromirowi, a blondyn pomógł Gimliemu i Gandalfowi
-Zawracamy! - krzyknął Aragorn do czarodzieja.
-Nie! – zaprzeczył czarodziej i próbował iść dalej
-Musimy zejść - powiedział Boromir. - Pójdziemy do bramy Rohanu, a potem do mojego miasta - dodał.
-Nie, to zbyt blisko Isengardu.. - mruknął Aragorn
-Nie da się iść przez górę? Przejdźmy pod nią, przez kopalnie Morii - powiedział z nadzieją Gimli
-Niech powiernik pierścienia podejmie decyzje – Gandalf spojrzał na Froda.
Hobbit po chwili namysłu przemówił:
 - Przejdziemy przez kopalnie Morii, Gandalfie - spojrzał na niego.
-Niech tak będzie - zgodził się czarodziej.
***

 -Ściany drzwi Morii są po zamknięciu niewidzialne. Otwierają się dopiero wtedy, gdy wypowie się hasło. Nawet my, krasnoludy, go nie pamiętamy.. - powiedział Gimli, stukając toporem w ścianę.
-Dlaczego mnie to nie dziwi.. - mruknął elf i uniósł jedną brew patrząc na krasnoluda.
Podeszłam na brzeg jeziorka, marząc o krótkiej przerwie. Po chwili zobaczyłam, jak Merry zaczyna wrzucać kamienie do wody.
Aragorn zatrzymał go i wyszeptał:
- Nie mąć wody…
Zaczęłam przypatrywać się tafli wody. Legolas podszedł koło mnie i także się tam wpatrywał, jakby coś zauważył. Niestety, ja nic nie zobaczyłam, więc odpuściłam sobie i podeszłam do Gandalfa, który nadal stał przy ścianie i próbował znaleźć wejście. Dopiero gdy chmury odsłoniły księżyc, tajemnicza brama zaświeciła się, ukazując przeróżne symbole oraz napis w języku elfickim. Gandalf zaczął wymawiać przeróżne zaklęcia, niestety bez rezultatu.
-Znałem kiedyś wszystkie zaklęcia, we wszystkich językach elfów, ludzi, krasnoludów.. - mruknął czarodziej.
Podeszłam do bramy i przeczytałam głośno napis, który był w języku ludzi - "Powiedz przyjacielu i wejdź".. - chwilę się zastanowiłam i wpadłam na pewien pomysł - To jest zagadka... Gandalfie, jak po elficku jest  "przyjaciel"?
-
Mellon - powiedział ze zdziwieniem Gandalf, a magiczna brama otworzyła się. Wszyscy patrzeli na mnie z niedowierzaniem. Wszyscy, prócz Legolasa, który nadal patrzył się w tafle wody.
 -Uważajcie! - krzyknął, ale nim każdy zdążył zobaczyć, o co chodzi, coś pochwyciło Froda za stopę i pociągnęło w stronę jeziora. Sam szybko do niego podbiegł i swoim małym mieczykiem przeciął ogromną mackę, uwalniając Froda. Elf wyciągnął strzałę i wycelował nią w wodę, jakby oczekując, że coś z niej wyjdzie. Po raz kolejny miał rację. Z otchłani wyskoczyło osiem ogromnych macek, które ponownie chwyciły Froda za nogi i pociągnęły go do góry. Legolas namierzył cel i strzelił z łuku, trafiając wielką mackę tuż przy nodze Froda, jednak to nie pomogło. Chwyciłam swoje dwa sztylety i wraz z Aragornem i Boromirem wbiegłam do wody i zaczęłam atakować potwora. Po chwili to coś wynurzyło się i pomimo mroku zauważyliśmy ogromną gębę z kilkoma warstwami ostrych zębów. Boromir podbiegł bliżej i odciął jedną z macek, która trzymała Froda. Aragorn pośpiesznie wyniósł hobbita na brzeg.
 -Do kopalni! - Krzyknęłam i wszyscy zaczęli cofać się właśnie tam.
Legolas wymierzył ostatnią strzałę, która trafiła potwora prosto w gardło, co go spowolniło, przez co cała drużyna miała czas, aby schronić się w podziemiach.
-Nie mamy wyboru - powiedział Gandalf, zapalając swoją różdżkę - Musimy zmierzyć się z ciemnościami Morii. Bądźcie czujni. Istoty starsze i plugawsze od orków drzemią w otchłaniach świata - powiedziawszy to, ruszył naprzód przez ogromny korytarz prowadzący w głąb kopalni.


*"Salama" - błyskawica
**"mas paspas, Salamo" - szybciej, błyskawico

4 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział, oby tak dalej! :) Świetnie piszesz, masz bardzo duży talent.

    http://neverstopdreaminggg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "przyjaciel" po elficku, to "mellon" a nie jakieś "bello", ups.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo serio myślisz że ja znam elficki i bd po nim płynnie pisała i mówiła...(y)

      Usuń
  3. Wystarczy zajrzeć do ksiązki w to miejsce i zobaczysz to słowo :)
    Wzorujesz się na filmie, przez co widać trochę błędów.

    OdpowiedzUsuń