niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 6.



-Nie mogę się doczekać, aż w końcu spotkam się ze swoim kuzynem. – Mówił cały czas Gimli. – Na pewno przywita nas po królewsku.
-Raczej nie.. – Zaprzeczył Boromir, a ja spojrzałam na niego dziwnie. –Czemu?
-To jest grób. – Odparł i wszyscy spojrzeli w dół, a ja cicho pisnęłam. Na ziemi leżały setki szkieletów z pozostałościami zbroi, które utrzymywały się na nich.
-Nie! –Krzyknął w rozpaczy krasnolud i podszedł do jednego szkieletu.
-Bądźmy cicho. Przed nami cztery dni wędrówki, obyśmy przeszli niepostrzeżeni. – Mruknął Gandalf i z zapaloną różdżką ruszył na przód, a my za nim.
-Bogactwo Morii to nie złoto, czy klejnoty – Powiedział czarodziej po dłuższej chwili i przypatrywał się porysowanym ścianą.  – Ale mitril – Dokończył i skierował swoją różdżkę w przepaść, która wyglądała jak ogromna kopalnia bez dna. –Bilbo dostał kiedyś kolczugę z mitrilu od Thorina – Kontynuował.
-Szczodry dar – Mruknął Gimli
-O tak. Nie mówiłem mu o tym, ale była więcej warta, niż całe Shire – Dopowiedział czarodziej i ruszył dalej, ku nie kończącemu się korytarzowi.
Chodziliśmy po różnych ścieżkach i wspinaliśmy się po stromych schodach, na których leżeli trupy. Nie wiem, ile już tak chodzimy, ale czuję coraz większe zmęczenie. W końcu dotarliśmy do rozstaju dróg, gdzie przystanęliśmy na chwilę. Gandalf dokładnie im się przyjrzał i mruknął. – Nie pamiętam tego miejsca.
Cicho westchnęłam i usiadłam na jednym z kamieni, po czym wyjęłam różdżkę i jednym sprawnym ruchem rozpaliłam ognisko, przy którym wszyscy usiedli. Aragorn palił swoją fajkę, rozmawiając półgłosem z Legolasem, a ja rozmawiałam z Gimlim.
-Myślisz, że się zgubiliśmy? – Spytałam.
-Chyba tak. Cicho, Gandalf myśli – Wypowiedziawszy te słowa wskazał ręką na czarodzieja, który samotnie siedział na głazie. Po chwili dołączył do niego Frodo, i zaczęli coś między sobą szeptać. Nie wiedząc co dalej robić, powróciłam do rozmowy z Gimlim.
-A jak z tymi krasnoludzkimi kobietami? – Uśmiechnęłam się i wpatrywałam uważnie w Gimliego.
-Wiesz, niektórzy mówią, że one w ogóle nie istnieją a krasnoludy wykluwają się z ziemi – Na tą informacje parsknęłam śmiechem – Ale to oczywiście nie prawda. Prawdą jest to, że ciężko odróżnić krasnoludzice od normalnego krasnoluda.
-Dlaczego? – Spytałam nie do końca rozumiejąc.
-Przez brody. – Po raz kolejny się zaśmiałam.
-Krasnoludzice mają brody?
-A owszem ma.. – Gimli nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż Gandalf mu przerwał.
-Idziemy tędy – Powiedział i ruszył w kierunku środkowych drzwi.
-Świetnie, przypomniał sobie – Uśmiechnął się Pippin i wraz z Merrym poszli za czarodziejem.
-Nie – Zaprzeczył – Ale tu mniej cuchnie. Jeśli kiedykolwiek zwątpisz Meriadoku – Zwrócił się do Merrego – Idź za nosem. – Powiedziawszy to, przeszedł przez drzwi. Zgasiłam ogień i poszłam za innymi. Ciemne przejście poprowadziło nas do ogromnego holu. Gandalf trochę mocniej przyświecił, a my zauważyliśmy ogromne kolumny i sklepienia na suficie.
-Oto stolica krasnoludów – Odezwał się czarodziej i szedł wzdłuż holu.
Jest na co popatrzeć pomyślałam i dogoniłam Gandalfa. Po kilku dziesięciu minutach, dotarliśmy do końca holu, gdzie było znacznie więcej trupów, osadzonych przy małym wejściu. Gimli jęknął i szybko pobiegł do sali a ja pobiegłam za nim.
-Gimli, nie! – Krzyknął za nim czarodziej, lecz ten go nie słuchał. Na środku sali stał wielki kamienny grób, przy którym krasnolud uklęknął.
-Nie! – Wrzasnął i zaczął płakać. Podeszłam do niego i położyłam swoją dłoń na jego barku.
Czarodziej podszedł do grobu i odczytał napis -Tu spoczął Balin, syn Fundina. Władca Morii – Słysząc te słowa, Gimli opuścił głowę, a Gandalf zdjął swój szpiczasty kapelusz. Nikt nic nie mówił. Słychać było tylko jęki krasnoluda. Przez chwilę rozglądałam się po pomieszczeniu, aż w końcu mój wzrok utkwił w jednym ze szkieletów, który nadal trzymał grubą księgę. W momencie, w którym ją wzięłam, kilka stron wypadło. Otworzyłam na ostatniej stronie i zaczęłam czytać – Zajęli most i drugą salę. Zaryglowaliśmy bramę, lecz wkrótce musimy ulec. Ziemia drży. Bębny, bębny w głębinach. Nie możemy wyjść. W mroku przemyka cień. Nie możemy wyjść. Nadchodzą – Z przerażoną miną podniosłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy mają ten sam wyraz twarzy.
-Musimy iść, nie zwlekajmy – Powiedział Legolas. W tym samym czasie coś huknęło. Szybko się odwróciłam i ujrzałam jednego z Niziołków stojącego przy studni, na której siedział szkielet bez głowy, ze strzałą wbitą w klatkę piersiową. Po chwili trup pochylił się i wpadł w głąb studni. Za nim pociągnął się gruby łańcuch,  który był przywiązany do drewnianego wiadra. Po całej Sali rozległo się echo upadającego trupa.
-Głupi Tuk! Sam tam wskocz i oszczędź nam swojej głupoty! – Wyzywał go Gandalf.
-Uciekajmy, to pułapka! – Krzyknęłam
-Jaka pułapka? – Spytał Aragorn.
-Ktoś musiał zastawić na nas pułapkę! Szkielet nie utrzymałby się sam siedząc bez ruchu na brzegu studni tak długo! I do tego miał przywiązany łańcuch z wiadrem. To jest na sto procent pułapka, musimy uciekać! – W momencie, w którym wypowiedziałam ostatnie słowo, usłyszeliśmy dudnienie dochodzące ze studni i różne krzyki.
-Orkowie – Szepnął Legolas.
-Uciekajcie z Gandalfem – Powiedział Aragorn do czwórki Niziołków i poszedł pomóc Legolasowi i Boromirowi barykadować drzwi.
Cofnęłam się trochę do tyłu i wyjęłam swoje dwa sztylety. Po chwili Legolas ustawił się koło mnie i naciągnął cięciwe ze strzałą, a Aragorn i Boromir, mając w pogotowiu swoje miecze, stanęli po bogach. Gimli wskoczył na grób, a Niziołki z Gandalfem stanęli trochę bardziej z tyłu, trzymając w rękach małe miecze.
-Niech przyjdą. Jeden krasnolud jeszcze dycha w Morii – Krzyknął Gimli, a orkowie zaczęli rozwalać drzwi. W miejscu, gdzie jeden z nich zrobił dziurę swoim toporem, Legolas wystrzelił strzałę i trafił go prosto w czoło. Po chwili drzwi zostały wywarzone, a orkowie wbiegli do Sali. Zaczęła się bitwa. Legolas strzelał w nich strzałami, ale widząc, że ich jest za dużo, wyjął swoje dwa sztylety i zaczął z nimi walczyć.
Podbiegłam do jednego z orków i zaatakowałam go od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch orków biegnących na mnie. Nie wiele myśląc skoczyłam na nich – Co wydawało mi się dziwne, bo nigdy tak wysoko nie skakałam, i to dopiero z taką lekkością – I wbiłam im dwa sztylety w karki. Zeskoczyłam z nich i ujrzałam jak hobbici walczą z dużą ilością orków i nie dają sobie z nimi rady. Podbiegłam do nich i tak samo jak z pierwszym, zaatakowałam ich od tyłu. Po kilku chwilach zawziętej walki, usłyszeliśmy ciężkie kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam ogromnego trolla górskiego, prowadzącego na łańcuchu. Legolas strzelił w jego klatkę piersiową, ale to nie powstrzymało olbrzyma przed niszczeniem wszystkiego wokół. Nie zważając na niego, ponownie zabrałam się do walki z orkami, wiedząc, że reszta drużyny da sobie radę z trollem. Po wrzuceniu martwego orka do studni odwróciłam się i spostrzegłam, jak ogromny troll próbuje złapać Froda. Hobbit kryjąc się przed nim za kolumnami, nie przewidział jednego ruchu olbrzyma. Troll złapał włócznię i przebił nią ciało Froda. Patrzyłam na wszystko w niedowierzeniu.  Mały hobbit padł na kolana trzymając włócznię. Legolas ryknął z wściekłości i wbiegł przez łańcuch na plecy olbrzyma, po czym wymierzył dwie strzały w jego głowę. Troll padł nieżywy na brzuch, a Legolas zgrabnie z niego zeskoczył i podbiegł do Froda. Zgromadziła się przy nim reszta drużyny. Aragorn przewrócił Froda na plecy, a ten jęknął z bólu i otworzył oczy.  Wszyscy ponownie spojrzeli na niego z niedowierzeniem wypisanych na twarzy. Hobbit  uśmiechnął się lekko i odsłonił skrawek swojej bluzki, za którą kryła się kolczuga z mitrilu.
-Nie przestajesz nas zadziwiać, panie Baggins.. – Z chwilą, w której powiedziałam te zdanie, ponownie usłyszeliśmy dudniące kroki.
-Biegniemy na most Khazah-Dum! – Krzyknął Gandalf i pobiegł przez dziurę w ścianie, a my podążyliśmy za nim. Biegliśmy ile sił w nogach, aż z każdych stron zaczęły nas okrążać dziwne stworzenia. Nie wiedziałam co mamy robić, myślałam, ze to już koniec.  Nagle usłyszeliśmy głośny ryk, dochodzący z jednego przejścia, oraz ogień. Dziwne stworzenia zaczęły uciekać, a Legolas naprężył cięciwe swojego łuku.
-Cóż to za nowe diabelstwo? – Spytał Boromir
-Balrog – Mruknął czarodziej, a światło ognia zaczęło się poszerzać. – Demon z przed wiecznego świata. Nikt z was go nie pokona. Uciekajcie! – krzyknął i wszyscy ruszyli biegiem w przeciwną stronę. Zbiegaliśmy ze schodów, które nagle się ułamały.  Legolas przeskoczył pierwszy i czekał na pozostałych. Gandalf skoczył po nim, a elf sprawnie go złapał. Strzały zaczęły nadlatywać z różnych stron, więc blondyn chwyciwszy swój łuk, wycelował w punkt, z którego jedna ze strzał wystrzeliła i strzelił. Ork spadł w przepaść ze strzałą w głowie. Następni skoczył Boromir, trzymając po obu stronach Pippina i Merrego. Zaraz po nich Aragorn rzucił Sama, a następnie chciał rzucić także Gimlim, lecz ten, ze swoim męstwem wolał skoczyć sam i tak zrobił.
-Tylko nie za brodę! – Krzyknął krasolud, gdy nie udało mu się doskoczyć, lecz elf go nie posłuchał i wciągnął go na schody. Kolejne odłamki schodów odłamały się. Po jednej stronie zostałam ja, Frodo i Aragorn.
-Skacz. – Powiedział do mnie mężczyzna a ja go posłuchałam. Z zadziwiającą lekkością skoczyłam przez przepaść prosto w ramiona Legolasa. Szybko się od niego oderwałam, gdyż usłyszeliśmy ciężkie kroki Balroga, który zbliżał się. Kawałek skały odłamał się i spadł na schody, które rozdzieliły przejście, a miejsce w którym Aragorn i Frodo stali. Kawałek schodów z nimi przechylił się odrobinę do przodu. Mężczyźni wykorzystali tą okazje i skoczyli, lądując przy Gandalfie i Boromirze. Nie czekając zbyt długo, razem zbiegli ze schodów.
-Przez most! – Krzyknął Gandalf i czekał aż reszta drużyny go wyprzedzi i przejdą przez most. Czarodziej widząc zbliżającego się demona, zatrzymał się na środku mostu .
-Nie przejdziesz! – Ryknął – Jestem sługą tajemnego ognia. Czarny płomień ci nie pomoże, płomieniu z udunu!
Bargod ryknął z wściekłości i pokazał się w swojej całej okazałości.
-Wracaj do cienia – Wyszeptał czarodziej.
-Gandalf! –Krzyknęłam, wiedząc co czarodziej chce zrobić.
-Nie pozwolę ci przejść! –Ryknął Gandalf i uderzył końcem różdżki o most, który się przełamał. Demon spadł w przepaść. Wszyscy myśleli, że to koniec, Gdy nagle ognisty bicz Bargoda wystrzelił i zwalił czarodzieja., który w ostatnim czasie złapał się mostu.
-Nie!- Krzyknęłam po raz drugi i chciałam podbiec do Gandalfa, gdy coś mnie zatrzymało, a mianowicie silne ramiona Legolasa. Zauważyłam, że Frodo także się wyrywa z uścisku Aragorna.
-Biegnijcie, głupcy – Wyszeptał ostatkiem sił czarodziej, po czym się póścił.
-Nie! – Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Legolas, Aragorn i Boromir bezpiecznie wyprowadzili nas z Morii. Uklęknęłam na skale i zalałam się łzami. To samo uczynili Niziołki, a Gimli próbował wyrwać się z uścisku Boromira i Legolasa, bo chciał tam wrócić.
-Legolasie! Każ im wstać – Powiedział Aragorn, a elf na niego spojrzał, po czym podszedł do Merrego i Pippina.
-Okaż im serce – Rzekł Boromir.
-Noc ściągnie tu zastępy orków – Odrzekł Obieżyświat – Idziemy do lasów Lorien.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Strasznie podoba mi się połączenie Legolasa i Miony :D Masz we mnie stałego czytelnika i czekam niecierpliwie na następny rozdział ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie masz mnie dosc i przepraszam ze nie skomentowalam tamtego rozdzialu ale nie bylo czasu...

    Co do tego rozdzialu tooo... nie mam slow!!! Jak zwykle Z A J E B I S T Y (poprzedni tez)

    Zycze weny i czekam na nn ;* (mam nadzieje ze pojawi sie szybko!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh... Równie dobrze można obejrzeć film i wyobrazić sobie tam Hermionę. Błędów jest mniej, ale... Jakbyś mogła przestać przepisywać słowo w słowo słowa z filmu byłoby świetnie.

    OdpowiedzUsuń